Książki Reginy Brett pokochałam od pierwszych stron. To nie są typowe poradniki ani balsamy dla duszy – to autentyczne i bardzo przekonujące historie, które w jasny i humorystyczny sposób pokazują, że niemożliwe jest możliwe. Czym różnią się od innych tego typu poradników? Są prawdziwe. Dziennikarka opisuje swoje spotkania, spostrzeżenia i wyboistą drogę do szczęścia. Na łamach książki przekonuje, że szczęście zależy od nas samych. I musimy o nie zawalczyć. Nie dla kogoś, dla siebie.
Zarówno „Jesteś cudem”, jak i „Bóg nigdy nie mruga” to zbiory krótkich opowieści o tym, jak niewiele do szczęścia potrzeba. Trochę wysiłku i chęć dostrzeżenia cudów, jakie się wokół nas dzieją. Autorka daje gotowy przepis na to, jak zmienić swoje życie i zacząć się nim cieszyć. Jak niewiele trzeba do zmian.
Docenić i być wdzięcznym – tak mało trzeba, żeby życie stało się całkiem znośne. Nawet fajne. Wiem, że część z Was pomyśli, że to durnoty i nie będziecie tego czytać. Wcale nie musicie tego robić – cieszę się, że Wasze życie jest fantastyczne i jesteście z niego zadowoleni. Naprawdę.
Ale wszyscy wiemy, że niemal codziennie dzieje się coś, co spędza nam sen z powiek. Co zakłóca nasz spokój, powoduje rozdrażnienie, denerwuje nas i psuje cały dzień. Czasem nawet nie dzieje się nic niepokojącego, ale my tak to odbieramy. Nasza wyobraźnia działa dużo szybciej niż rozsądek, w głowie tworzą się różne scenariusze, przewidujemy najgorsze i z tym ciężarem próbujemy pokonać dzień. Kończymy go zmęczeni, wyczerpani. Nie mamy nawet siły na uśmiech.
Złe chwile się zdarzają. Nie znam ludzi, którzy nie mają żadnych przykrych i trudnych doświadczeń, choć na pierwszy rzut oka ich życie wydaje się wręcz idealne. Dlaczego więc się uśmiechają, skoro znajdują się na życiowym zakręcie? Bo zdają sobie sprawę, że życie choć trudne i niesprawiedliwe, jest warte przeżycia. Że należy dążyć do rzeczy wielkich, ale doceniać magię codzienności i to w niej szukać szczęścia. Książkę “Bóg nigdy nie mruga” dostałam od M. kiedy sama znalazłam się na życiowym zakręcie, a mój wrodzony optymizm został wystawiony na próbę. Dzisiaj sama kupuję książki z tej serii swoim bliskim.
Na końcu zostawiam Was z moim ulubionym cytatem z książki, który pokazuje, że warto walczyć o siebie:
„…gdy u kresu naszych dni staniemy przed Bogiem, żeby osądził nasze życie, Bóg zapyta „Gdzie Twoje rany?”. Zbyt wielu odpowie: „Nie mam żadnych ran”. A wtedy Bóg zapyta: „Więc nie znalazłeś nic, o co warto było walczyć?”.
Z tych ponadczasowych felietonów bije mądrość, magia i empatia. A to wszystko okraszone doskonałym humorem, bez którego nie byłoby możliwe przejście przez życiowe zakręty.