Po czym poznać PRAWDZIWĄ mamę?

Poród naturalny, karmienie piersią i… po czym jeszcze poznać prawdziwą mamę? Każda z nas jest matką, ale bądźmy szczere są matki lepsze i matki gorsze. Są też matki prawdziwe. A o tym to już decyduje natura. Bo jak matką może nazywać się kobieta, której dziecko wydobyli z brzucha, która nie poznała bólu cudu narodzin, która nie popękała i nie wyła z bólu? Jak prawdziwą mamą może nazywać się ktoś, kto zamiast dać dziecku to co najlepsze, czyli własne mleko, daje mu paszę z butelki? A z Ciebie jaka jest matka?

Po tej magicznej piątce poznasz, czy jesteś prawdziwą matką!

  1. Rodzi naturalnie!

Tylko kobieta, która wydała dziecko na ten świat drogą naturalną, w pocie czoła i krzykiem aż do zdartego gardła, może nazywać się prawdziwą matką. Poświęciła się. Nie to co ta, która poszła na cesarkę – ot położyła się, rach-ciach dziecko wyjęte. Proszę oto dziecko, dziękuję za dziecko, do widzenia. To ma być poród?

  1. Karmi piersią

Nawet nie chce mi się pisać o tych, co to uważają, że niby pokarmu nie mają. Zwyczajnie nie chce im się karmić piersią. Wygodne babska. A niektóre to jeszcze się przyznają, że świadomie przeszły na mleko modyfikowane. Jakie to mleko! Pasza normalna. Jak dla kurczaków.

  1. Ma odrost i chodzi w dresie

Przepraszam, ja to nawet nie mam czasu, żeby ciepłej kawy się napić, a co dopiero mówić o dbaniu o siebie. Już samo wyjście z piżamy i wskoczenie w dres uważam, za progres. Ja mam teraz dziecko. Kto dziecka nie ma, ten nie zrozumie. Ono jest najważniejsze. O siebie zadbam za jakiś czas.

  1. Ma kilka kilogramów na plusie

Ćwiczenia? A czy ja rodząc wystarczająco się nie namęczyłam? Nie mam czasu na takie głupoty! A jak jakaś wyrodna mama ma sprzątaczkę i kucharkę, to niech ćwiczy. Ja swój czas poświęcam dziecku.

  1. Jak wychowuje to nie pracuje

Nie da się pogodzić macierzyństwa z pracą. Ja chcę być mamą na cały etat. A te co wychowują i pracują? Po co im dziecko było? To nie jest normalne.

Kiedy słyszę takie wytyczne, włos mi się na głowie jeży. Nie zdałbym egzaminu na prawdziwą matkę. Od kiedy Ania Lewandowska urodziła dziecko, w mediach aż huczy od wypowiedzi ekspertów, którzy przekrzykują się w opisach, jak powinna wyglądać kobieta po ciąży. Prawdziwa kobieta, warto zaznaczyć, nie Ania Lewandowska, bo ona prawdziwa nie jest. No ale z plastiku też nie jest, więc chyba jednak jest prawdziwa. Dlaczego więc jej sylwetka po ciąży, która jest fantastyczna i aż mnie, matkę prawie pięciolatka motywuje do ćwiczeń, innych ma doprowadzać do depresji i zaburzać obraz świeżo upieczonej mamy? No właśnie nie wiem dlaczego. Mnie ona motywuje. Nawet bardzo. Tym bardziej, że na każdym kroku powtarza, żeby robić wszystko w zgodzie ze sobą, po konsultacji z lekarzem i w swoim tempie.

Młoda mama nie może być zadbana, nie może zaraz po urodzeniu wrócić do formy, nie może być wyspana i realizować swoich pasji. Bo nie. Ale dlaczego nie? Przecież nie ma czegoś takiego, jak jedyny wzór mamy. Jedna woli biegać po domu w dresie i włosami spiętymi w kitkę, a druga w dżinsach i makijażu.  Kto powiedział, że młode mamy mają chodzić w wyciągniętych, brudnych dresach i poplamionej od soczku marchewkowego bluzce, z odrostem na 5 cm i obgryzionymi paznokciami? Tak jak nikt nie powiedział, że mama nie może być zadbana, dobrze ubrana, z pomalowanymi paznokciami i z estetycznie ufarbowanymi włosami. Każdy dąży do tego, na czym mu zależy. Są mamy, które lubią dresy i się nie malują. Super! Ale są takie, które to lubią. I to też jest super!

