„Tej cioci nie lubimy”, czyli o tym, że dziecko trzeba uświadamiać, kto w rodzinie jest dobry, a komu nie mówimy nawet „dzień dobry”.

Czy należy pozwalać dziecku utrzymywać kontakt z ciociami czy innymi członkami rodziny, których z jakichkolwiek przyczyn nie lubimy? Czy mówić dziecku, że ta ciocia jest głupia i nie trzeba jej szanować? Albo że ten wujek ciągle gada głupoty i jedyne co trzeba to śmiać się z niego? Albo nastawiać negatywnie dzieci do babci, czyli teściowej, której nie lubimy?

Mówi się, że z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu. A najbezpieczniej ustawić się na środku, żeby Cię nie wycięli. Coś w tym pewnie jest… rodziny nie wybieramy sobie sami. Ale tutaj nawet nie chodzi o samą rodzinę, z którą w większej części musimy utrzymywać kontakt, ale i o znajomych, z którymi z różnych przyczyn kontaktów zerwać nie możemy. Nie wnikajmy w szczegóły – każdy ma w swoim otoczeniu kogoś, kogo lubi bardziej i kogoś kogo lubi mniej. To normalne, z jednymi dogadujemy się lepiej, z innymi gorzej. Jedni są nam życzliwi, a inni tylko szukają okazji, żeby nam dopiec, urazić i pokazać, że są od nas lepsi. Znam ich i ja.

Kiedy nie było z nami jeszcze dziecka, otwarcie rozmawialiśmy z mężem o naszych sympatiach i antypatiach. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy zostaliśmy rodzicami. A może i jeszcze wcześniej. Kiedyś na rodzinnej imprezie rozmawiałam z córką pewnej znajomej. Mała miała może 6 lat, pewnie nie więcej. Opowiadała mi, że jedzie jutro do cioci Justyny, ale tylko na chwilę, bo mama jej nie lubi i mówi, że ciocia jest głupia. Znała zaskakująco dużo faktów z życia cioci Justyny, ale najbardziej utkwiły mi w pamięci te słowa:

„Wiesz, ja ją lubię. Zawsze się ze mną bawi, gramy w chowanego i uczy mnie lepić z gliny. Kiedyś dostałam od niej nawet taki zestaw dla dzieci do lepienia! Ale mama mówi, że to są głupie zabawki. I że ciocia też jest głupia. Że ma głupią pracę i że nigdy nie będzie miała męża, bo nikt z nią nie wytrzyma. Ja tam ciocię lubię… Ale nie wiem jak długo będę ją lubiła, bo mama mówi, że jak ja ją lubię to znaczy, że jej nie kocham. A ja bardzo kocham mamę!”

Poczułam się strasznie. Nie miałam pojęcia co młodej odpowiedzieć.

Czy fakt, że kogoś nie lubimy powinien wpływać na relacje naszego dziecka z tą osobą?

I mam tutaj zagwozdkę. Bo zdecydowaliśmy, że nie. Nie wypowiadamy się źle o osobach, które nas denerwują, zrobiły nam przykrość, czy też zwyczajnie ich nie lubimy, w obecności dziecka. Zwyczajnie o nich nie rozmawiamy. Nie ograniczam dziecku kontaktu z takimi osobami, jeśli wiem, że dziecku krzywdy nie robią, a po prostu to my się nie dogadujemy z pewnych przyczyn i różnic poglądowych i priorytetowych. Nie mówię tu też o sytuacji, kiedy ktoś jawnie krytykuje rodziców, obgaduje ich i wyrządza krzywdę słowem. Bo w takich przypadkach byłabym pierwsza, która ograniczyłaby kontakt z taką ciocią, wujkiem czy szwagrem. Relacje rodzinne relacjami, ale komfort psychiczny jest na wagę złota.

Znam przypadek, gdzie synowa za nic nie może dogadać się z teściową, ale nie zabrania dzieciom utrzymywać ciepłych kontaktów z mamą męża. Bo o ile w roli teściowej się nie sprawdza, o tyle jest genialną babcią. Dzieci ją uwielbiają, chętnie przyjeżdżają do niej w weekendy, a nawet czasem babcia odbiera je z przedszkola i zabiera do parku a potem do domu, na zupę. Początkowo nie potrafiłam sobie tego wyobrazić, dlatego Sonia mi to wytłumaczyła:

„Ciężko nam się dogadać, bo mamy zdecydowanie inne podejście w pewnych kwestiach, głównie politycznych. Obie jesteśmy dość wybuchowe. Ale obie też kochamy dzieciaki i nie pozwalamy, żeby nasze relacje negatywnie wpłynęły na nie. Ja nie mówię źle o babci, a babcia nie nastawia dzieciaków przeciwko mnie. Myślę, że z czasem się lepiej dogadamy, bo skoro teraz potrafiłyśmy wypracować już tak wiele, to z czasem uda nam się pójść krok dalej. Zanim jednak nam się to uda robimy wszystko, żeby dzieci niczego nie odczuły.”

Nie wiem, czy robię dobrze, ale pozwalam zdecydować dziecku samodzielnie, czy kogoś będzie lubiło, czy nie. Nie narzucam mu swojego stanowiska, choć nieraz by się chciało coś powiedzieć… Wymaga to wiele, ale też wiele daje dziecku. Nie ma narzuconego, kogo ma lubić a kogo nie i najważniejsze – nie ponosi konsekwencji naszych decyzji. Bo to, że ja nie potrafię się z kimś dogadać nie znaczy, że moje dziecko nie może się z nim dogadać. Choć prawda jest taka, że te osoby często same nie szukają kontaktu z dzieckiem…