Wiesz, że brak porządku w domu nasila ryzyko kłótni małżeńskich?

Czytaliście kiedyś o tym, że jeśli w domu będzie czysto, to mężczyzna zawsze chętnie wróci do takiego domu? Co więcej, czysty dom i obiad na stole ma go także zniechęcić do szukania sobie kochanki! Rozumiecie jakie to proste? Stosujecie się do tego?

Recepta na udany związek udana! Wystarczy tylko spiąć się rano i… tyle! Codziennie szybkie odkurzanko, kurze i te sprawy do tego obiadek dwudaniowy, z czasem będzie to zajmowało coraz mniej czasu, bo wprawa czyni mistrza, także zostanie jeszcze trochę czasu na makijaż, bo podając ten obiad na wychuchanym stoliczku wypadałoby jeszcze jakoś wyglądać. Mąż zje pyszny obiadek na czyściutkim stole ze świeżo uprasowanym obrusikiem, popatrzy na cudną żoną, po której ani nie widać, że od rana nic nie zrobiła poza sprzątaniem i myciem okien, nawet obiadu nie zjadła. Ale co tam! Czysty dom, nie ma się czego czepiać! I tu powstaje nam pewna reguła: im większy panuje w domu porządek, tym mniej jest kłótni w małżeństwie. Bo niby czego tu się czepiać? Że dywan brudny? A gdzie tam! Dwa razy odkurzany! Że przez okno sąsiadów nie widać! Widać, nawet bez lornetki! Że pościel pognieciona? A co tam – czysta, wyprana i uprasowana! Że skarpetki z rana dalej leżą pod fotelem? Nie! Są na miejscu. Bo jak rzeczy są na miejscu, to jest porządek. A jak jest porządek, to nie ma się do czego przyczepić. A jak nie ma się do czego przyczepić, to nie ma się o co kłócić!

Zgadzam się z tą regułą w 100 proc. U mnie się sprawdza… Cóż zrobię! Przestawiam rzeczy męża i później jest to, co jest! Sprzeczki małżeńskie! A mogłam ich uniknąć. Trzeba było starszych i mądrzejszych słuchać! I tych porad w gazetkach dla idealnych pań domu! Nie chciałam. To mam, co mam. Sprzeczki! Nawet w środku nocy!

Przeczytajcie i uczcie się na cudzych błędach!

Radek mnie budzi. Noc. Ciemno. Jest komar. A musicie wiedzieć, że u nas w domu, to komarzyce najpierw lecą na mojego męża,  później na syna, a na końcu atakują mnie. Więc kiedy słyszę komara, odwracam się na drugi bok. Ale tym razem ten komar był tak uciążliwy, że mój mąż wstał i zaczął go szukać. W końcu znów mnie budzi:
– Karo, gdzie jest packa?
– Nie wiem.
– Była na szafie, przestawiałaś ją?
– Nie, nie ruszałam jej.
– Ale na bank ją tam kładłem ostatnim razem.
– Nie przekładałam jej.
– Przypomnij sobie, może jak sprzątałaś?
– Nie, a kiedy ją tam położyłeś?
– W zeszłym roku, w wakacje.

Biję się w pierś. Dopiero co odłożył, a ja przełożyłam! I widzicie, nie bierzcie ze mnie przykładu! Co to się później działo! Przemilczę to. Tak tylko piszę, ku przestrodze…

Albo może bierzcie ze mnie przykład?

Bo… znam jeszcze jedną regułę. Każda kłótnia nieodzownie łączy się z godzeniem się. A lepiej częściej przypominać sobie, że jest się pogodzonym, niż żyć w tej idealnej bajeczce, pod dwiema kołderkami. Z wyprostowanymi koniuszkami. Kołdry oczywiście.

I tak mężu – ja to mam genialny porządek w domu, czasem po prostu tak zalotnie prowokuje 🙂