Są miejsca, do których uwielbiam wracać. Są miasta, które zajmują w moim sercu szczególne miejsce. Bo są ogromnym kawałkiem mojej, naszej historii. Kiedy mieliśmy po 19 lat, wprowadziliśmy się do pierwszego wspólnego mieszkania. To tu studiowaliśmy, podejmowaliśmy pierwsze prace, tutaj uczyliśmy się siebie przez niemal 7 kolejnych lat. Tutaj zrobiliśmy pierwszą wspólną jajecznicę w garnku 5 litrowym, bo dopiero jechaliśmy wyposażać nasze studenckie cztery kąty. I pierwsza poważna kłótnia, też tutaj. A z podróży poślubnej… Też wracaliśmy tutaj. W końcu przywieźliśmy stąd naszego synka. Wrocław, choć dla mnie to będzie zawsze WrocLove.
Chętnie tutaj wracamy. Każdy spacer, każdy zakątek miasta to sentymentalna podróż i tysiące pięknych wspomnień, a tych przez kilka lat nazbierało się naprawdę sporo. Inaczej zwiedza się miasto, którego się nie zna, a inaczej wraca do takiego, które przeszło się wzdłuż i wszerz. Kilka razy. Jeśli wybieracie się do Wrocławia, najlepiej… zostawić auto na parkingu i udać się na długi spacer. Tak najlepiej poznaje się miasto.
To miasto jest magiczne. Jak dla mnie – najładniejsze w Polsce. Mam wrażenie, że żyje się tutaj spokojnie, bez pędu, bez rywalizacji, wyścigu. Że tutaj zawsze jest czas na pracę, ale i na kawę i przyjaciół, być może nie bez powodu Wrocław nazywany jest miastem spotkań. I ja na te spotkania się piszę. Zawsze. W ciemno. Bo we Wrocławiu nie sposób się nudzić.
Tym razem trafił nam się wyjątkowo chłodny i wietrzny weekend. Udało nam się jednak zwiedzić, albo nie – zwiedzić, to zbyt duże słowo – pospacerować, zjeść pyszne jedzonko wypić dobrą kawę, odwiedzić przyjaciół i zwyczajnie zrelaksować się. To był wyjątkowo rodzinny weekend, dlatego zaopatrzyliśmy się w gry planszowe, pluszaki i autka. I oczywiście dobre humory. Mieliśmy szczęście, bo hotel w jakim się zatrzymaliśmy, jest połączony z Galerią Dominikańską… garażem. I tym sposobem prosto z naszego piętra przechodziliśmy do galerii – to było ogromne udogodnienie, bo wieczorem, kiedy za oknem strasznie wiało i padał deszcz, nie musieliśmy jak zawsze zamawiać jedzenia do pokoju, ale wyszliśmy z Kacperkiem do restauracji, bez obawy że nas przewieje.
Rano wyszło słońce. Co prawda wciąż pogoda była taka typowo kalendarzowa, czyli jak na koniec października przystało – chłodno i wietrznie, ale słoneczko wyraźnie poprawiło nam nastroje. Mieliśmy w planach szybkie śniadanie i w miasto. I… zgadza się. Nie udało nam się to. O tym, że uwielbiam śniadania wiecie i lubię celebrować ten czas z rodziną, zwłaszcza w weekendy. Hotelowe śniadania bardzo lubię, bo po pierwsze nie muszę gotować, po drugie – zawsze przywiozę do domu nowe przepisy na fajne potrawy, bo obiektywnie patrząc, w domu takiego pysznego śniadania z takim wyborem sama nie zrobię. Ostatnio dużo czytałam o marnowaniu jedzenia i bardzo cieszy mnie to, że sieć hoteli AccorHotels dba o zasady zero waste. Co więcej, mają swoje pasieki, o czym opowiadałam Wam na instastories – dbają o pszczoły, a miód można kupić przy recepcji.
Śniadanie zjedzone, kawa wypita i w miasto. Jeśli już jesteśmy w temacie kawy, niżej zobaczycie, jaka niespodzianka czekała mnie w hotelu. Ostatnio ciągle jesteśmy na walizkach i TA niespodzianka sprawiła, że od przekroczenia drzwi pokoju wiedziałam, że będzie idealnie.
