Żona idealna. Uczcie się ode mnie!

Pamiętacie, kiedyś Wam pisałam o sytuacji w sklepie, gdzie przez swoją gadatliwość wyszłam przed ekspedientką na galeriankę, a mąż mój na sponsora (tutaj przypomnienie). Tym razem moje gadulstwo doprowadziło do sytuacji, w której wyszłam na wzorową żonę! Wierną i zapatrzoną w męża swego. Równowaga w przyrodzie musi być. Ale od początku…

To był ostatni dzień mojego pobytu w szpitalu. Zeszliśmy całą grupą na badania, po których mieliśmy przejść kilka pomieszczeń dalej na kolejne badania. Okazało się jednak, że aparatura się popsuła i musieliśmy przejść ze starego skrzydła szpitala do nowego. Nie każdy wiedział, gdzie dokładnie znajduje się rzeczone pomieszczenie. Ja oczywiście też nie, bo orientacje w terenie mam zerową. Za każdym razem, kiedy byliśmy w szpitalu prowadził mnie wszędzie mój osobisty GPS, czyli mąż. Takich sierotek jak ja było więcej. Ustaliliśmy, że będziemy chodzić w mniejszych grupach, żeby zawsze był ktoś, kto zna drogę.

Została nas już garstka, ja czekałam na koleżankę. Wyszedł lekarz i pyta:

– Pani wie jak dojść samodzielnie?
– Nie – odpowiadam zgodnie z prawdą – ja dochodzę tylko z mężem.

Czy to wymaga komentarza? 🙂