Pamiętam jak dziś, kiedy ktoś znajomy z rozbrajającą szczerością zapytał mnie: “A Ty nie żałujesz, że nie zdecydowaliście się na drugie dziecko wcześniej? Teraz to już może wcale nie będziesz mogła mieć”. To był moment, kiedy obiecałam sobie, że NIGDY nie zapytam nikogo o dzieci. Bo nie da się namówić na dziecko kogoś, kto go nie chce lub kogoś, kto go mieć nie może. Można tylko sprawić mu ból. Ogromny ból.
Zawsze zastanawiało mnie… Nie, raczej nie zastanawiało, a byłam zaskoczona, że ludzi tak bardzo interesuje to, kiedy kto będzie miał dziecko. I ja jak najbardziej rozumiem rozmowy o dzieciach, o planach na przyszłość, o tym, co chcemy w życiu robić. Nie rozumiem za to, po co komuś wiedzieć, na kiedy planujemy dziecko i czy w ogóle planujemy. I kiwanie głową: “Oj, znowu chłopak? Parka by Wam się przydała?”. No ale dlaczego parka? Czy nie lepiej cieszyć się, że zwyczajnie się udało i dziecko będzie całe i zdrowe? Albo: “A ta ciąża to planowana?”. A kiedy jesteś trzeci lub czwarty raz w ciąży to: “500 plus, co?”. I tak każdy komentuje i komentuje. Bo w końcu co to takiego zapytać, poradzić, zachęcić? Nic, zapytasz, powiesz, doradzisz, zachęcisz i pójdziesz dalej. Jest tylko jeden mały problem… w drugiej osobie to zostaje. Wyobraź sobie, że marzysz o wakacjach na końcu świata. Ale Cie nie stać. A ktoś ciągle Ci powtarza, że warto tam jechać, jak tam jest pięknie, że nie masz w sobie pasji i jak można nie chcieć zwiedzać świata, w końcu świat jest taki piękny. A Ty nie możesz, nie stać Cię i tego nie przeskoczysz. I czasem nie masz ochoty nikomu się tłumaczyć, że nie masz tyle pieniędzy. A ktoś mówi Ci o tym dzień w dzień, pokazuje zdjęcia z podróży i zachęca. Albo… umiesz ruszać uszami? Ja nie umiem. I nigdy pewnie się nie nauczę, bo nie da się chyba tego nauczyć. I choć bym bardzo chciała, pewnych rzeczy nie przeskoczę.
Widzisz, są ludzie, którzy bardzo chcą, ale zwyczajnie nie mogą. Wydają tysiące za lekarzy, zabiegi, jeżdżą po specjalistach w całym kraju. Albo chorują i ciąża wiąże się z ryzykiem – są zdani na lekarzy. Nie mogą pozwolić sobie na spontaniczność, na chwilę zapomnienia, muszą mieć zaplanowane nawet zajście w ciążę. Wtedy, kiedy ktoś im na to pozwoli. Oni się czują strasznie źle, strasznie im przykro, kiedy ktoś wypytuje ich o to, czemu nie chcą mieć dzieci. A czasem brakuje im siły, żeby tłumaczyć, że nie mogą. Zdarzają się też sytuacje, kiedy ktoś wie o problemach pary, a i tak komentuje, bo “przecież, to pewnie tylko blokada w głowie”. Nie róbcie tego, nigdy.
I ja jestem w grupie osób, które musiały, ale i chciały poczekać na zielone światło od lekarzy. Trzy lata, trzy długie lata minęły, kiedy zobaczyłam na teście dwie upragnione kreski.