Bez konkretnych planów, spacerem wyruszyliśmy w drogę. Na całe szczęście hotel Mercure jest w samym sercu miasta, skąd wszędzie jest blisko – dla nas z dzieckiem opcja idealna. I tak w niespełna 10 minut doszliśmy na nasz ukochany Ostrów Tumski. To właśnie tutaj jest słynny Most Zakochanych, gdzie na znak miłości przywiesza się kłódkę, a klucz wrzuca do Odry. Myśmy nigdy tej kłódki nie przywiesili, choć od 13 lat mówię o tym Radkowi. Statystycznie większość par znajomych, którzy ulegli tej modzie się rozstała. Ja co prawda jestem typowym humanistą, na statystykach się nie znam, a proporcje wychodzą mi najlepiej podczas pieczenia ciasta, więc wierzę, że u nas ta kłódka to by się nie sprawdziła. Choć uwielbiam czytać napisy na nich i zawsze się rozczulam – jestem beznadziejnie romantyczna.
Z Ostrowa nad Odrę i na Rynek. Mój mały podróżnik wtedy zaczął narzekać, że bolą go nogi. Uśmiechnęłam się i już chciałam go uspakajać, że przecież aż tyle nie spacerowaliśmy, kiedy… aplikacja na moim telefonie oznajmiła, że przeszliśmy już ponad 10 000 kroków. Wtedy zabraliśmy go na małą przerwę do manufaktury cukierków – zgadza się, mieliśmy taką samą radochę z tego miejsca, jak Kacperek. Plany obiadowe musieliśmy skorygować, bo okazało się, że w kolejce na najpyszniejsze pierogi czyli w Starym Młynie, była ogromna kolejka. A dziecko głodne, to dziecko złe. Na szczęście na Rynku jest mnóstwo pysznych knajpek.
O tak, tego dnia zrobiliśmy długi spacer, a każde odwiedzone miejsce było długą historią dla naszego synka. Tu mama się uczyła, a po tym boisku biegał tata. Tutaj chodziliśmy na kawę, tam robiliśmy zakupy, a tu kupowałam książki z pieniędzy ze stypendium, bo były tanie i starczało na więcej.
Musicie wiedzieć, że Wrocław to miasto krasnali – na każdym rogu możecie takiego znaleźć. To genialna zabawa dla dzieciaków, bo spacer tak się nie dłuży, kiedy co jakiś czas pojawia się mała figurka w czapeczce. Co więcej, można się wybrać na spacer szlakiem krasnali. Do Wrocławia wracamy bardzo często, więc nie dziwi mnie wcale, że nasz maluch tak lubi to miasto. A zresztą zobaczcie sami, za co kochamy to miejsce.
Jeśli wybieracie się na weekend do Wrocławia, mogę podpowiedzieć Wam nasze ulubione miejsca. Nie musicie tworzyć specjalnego planu, wystarczy wyjść na długi spacer. Jeśli macie dzieci, koniecznie udajcie się do ZOO z Afrykarium, stamtąd jest blisko do Hali Stulecia i pergoli, gdzie odbywają się pokazy świateł. I koniecznie Ogród Japoński oraz Park Szczytnicki. Jeśli zdecydujecie poruszać się wokół Rynku – tu też nie będziecie się nudzić. Jest Dzielnicę Czterech Wyznań oraz Mostek Pokutnic, z pięknym punktem widokowym. Jeśli pogoda dopisze, zamiast do kawiarni, proponuję kupić kawę na wynos, kupić cukierki w Manufakturze Słodkie Czary Mary lub obowiązkowo pączka w Starej Pączkarni, gdzie kolejki nigdy się nie kończą. A potem usiąść na ławce, na Rynku i chłonąć miasto. Kilka kroków dalej jest bajkowy Park Staromiejski z niesamowitym placem zabaw. Mieliśmy tam sesję poślubną, cudne miejsce. Co jeszcze warto? Pójść do SkyTower i obejrzeć panoramę miasta.
To miasto jest magiczne.
Film i zdjęcia: PIOTR DUDA
*weekend pełen pysznej kawy to pomysł i wynik współpracy z AccorHotels. Dziękuję!