Backstage z planu filmowego, czyli kręcimy video z Orsay

Problem to nie problem. Problem to podejście… do problemu. Znacie te słowa? Mogliście je usłyszeć w “Piratach z Karaibów”. Bardzo je lubię, bo są niemal kwintesencją podejścia do życia. Problem sam w sobie nigdy nie jest problemem. Problemem, może być dopiero podejście. Przypominacie sobie z życia sytuacje, na które bardzo się cieszyliście, a jednocześnie bardzo Was stresowały? Coś, co z jednej strony wywołało bicie serca, a z drugiej powodowało niemal paraliż. Coś, co zmuszało Was do wyjścia ze strefy komfortu, otworzenia się na nowe, ale strach przed porażką był większy i wszystko psuł? Ja mam mnóstwo takich sytuacji. W ten weekend znów musiałam się zmierzyć z czymś, co z jednej strony bardzo cieszyło, a z drugiej trochę stresowało. Kręciliśmy materiały video. Ale czy ja nadaję się do występów przed kamerą?

Kiedy pierwszy raz stajesz przed kamerą, przed Tobą jest kilkunastoosobowa ekipa samych profesjonalistów, którzy mają za sobą dziesiątki filmów i współprac z ludźmi, którzy przed kamerą czują się jak ryba w wodzie, stres się pojawia. Bo chcesz dobrze wypaść. Chcesz, żeby ludzie którzy Ci zaufali dwa miesiące wcześniej wybierając Cię na Ambasadorkę marki nie byli rozczarowani. I jeszcze fakt, że będziesz rozmawiała ze znaną stylistką, a sama na modzie znasz się powiedzmy zadowalająco. Kolana drżą, głos się łamie i zamiast fajnej przygody, dzień staje się dla Ciebie niemiłym obowiązkiem. Jeszcze nie weszłaś na plan, a już odliczasz godziny, kiedy to wszystko się skończy. I tak mogło być też w tym przypadku. Przypomniałam sobie zajęcia ze studiów, na których występowaliśmy przed kamerą. Nie lubiłam ich, stresowałam się, uważałam, że się nie nadaję. To wszystko spotęgowało mój stres. Na szczęście…

Kiedy wyszłam na plan, okazało się, że stres zniknął. Nie było go. Pojawiła się czysta przyjemność pracy, radość z nowego i chęć dobrej zabawy. To wszystko było efektem tego, że kiedy zostałam wybrana na Ambasadorkę Klubu Modnych Kobiet Orsay, postanowiłam potraktować to jako niesamowitą przygodę i świetnie się bawić! Z takim też podejściem pojechałam na plan filmowy. Nie byłoby jednak tak, gdyby nie praca nad sobą, jaką wykonałam przez ostatnie lata. Gdyby nie zmiana podejścia do życia i doszukiwania się we wszystkim pozytywów. Gdyby nie pełna akceptacja siebie. Czy się stresowałam? Trochę tak, ale fantastyczna ekipa, genialna atmosfera i podejście do sprawy wykonały ogromną pracę – niedziela była niesamowitym dniem, pełnym emocji, i radości. Podejście – postanowiłam się świetnie bawić. Nie udawać znawczyni mody, nie udawać że przed kamerą czuję się jak ryba w wodzie. Potraktowałam to jako nowe, ciekawe doświadczenie, podczas którego będę się super bawiła i mogę się czegoś nauczyć. Przecież nic nie stracę, a ludzie którzy zajmują się produkcją nie pozwolą, żebym źle wyszła. W końcu wszystkim zależy na tym, żeby materiały były dobre.

Opowiem Wam jak było!

bty

sdr

Do Krakowa przyjechaliśmy już w sobotę. Orsay znów zaprosił nas do QHotel i znów mąż spał na dostawce 🙂 Ale spokojnie, w moim małżeństwie wszystko jak najlepiej! Radek był przeziębiony i nie chciał zarazić Kacpra. Po 16.00 spotkaliśmy się wszyscy w restauracji, żeby dogadać szczegóły nagrania. Nagrania, o których nie mogę Wam za dużo opowiedzieć, bo to jeszcze tajemnica. Musicie poczekać do połowy marca! W restauracji spotkaliśmy się z dziewczynami z Orsay, ekipą realizującą projekt OCR Creations oraz, agencją odpowiedzialną za projekt i z… cudowną Goshą Kusper, stylistką. To właśnie ona była gwiazdą nagrań! Jest jeszcze fajniejsza na żywo, niż w “Pytaniu na śniadanie”. Powiem Wam, że od początku tego roku mam szczęście do fajnych ludzi! Po omówieniu szczegółów udaliśmy się na przymiarki. I tak walczyliśmy do północy. Dzięki temu, że przymiarki Moni były wcześniej, ja kolejnego dnia mogłam pospać. W niedzielę materiały miały zacząć się od niej. Cała ekipa pojechała na plan o 7 rano, a ja zjadłam jeszcze śniadanie z moimi chłopakami i dołączyłam do reszty o 11.00.