Ciąża po raku tu wybór
Pamiętam do dziś, jak jedna z pielęgniarek powiedziała mi, że rak nie wyklucza ciąży. Że tarczyca na szczęście nie jest nam potrzebna do rodzenia dzieci. I fakt, nie jest. Ale jednak hormony muszą być w normie. Zanim zdecydowaliśmy się na dziecko, konsultowałam się z kilkoma lekarzami. Dla własnego komfortu psychicznego. Wiedziałam, że musi minąć minimum sześć, a najlepiej to dwanaście miesięcy, od zakończenia leczenia jodem radioaktywnym. Dla bezpieczeństwa dla dziecka – po roku w organizmie z pewnością nie ma już nic, co mogło by zagrozić rozwijającemu się dziecku. To jednak mi nie wystarczało.
Znalazłam lekarza endokrynologa, który pracuje w centrum onkologii – jest to dla mnie podwójny komfort, ponieważ cokolwiek by się działo, ten lekarz ma kontakt z innymi lekarzami, a poza tym, niemal codziennie spotyka się z chorymi, z taką historią jak moja. Znalazłam ginekologa, który prowadził wcześniej takie ciąże jak moja. Co miesiąc badam poziom hormonów tarczycy, żeby były odpowiednie dla dziecka i dla mnie, zgodnie z zaleceniami centrum onkologii. Ciąża to był nasz wybór w porozumieniu z lekarzami.
I w pełni rozumiem to, że chcesz też, ale się wahasz. I tutaj Cię nie uspokoję. Bo…
Ciąża po raku to strach
Każda ciąża to troszkę strach, bo uczymy się dbania o siebie, nie tylko dla siebie. W końcu od dwóch kresek na teście mamy w sobie dwa serduszka. Serduszko, które kocha się, zanim zobaczy się je na monitorze w gabinecie lekarskim. Każda mama się boi, czy wszystko będzie dobrze, czeka do magicznego drugiego trymestru, który daje odetchnąć, w końcu co najgorsze, to za nami. U nas był strach dodatkowy: to ciąża po raku i ciąża, po wcześniejszym poronieniu.
Zanim o ciąży powiedziałam głośno, minęło wiele tygodni. Zdecydowaliśmy się na to w momencie, kiedy brzuch był na tyle duży, że zwyczajnie było go widać. To był prawie 22 tydzień. Czemu nie zrobiliśmy tego wcześniej? Bo się baliśmy, po prostu baliśmy się. Pierwszy trymestr był bardzo trudny. Pierwszy oddech wzięliśmy, kiedy minął 8 tydzień, moment w którym trzy lata wcześniej straciliśmy ciążę. Drugi oddech, kiedy wyszłam z badań prenatalnych i dowiedziałam się, że wszystko jest w porządku. Trzeci, kiedy wszystkie wyniki tarczycowe są wzorowe, nie ma wahań, jest dobrze. Czwarty, kiedy po badaniach połówkowych lekarz potwierdził, że dziecko bardzo dobrze się rozwija. Piąty, kiedy ginekolog powiedziała nam: “Jest dobrze. Jak w normalnej zdrowej ciąży. Wszystko jest dobrze!”
Zwlekaliśmy tak długo, bo potrzebowaliśmy czasu, spokoju i tych wszystkich oddechów. Kiedy drżącą ręką opublikowałam zdjęcie z ciążowym brzuszkiem, zalała mnie fala życzeń, wsparcia, nadziei, trzymania kciuków i życzeń zdrowia. Kolejny raz przekonałam się, że przez trzy lata prowadzenia bloga udało mi się stworzyć ciepłe miejsce, pełne życzliwości, wsparcia, dobrego humoru. Miejsce dobrych ludzi! Zaczęły się też pojawiać pytania o to, jak taka ciąża po raku wygląda – i ja tutaj niestety nie mam jednej odpowiedzi. Zawsze odsyłam do lekarza, bo nie wzięłabym na siebie tak dużej odpowiedzialności. Jak zawsze, mogę opowiedzieć, jak to wygląda ze strony mojej, ale ile ludzi, tyle tych stron.
