Cześć po świętach! Jaki to był zakręcony tydzień! Kilka dni przed świętami zepsuł mi się laptop. Tak zepsuł, że zepsuł. Próbował się sam naprawić, ale nie dało rady 🙁 Zawiozłam go do najlepszego lekarza od sprzętów elektronicznych w okolicy i… tak czekałam kilka dni. Okazało się, że padł dysk. Na szczęście udało się odzyskać aż 90 procent danych! Uff!
Co dalej – remont kuchni zakończył się dopiero w Wielką Sobotę, a jakby tego było mało, to od kilku dni męczą mnie migrenowe bóle głowy. ALE! Mam na tyle dobre wyniki tarczycowe, że lekarz zmniejszył mi dawkę harmonów. Ostatnio przy zmianie dawki miałam to samo – widocznie mój organizm właśnie tak reaguje na zmiany dawek letroxu. Dam radę – idzie ku lepszemu więc poradzę sobie i z tym! No dobra, zobaczcie do fajnego mam dla Was dzisiaj!
JEDEN: Kuchnia gotowa!
Tak, gotowa! Ugotowałam już wczoraj pierwszy obiad. Co prawda stan kuchni jest jeszcze surowy, ale wszystko działa. Teraz czeka mnie dopracowanie szczegółów i dodatków i będzie pięknie. Czuję się, jakbym zmieniała mieszkanie na nowe – niby zrobiłam zakupy, a wciąż brakuje mi rzeczy 🙂 Na szczęście w sobotę wyprawiam przyjęcie urodzinowe dla przyjaciół, więc z pewnością wszystko szybko skompletuje. Jest motywacja. Okazało się, że w naszym salonie na poddaszu jest mnóstwo miejsca – zmieściła się kuchnia z wyspą, rozkładany stół i nie musiałam wynosić żadnych mebli. A wciąż jest przestrzeń! Niedługo przygotuje Wam wpis na bloga w tym temacie – tyle pytacie o urządzanie kuchni w salonie i na poddaszu, że zrobię dla Was całe podsumowanie. Póki co, chwalę się tym co mam 🙂
DWA: Książki nie tylko kucharskie są o gotowaniu
Wraz z organizacją kuchni, zrobiłam sobie małą biblioteczkę. Do tej pory książki miałam na różnych półkach, a teraz są w jednym miejscu. Jestem chomikiem książkowym, co zrobię. Oprócz powieści romantycznych, lubię też książki, które pachną jedzeniem. I nie dlatego, że zachlapałam je sosem do makaronu 🙂 Lubię powieści, w których dużo się gotuje, czuć zapach przygotowywanych potraw, a kuchnia łączy ludzi. Jak w życiu. Pewnie dlatego tak bardzo pokochałam książkę “Kuchnia Franceski”, którą napisał Peter Pezzelli. Nie ma tu skandali, nie ma wartkiej akcji, a mimo prawie 400 stron, książka się nie nudzi. To jedna z tych pozycji, która nie tylko ma fantastyczny włoski klimat, a Włochy uwielbiam, ale i… smak. Tak, smak! Mamy Franceskę, starszą Panią, matkę odchowanych dzieci, która chce znowu być potrzebna. Postanawia zostać nianią dwójki dzieci i… odmienia tym samym życie ich, życie ich matki, swoje i…. i tego Wam już nie powiem. Ale ta książka udowadnia, że przy kuchennym stole dzieje się magia, a przy jedzeniu pyszności dzieją się cuda. W życiu i miłości. Pełen ciepła dom, w którym pachnie ciastem, a w powietrzu unosi się zapach radości, miłości i przypraw – dom, do którego chce się wracać. Bo do gotowania nie wystarczą receptury i książki kucharskie. Potrzeba czegoś więcej, a może tylko TEGO? Poczytajcie, polecam 🙂
TRZY: Znów polubiłam panierowanie
Panierki nie są fit. Wiem. Wiem też, że jak się smaży na tłuszczu, na stałej temperaturze, to smażone potrawy nie wpijają tego tłuszczu. Wiem też, że dobry dobór panierki jest bardzo ważny. Wiem też, że od kilku miesięcy używamy panieru z ciecierzycy i jest doskonałą alternatywą dla bułki tartej, albo i lepszą. Ciecierzycę bardzo lubię, dlatego z chęcią wypróbowałam tego wynalazku.Taki panier to źródło białka, niska zawartość tłuszczów nasyconych i wysoka zawartość błonnika pokarmowego.Nadaje się do kotletów, mielonych, kurczaka, indyka, do panierowania krokietów i kotletów ziemniaczanych. Ja używam go też do zagęszczania sosów, jako przyprawę do sałatek. Bo choć staram się jak najmniej panierować, to dla tego panieru robię czasem wyjątek.
CZTERY: Idealny tusz do rzęs – znalazłam go!
Mam fioła na punkcie dobrze wytuszowanych rzęs. Mogę nie nakładać pudru, fluidu, różu i szminki. Ale tusz musi być. I koniec. Przetestowałam już ich miliony – z ręką na sercu. Żaden jednak do tej pory nie podbił mojego serca tak, jak zrobił to tusz Volume Celebrieties polskiej marki Eveline. Genialnie wydłuża i pogrubia rzęsy, rozdziela i sprawia, że wyglądają jak wachlarz. Ja jestem nim absolutnie oczarowana. Ok, nie używałam nigdy tego typu kosmetyków, których cena przekraczała 100 zł, więc pewnie są też inne cuda. Ten jednak mnie tak zachwyca, że kiedy mi się skończy, używam tuszu z innej mascary, a z mojej ulubionej biorę szczoteczkę. Jest jeszcze coś fajnego – tusz kosztuje ok. 16 zł. Dla mnie rewelacja! A piszę o tym, bo często pytacie, czy mam swoje tak długie rzęsy.
PS. Ja wiem, to nie jest Vogue Polska, ale jakby nie było, moja pierwsza okładka! Tzn. ulotka. Wzięłam w sklepie zapas dla rodziny 🙂
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, UDOSTĘPNIJ go proszę
– skoro podoba się Tobie, może spodoba się też Twoim znajomym?
Jeśli chcesz być na bieżąco z tym, co się u nas dzieje – na FACEBOOKU codziennie rozdaje mnóstwo dobrej energii i humoru! Dołącz do nas – pijemy kawę, śmiejemy się,
dyskutujemy, rozwiązujemy problemy, wzruszamy się!
Jeśli chcesz się pośmiać, zmotywować i przekonać, że pyszne jedzenie pachnie nawet przez ekran – dołącz do mnie na INSTAGRAMIE! Czekają tutaj na Ciebie nie tylko piękne zdjęcia, ale i życiowe historie na Instastories!
Czekam na Ciebie!