Ostanie dni grudnia to zawsze czas podsumowań. Chwila refleksji, czas na wyciągnięcie wniosków i obrania drogi na nowy rok. Dla mnie, dla mojej rodziny, to był bardzo trudny rok.
Miniony rok, choć zaczął się fantastycznie, był bardzo trudny. To był czas smutku, załamań, zmęczenia i morza wylanych łez. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek przeżyłam tak trudny czas i nikomu nie życzę takiego roku. Były dni, kiedy nie miałam siły wstać z łóżka, kiedy myślałam, że to już koniec. To był czas, kiedy świat stanął mi w miejscu. Na szczęście miałam wokół siebie cudownych ludzi, którzy nie pozwolili mi się zatrzymać, kazali walczyć. Dzięki temu, ten rok nie jest czasem straconym. Mimo lawiny złych zdarzeń, pojawiło się światełko w tunelu. I w tym smutku oraz żalu znalazła się radość, miłość, wiara i nadzieja. Nadzieja, bez której nie wyszlibyśmy obronną ręką z tej trudnej próby. Miłość, która okazała się siłą napędową. Przyjaźń, bez której nic nie byłoby możliwe.
Ten rok obfitował w wiele zmian. Przede wszystkim wywrócił nasze życie do góry nogami i zmusił nas do przewartościowania wszystkiego. Wiem, że teraz nic już nie będzie takie samo. Ale wiem też, że inne nie znaczy gorsze. A lepsze! Bo o to będę walczyła, bo mam dla kogo.
Bardzo, ale to bardzo chcę w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy byli ze mną w najtrudniejszych momentach mojego życia. Ludziom, którzy nie pozwolili mi się poddać. Mój mąż, miłość mojego życia, który prowadził mnie za rękę wtedy, kiedy nie miałam już siły iść dalej sama. Moje dziecko, które codziennie rano sprawiało, że miałam mobilizację wstać. Moi rodzice, którzy nigdy nie przestawali we mnie wierzyć i byli ogromnym wsparciem. Choć nie raz miałam żal, że nie dawali mi taryfy ulgowej, dziś wiem, że to było dla mojego dobra. Moi teściowie, którzy są dla mnie jak przyszywani rodzice. Mój brat, który potrafił mnie rozśmieszyć wtedy kiedy do śmiechu mi nie było. Moja przyszła bratowa, która pomogła mi znaleźć receptę na odnalezienie się w tej sytuacji. Mój szwagier i szwagierka, którzy mimo odległości zawsze byli blisko. Cała moja rodzina – ciocie, wujkowie, kuzynki, kuzyni, którzy dzwonili, odwiedzali mnie i zawsze wierzyli w to, że wszystko będzie dobrze. I w końcu moi przyjaciele, bez których tak szybko bym się nie pozbierała. Którzy byli dla mnie 24 godziny na dobę, z którymi nie musiałam rozmawiać. Bo mogłam z nimi pomilczeć, wypłakać się. Tylko tyle i AŻ tyle. Dziękuję wszystkim cudownym ludziom, którzy stanęli na mojej drodze, wspaniałym lekarzom, którzy podarowali mi życie. Wszystkim Wam, którzy czytacie tego bloga – jesteście moją motywacją i siłą napędową!
Nowy Rok będzie inny, będzie lepszy. Będzie, nie dlatego, że tak zamarzyłam, ale dlatego, że będę do tego dążyła. Już Wam kiedyś pisałam, że marzenia się nie spełniają. Marzenia się SPEŁNIA. I ja zamierzam je spełniać. Bo jak nie teraz, to kiedy? Ten rok nauczył mnie, jak kruche jest życie. I nie zamierzam odkładać niczego na potem, na jutro, czekać bezczynnie na to, aż coś zacznie się dziać.
Życzę Wam, abyście nigdy nie dostali takiego zimnego prysznicu. Życzę Wam, żebyście bez tego zrozumieli, że trzeba działać, spełniać marzenia i być dobrym człowiekiem. Żebyście zrozumieli, że życie to bardzo cenny dar, który trzeba szanować i wykorzystać maksymalnie! Wycisnąć jak cytrynę, żeby nie żałować straconych szans i tego, że Wam się nie chciało. Bo życie jest piękne. Choć często niesprawiedliwe, ale piękne.
Dziękuję <3
fot. Paulina Młynarska