Strach jest i zawsze będzie. Ale to nie zmienia faktu, że…
Ciąża po raku to szczęście, to niewyobrażalne szczęście
Kojarzysz moment, kiedy marzyłaś o czymś cały rok, kiedy wiedziałaś, że raczej to niemożliwe do spełnienia, nawet już tego nie oczekujesz, tylko gdzieś tak w głębi serca masz to pragnienie. Ale nie oczekujesz? Ja dawno przestałam oczekiwać od życia czegokolwiek. Zaczęłam wszystkiego się spodziewać. Przestałam myśleć kurczowo o tym, że chciałabym mieć kolejne dziecko, bo zwyczajnie bym zwariowała. Zaczęłam żyć, spełniać marzenia, realizować kolejne plany. Kiedy lekarze powiedzieli, że możemy starać się o dziecko, ostrzegli że to może długo potrwać. Naprawdę długo. I kiedy życie przyspieszyło, a jak życie przyspiesza, to na każdej płaszczyźnie, kiedy było najwięcej na głowie, wtedy… na teście pojawiły się dwie kreski. Wiesz co zrobiłam? Odsunęłam wszystkie plany na bok, bo moim planem na kolejne miesiące był mały człowieczek – szczególnie na początku, kiedy potrzebuje najwięcej troski. A ja spokoju i wypoczynku. To też powód, dlaczego było mnie tak mało w marcu i kwietniu. Dałam sobie czas na odpoczynek.
Wiesz, jaka jest ciąża po raku? Taka sama, jak każda inna wyczekana ciąża. To się niczym nie różni. Tak samo mam wizyty lekarskie, tak samo przyjmuję suplementy i muszę pilnować, żeby nie spadło mi żelazo. Tak samo, muszę o siebie dbać jeszcze bardziej, pilnować zdrowej diety, snu i wypoczynku. Tak samo siadamy wieczorem i mówimy do brzucha, głaszczemy go i przyjmujemy wszystkie coraz mocniejsze kopniaki. Każdego dnia cieszymy się, że się udało! Nie myślimy o nieprzespanych nocach, ale o tym, że będziemy tulić maluszka. Nie myślimy o tym, że pewnie będzie pluł zupką – trzeba będzie, to będziemy robić samolociki, żeby zjadł. Nie myślimy o tym, że pewnie pierwszy rok będzie wyjęty z życia – wiedzieliśmy, na co się decydujemy i wiemy, że damy radę. Bo tego bardzo chcieliśmy. Ciąża po raku to przede wszystkim okiełznanie strachu, jaki mamy w głowie. Strachu przed tym, co pewnie nigdy się nie wydarzy, ale nasze myśli piszą swoje scenariusze. Ciąża po raku, to uwierzenie w to, że cuda się zdarzają, a ja jestem nosicielką jednego z tych cudów. Czy to nie cudowne? Ciąża po raku, to niewyobrażalne szczęście i przewartościowanie życia od nowa.
Wracając do tego, co pisałam wyżej. Życzę Wam wszystkim mnóstwo taktu i zrozumienia. Wsparcia, a nie pouczania. Życzę Wam wyczucia i empatii w stosunku do drugiego człowieka, zwłaszcza jeśli mowa o tak intymnej kwestii, jak ciąża. Bo te wszystkie pytania i dobre rady się nie kończą. Życzę Wam, abyście nigdy nie usłyszeli i nigdy, ale to nigdy nie zadali kobiecie w ciąży, po przejściach takiego pytania: “A jakie jest ryzyko, że nie donosisz ciąży? Ile procent szans dają Ci lekarze?”
Nigdy.
Kochani, taktu i zrozumienia, empatii. Nie powiem, że to nic nie kosztuje. Bo kosztuje. Samopoczucie, dobre samopoczucie osoby, która właśnie spełnia swoje marzenie. W tym łóżku naprawdę wystarczy dwoje osób <3
sciskam!
fot. Mateusz Koczwara
sukienka: ORSAY