Dziś drugi Dzień Wiosny, a ja popijam kawę z zimowego kubka. Brrr, czy u Was też tak zimno na dworze? W takie chłodne wieczory to nic, tylko zaparzyć gorącą herbatę, wejść pod koc i czytać książkę. I tutaj coś dla Was mam. Zapraszam Was na drugi tekst z cyklu #czwórki w czwartki !
JEDEN. Przekonałam się do…thrillerów.
Myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie. A jednak! Koleżanka sprezentowała mi kiedyś na urodziny bardzo fajną książkę, “Telefon od Anioła” I choć od razu zwróciłam uwagę na to, że to thriller, zaryzykowałam. Dobra, przekonałam się, bo znalazłam opis, że to thriller romantyczny. Książką tak mnie zaciekawiła, że przeczytałam dosłownie jednym tchem i planuję już kupić coś nowego autorstwa Guillaume Musso. Powieść przeczytałam już dawno temu, ale do tej pory nie miałam kiedy Wam o niej opowiedzieć. “Telefon od Anioła” to trzymająca w napięciu powieść, która po pierwsze z każdym kolejnym rozdziałem wciąga jeszcze bardziej, a po drugie, ma tak nieoczekiwane zakończenie, że jak dla mnie, to mistrzostwo świata! Wyobraźcie sobie dwoje ludzi, którzy całkiem przypadkiem zamieniają się na lotnisku telefonami. I choć początkowo wszystko wydaje się strasznym nieporozumieniem, finalnie okazuje się, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. A dalej? To trzeba przeczytać, bo jak pisze o tej książce Le Figaro Magazine, z tej powieści nikomu nie uda się wyjść cało, nawet Czytelnikowi. Jeśli lubicie książki owiane tajemnicą, romansem, zadziwiającym zwrotem akcji i niesamowitą atmosferą – to jest zdecydowanie pozycja dla Was. Mnie zaintrygowała tak samo jak “Cień Wiatru”.
DWA. Uczę się jedzenia… od podstaw
Nowa kuchnia, nowe zmiany. Po chorobie zrozumiałam, że jedzenie jest dużo ważniejsze dla naszego zdrowia, niż myślałam wcześniej. Zaczęłam stopniowo wprowadzać zdrowe nawyki, ale wciąż było mi mało. Dużo czytam na temat diety antynowotworowej, diety w chorobach tarczycy, na temat zdrowego żywienia. Dlatego też zapisałam się na kurs o jedzeniu, konkretnie “Jedzenie od podstaw”. Prowadzi go Ania Makowska, znana w Internecie jako Doktor Ania. Pisałam Wam kiedyś, że Ania wiele mi pomogła, kiedy szykowałam się na jodowanie. Kiedy zobaczyłam, że wypuszcza autorski kurs – bez wahania się zapisałam! To, czego się tam dowiaduję, to same perełki. Najbardziej podoba mi się jednak to, że Ania ma bardzo zdrowe podejście do diety, nie jest zerojedynkowa. Odpowiada też na wszystkie pytania, jakie rodzą się w trakcie kursu. I to jest genialne, bo cały czas jest interakcja z kursantami. Jak tylko skończę kurs, przygotuję dla Was osobny wpis na ten temat, bo często o to pytacie. Póki co powiem Wam tyle: Warto.
TRZY. Wielkanoc tuż-tuż
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami i z tej okazji uruchomiłam już na blogu wielkanocną zakładkę. Znajdziecie w niej przepisy na wielkanocne pyszności! Od poniedziałku planuję też podrzucać Wam na bloga nowe świąteczne przepisy! Ile ja się od Was dowiedziałam o świątecznych pysznościach! Jakie Wy cuda robicie na Wielkanoc, aż wprosiłabym się do Was najchętniej na jeden dzień świąt. Ale ja Was też czymś zaskoczyłam – u nas świętuje się Wieczerzę Paschalną, czyli kolację w Wielką Sobotę oraz Śniadanie Wielkanocne w niedzielę rano. Tym sposobem świętujemy Wielkanoc z moimi rodzicami i rodzicami Radka. Tak, jesteśmy bardzo rodzinni i spędzamy te dwa dni w dwóch domach. Zarówno w moim rodzinnym domu, jak i u Radka przygotowuje się żurek z białą kiełbasą, którą robi tata Radka, jajkami i ziemniakami. Do tego smażonka – czyli podsmażone na patelni szynki i kiełbasy. I chrzan – domowy, ucierany z żółtkami i majonezem. A później to już pełna dowolność – sałatki, ciasta, mazurki, jaja faszerowane, pasztety i pieczenie. Czyli jak w każdym domu 🙂
CZTERY. Przed kamerą dałam radę
Przygoda z marką Orsay trwa! Efekty naszej pracy przez kamerą możecie już oglądać na stronie Akademii Orsay. Trzy dni temu wystartował pierwszy odcinek, w którym rozmawiamy o ponadczasowej klasyce, czyli polka dot w kolorze białym, czarnym i czerwonym. Oglądając materiał wyobraźcie sobie, że był kręcony o 1 w nocy, nogi były opuchnięte od obcasów, a w żyłach płynęły hektolitry kawy. Głupawka osiągała level hard, a koleżanka zasnęła na kanapie 🙂 Tak, to było zdecydowanie coś niesamowitego! Żeby zobaczyć filmik, trzeba zalogować się do Akademii Orsay – to proste, bo wystarczy podać maila i numer karty klubowej. Czy warto? Warto, ja tam jestem niejako z urzędu, ale gdybym nie była Ambasadorką Orsay, też bym tam była! Na stronie czekają tutoriale modowe, porady, inspiracje i jest konkurs na stworzenie własnej, wymarzonej sukienki, którą Orsay później uszyje! Za wszelkie aktywności dostaje się punkty klubowe, a te wymienia na bony zakupowe. Pytacie, jak praca przed kamerą – z pewnością wyzwanie, ale bardzo przyjemne. Coraz bardziej podoba mi się coś takiego i zdradzę Wam, że poważnie myślę o YouTube. Wiem, porywam się z motyką na słońce, ale brat bardzo mocno mnie tutaj dopinguje i oferuje pomoc na każdym etapie. Począwszy od ustawienia statywu, ogarnięcia sprzętu, poprzez “akcje” i “dubel, było beznadziejnie”, światło i inne magiczne sprawy, a kończąc na cięciu materiału, składaniu filmu i napisach. Czyli wychodzi na to, że ja jestem mu potrzebna tylko po to, żeby pouśmiechać się przed obiektywem 🙂 Jak myślicie, zaufać mu i iść w to?
A co u Was? Polecicie jakąś książkę na wieczór?
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, UDOSTĘPNIJ go proszę
– skoro podoba się Tobie, może spodoba się też Twoim znajomym?
Jeśli chcesz być na bieżąco z tym, co się u nas dzieje – na FACEBOOKU codziennie rozdaje mnóstwo dobrej energii i humoru! Dołącz do nas – pijemy kawę, śmiejemy się,
dyskutujemy, rozwiązujemy problemy, wzruszamy się!
Jeśli chcesz się pośmiać, zmotywować i przekonać, że pyszne jedzenie pachnie nawet przez ekran – dołącz do mnie na INSTAGRAMIE! Czekają tutaj na Ciebie nie tylko piękne zdjęcia, ale i życiowe historie na Instastories!
Czekam na Ciebie!