selfp

Plan filmowy to miejsce magiczne i… nieprzewidywalne. Przy tak kreatywnych produkcjach nie da się zaplanować pracy od – do. Dlatego być może Was zaskoczę, ale zdjęcia rozpoczęłam dopiero po 19.00 ! I tutaj należą się przeogromne podziękowania dla Wioli oraz Ani, fryzjerki i charakteryzatorki, bo to dzięki nim o 2.00 w nocy wyglądałam promiennie i świeżo!

Kamera, akcja! Tak, to się działo naprawdę! Obłędne stylizacje, wspaniała Gosha, która nam doradzała i ekipa, której w 100 procentach zaufałam, że będzie dobrze! Ekipa dzięki której wszystko to, co wywoływało we mnie wcześniej poczucie dyskomfortu, po prostu przestało mieć znaczenie. Okazało się, że to co dla mnie było problemem i jakąś barierą, dla nich problemem nie było. Było czymś, z czym można sobie w prosty sposób poradzić, żebym czuła się komfortowo. Pewnie wiecie o czym mówię… Półtora roku terapii, kilka pobytów w szpitalu i dwukrotne leczenie jodem radioaktywnym dało się mocno we znaki. Najbardziej odczuła to moja skóra – jest bardzo, bardzo sucha. Teraz, kiedy jestem już zdrowa, powoli mogę sobie pozwalać na zabiegi kosmetyczne, ale moja skóra wciąż prezentuje się źle. Szczególnie nogi. I choć wmasowuję w nie mnóstwo kremów i balsamów, piję dużo wody, ona jest jak papier. Na planie występowałam w sukienkach. Mój problem okazał się – bezpodstawny. Hej, przecież to nie Twoja wina, że masz taką skórę. Wiele przeszłaś! Poradzimy sobie z tym! Damy balsam, damy fluid do ciała i będzie dobrze! A blizna? Przecież to część Ciebie, możesz ją odsłonić!

27894187_155154845146090_1003504862303879168_n

Bawiłam się doskonale dzięki ludziom, którzy tam byli! To dzięki nim czułam się komfortowo i mogłam skupić się na zabawie, a nie na tym, że coś jest nie tak… Choć odzywało się zmęczenie, nogi odpadały od godzin na wysokich szpilkach (na szczęście wygodnych), chodziłam w przerwach w skarpetkach po planie, a później głupawka, która jest zaraźliwa i ciężko się skupić, kiedy wszyscy chichrają i powstrzymują się od wybuchu śmiechu. To jest właśnie magi atmosfery – nie ważne gdzie, nie ważne co, ale ważne z kim.

O tym, czy było widać stres czy nie, dowiem się razem Wami podczas oglądania materiałów. W tym miejscu mogę Wam tylko powiedzieć, że gdyby zaproszono mnie drugi raz do takiej współpracy – idę w ciemno! Nagrałam też dużo filmików, które mogliście oglądać na Instastories – teraz spróbuję zmontować z nich krótki film. Tak wiem, tak mocno skupiłam się na relacjach, że… zrobiłam mało zdjęć 🙂

IMG_20180225_190736_749

cof

cof

cof

cof

cof

cof

W tym miejscu chciałam też bardzo podziękować całej ekipie – za wsparcie, za śmiech, za rozmowy do późnej nocy, za to, że tak fajnie o nas dbali. I mojej Moni – znamy się krótko, ale fajnie się uzupełniamy. ORSAY to nie tylko świetna marka odzieżowa, to przede wszystkim ludzie. Ludzie, którzy stawiają na ludzi. Sympatyczni, empatyczni, cudowni. Dziękuję!

Czy ja Wam mówiłam, że mam w tym roku szczęście do dobrych ludzi? 🙂

 

POZDRAWIAM!

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, UDOSTĘPNIJ go proszę
– skoro podoba się Tobie, może spodoba się też Twoim znajomym?

Jeśli chcesz być na bieżąco z tym, co się u nas dzieje – na FACEBOOKU codziennie rozdaje mnóstwo dobrej energii i humoru! Dołącz do nas – pijemy kawę, śmiejemy się,
dyskutujemy, rozwiązujemy problemy, wzruszamy się!

Jeśli chcesz się pośmiać, zmotywować i przekonać, że pyszne jedzenie pachnie nawet przez ekran – dołącz do mnie na INSTAGRAMIE! Czekają tutaj na Ciebie nie tylko piękne zdjęcia, ale i życiowe historie na Instastories!
Czekam na Ciebie!