Pół roku kampanii z marką Orsay – PODSUMOWANIE

Jesienią zeszłego roku byłam na zakupach w Orsay. Razem z zakupami, katalogiem i paragonem, Pani włożyła mi do torby ulotkę o konkursie. Jak napis głosił, Orsay organizował konkurs z okazji 20-lecia istnienia na polskim rynku – wśród swoich klientek szukał dwóch dziewczyn, które mają zostać na pół roku ambasadorkami marki. W konkursach biorę udział sporadycznie, więc ulotkę odłożyłam. Do czasu.

Do czasu sprzątania. Znalazłam ulotkę, raz jeszcze przeczytałam. Weszłam na stronę internetową, przeczytałam regulamin i stwierdziłam, że po co brać udział, skoro i tak nie mam szans. Czasu było już niewiele, nie wiem, czy czasem nie był to już ostatni dzień. Wtedy przypomniałam sobie, że po tym, jak dostałam drugie życie, będę próbowała nowych rzeczy – żeby nie mieć do siebie nigdy pretensji o to, że nie spróbowałam. Wysłałam zgłoszenie, wypełniłam zadanie konkursowe i… zapomniałam o tym. Jakiś czas później dostałam maila zwrotnego, z gratulacjami i zaproszeniem do kolejnego etapu, później do kolejnego i… w Mikołajki otrzymałam maila z wiadomością, która wywróciła moje życie do góry nogami. Poraz kolejny w tak krótkim czasie. Zostałam ambasadorką dużej, europejskiej marki Orsay. Wow!

I nie brałam udziału jak wiecie, jako blogerka. Zgłosiłam się jako Karolina. Przez pół roku z Monią, drugą ambasadorką, bardzo sumiennie wypełniałyśmy wszystkie obowiązki. Chodź słowo “obowiązki” jest tutaj raczej nieadekwatne. Przez pół roku świetnie się bawiłyśmy, poznałyśmy mnóstwo fantastycznych ludzi i wzięłyśmy udział w wielu projektach. Byłyśmy na kolacji z Jessicą Mercedes, na lunchu z Anią Starmach, uczestniczyłyśmy w Press Day w Warszawie, poznałyśmy głównego projektanta marki, miałyśmy profesjonalną sesję zdjęciową, nagrywałyśmy filmy video, brałyśmy udział w eventach klubowych, moderujemy grupę na fb należącą do marki. Wiecie co jeszcze jest w tym fajnego? To, że poznałam się z Monią. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie i to, że przegadałyśmy razem pół wieczoru! i tak już zostało. Dzwonimy do siebie, kumplujemy się i wspieramy – pewnie dzięki temu tak fajnie nam się razem pracowało. Monia, wielkie dziękuję <3

Na początku lipca miałam poraz kolejny przyjemność przeprowadzenia transmisji na żywo z eventu Orsay. Stres był, oczywiście. Ale jak to mówi mój mąż – kamera działa na mnie mobilizująco. Tym razem spotkałyśmy się w Gdańsku. Przyjechaliśmy nad morze w piątek rano. Mieliśmy szczęście, bo pokój hotelowy był gotowy już o 11, co przy takim upale było wybawieniem. Zmęczeni podróżą położyliśmy się szybciej spać – a ja jak zawsze przed ważnym dniem, starałam się jak najlepiej przygotować. I zdecydowanie dobrze mi to wychodzi siedząc w wannie pełnej pachnącej piany 🙂

W sobotę rano, zaraz po śniadaniu pojechałyśmy do galerii handlowej Forum. Później fryzjer i makijaż. I obgadanie planu z ekipą realizacyjną. Tym razem transmisję prowadziłyśmy w trójkę: Monika, Kasia i ja. Mamy naprawdę duże szczęście, bo była ta sama ekipa, z którą pracowałam przy ostatnim nagraniu. O ile kwestie mówione nie były wcześniej rozpisane i były wypowiadane spontanicznie, był jedynie plan ramowy transmisji, o tyle trzeba było uzgodnić z ekipą jak mniej więcej będę się poruszała po sklepie. Tym razem działaliśmy na dwie kamery, więc było nieco trudniej. Do chwili, kiedy usłyszałam w słuchawce: 3, 2, 1, wchodzisz! Niesamowita frajda! Pod koniec live’a wkradła się zmiana w scenariuszu – Beatka, czyli koordynatorka projektu podziękowała nam za pół roku kampanii i… powiedziała, że wcale nie chcą się z nami rozstawać. To była niespodzianka… pierwsza. A druga? Na nagranie przyszły dziewczyny, z którymi znamy się tylko z Internetu – niesamowita przyjemność była je uściskać na żywo! Dzień pełen wrażeń 🙂

Taka kampania, to nie była dla mnie tylko przygoda, ale i poznanie lepiej siebie. Jak wiecie, kilkanaście tygodni wcześniej zakończyłam leczenie i na nowo układałam swoje życie. Całe. Kampania pozwoliła mi upewnić się w przekonaniu, że wszystko zaczyna się od naszej głowy. Do dziś pamiętam słowa dziewczyn i Wojtka, który reżyserował sesję i nagrania – “Hej, nie musisz zakrywać blizny, to część Ciebie. Nie będziemy jej wymazywać”. Blizna nie jest powodem do wstydu, nie jest też wyrokiem, podobnie jak rak. Robiąc tę kampanię postanowiłam pokazać Wam, że ograniczenia są tylko w naszej głowie. A coś, co często dla nas jest problemem i barierą, dla innych nie stanowi żadnego problemu. Żadnego. I cieszę się, że to co sobie założyłam, tak fajnie się udało zrealizować – podczas kampanii otrzymałam setki wiadomości od Was. Pisałyście, że też będziecie próbować, że będziecie wychodzić ze swojej strefy komfortu, że Was inspiruję i motywuję. Nawet nie wiecie ile radości sprawiają mi te słowa. Wtedy chcę robić jeszcze więcej i więcej!

I… mam taką możliwość! To niesamowite, ostatni live, jaki poprowadziłam, miał być pożegnaniem. Pół roku minęło, było bardzo smutno, ale wiedziałam, że takie są zasady. Okazało się, że jak to w życiu bywa, coś się kończy, a coś zaczyna. Orsay chce kontynuować z nami współpracę! Razem z Monią i Kasią będziemy nadal Ambasadorkami marki i… wiem, że zrobimy dużo fajnych rzeczy. A że świetnie się dogadujemy – musi być dobrze! Nowe projekty, nowe wyzwania przed nami – póki co, ciii. Gdyby ktoś mi powiedział pół roku wcześniej, że będę prowadziła długie transmisje na żywo dla grupy liczącej kilkadziesiąt tysięcy osób, a zdjęcie mojej stylizacji znajdzie się wśród zdjęć topowych, modowych blogerek na stronie Orsay – nie uwierzyłabym. I pomyśleć, że mogłam jak zawsze pomyśleć – Po co próbować, skoro i tak się pewnie nie uda.

Próbujcie. Bo lepiej spróbować, niż potem żałować, że się tego nie zrobiło. Każdy może spełniać marzenia. Bo marzenia się same nie spełniają, marzenia trzeba spełniać samemu.