I czy to w jakikolwiek sposób definiuje je jako matki?

To, jak wygląda się po ciąży zależy od wielu czynników: od tego, jaki styl życia prowadziło się przed ciążą, czy jadło się dla dwojga czy za dwoje, a w końcu od genów i predyspozycji. W dniu porodu ważyłam 69 kg, po powrocie do domu waga pokazywała 56 kg. 3 kg na plusie. Wyglądałam tak, jakbym wcale w ciąży nie była. I znam mnóstwo takich osób, w tym moją mamę. Znam też mnóstwo osób, które po ciąży wyglądały tak, jakby jeszcze nie urodziły – nie ze swojej winy, nie jadły na umór, po prostu ich organizm potrzebował więcej czasu na regenerację i dojście do siebie. Ale one nie krytykowały mnie za to, że wróciłam szybciej do formy. Nie obwiniały mnie, że wpędzam je w kompleksy. Idąc tym tropem, wszyscy ludzie o szczupłej i wysportowanej sylwetce powinni siedzieć zamknięci w klatce i nie pokazywać się innym, żeby nie zrobiło im się przykro, że oni tak nie wyglądają.

Kobieta po urodzeniu dziecka nie ma czasu na nic. I pewnie przez pierwsze tygodnie tak jest. Kiedy przypomnę sobie swoje nieogarnięcie, kiedy urodziłam dziecko, to samej mi siebie jest żal. Ale przychodzi czas, że uczymy się dziecka, uczymy się jego rytmu dnia. I wtedy zaczyna pojawiać się czas. Dlaczego więc ja nie ćwiczyłam? Bo po pierwsze nie czułam takiej potrzeby, a po drugie – nie chciało mi się. Wolałam poczytać książkę, albo pooglądać telewizję. I tak teraz myślę, że skoro ten czas na czytanie był, to na ćwiczenie też by był. Po prostu mi się nie chciało. Są dzieci, np. takie jak moje, które przesypiało od 3 miesiąca ciągiem 8 godzin – byłam wyspana.

Każda kobieta, która jest matką, ma inne priorytety. “Jestem mamą”, „mam dziecko”, „nie mam czasu, bo mam dziecko” to zawsze były moje ulubione wymówki. Cokolwiek chciałam zrobić, czegokolwiek komuś zazdrościłam, ale nie miałam odwagi sama tego zrobić, zawsze pojawiała się w głowie myśl „jestem przecież mamą” i już byłam spokojna, czułam się usprawiedliwiona. Do pewnego momentu. Do chwili kiedy zrozumiałam, że kto chce szuka sposobu, a kto nie chce szuka powodu.

Kobieta, która urodziła nie może być idealna. No przecież nie może zajmować się dzieckiem, gotować i sprzątać a do tego realizować pasje. I dobrze wyglądać. Okazuje się, że może. Zazdrościmy takiej, ale zamiast ją pochwalić, że świetnie sobie radzi, lepiej skrytykować, niech jej nie będzie tak do śmiechu, za to my się w końcu uśmiechniemy.

Najsmutniejsze w tym całym licytowaniu się jest to, że… te dyskusje zaczynają mamy. To one się przekrzykują, one głoszą tezy o matkach lepszej i gorszej kategorii. Kilka razy weszłam na forum dla mam – byłam przerażona. Linczowanie tych, które karmią butelką. Wyzywanie ich i traktowanie jako gorszych i wyrodnych. Wyśmiewanie tych, które urodziły drogą cesarskiego cięcia. I w końcu wyzywanie tych, które powiedziały, że po urodzeniu dziecka dbają o siebie i ćwiczą. Czytam i nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Jak mama może powiedzieć coś takiego mamie. Kiedy to czytam dochodzi do mnie co autor miał na myśli pisząc o odpieluszkowym zapaleniu mózgu. Wstyd mi za to, co tam się dzieje. Bo też jestem mamą.

Każda z nas ma inną historię, inne priorytety, inaczej układa nam się życie. Ale jedno nas łączy – kochamy nasze dzieci. I jesteśmy dla nich idealne. Jesteśmy mamami. Prawdziwymi mamami. I nie ważne, czy karmisz piersią, czy butelką. Czy rodziłaś naturalnie, czy drogą cesarskiego cięcia. Czy zamawiasz obiad na wynos i ćwiczysz, czy gotujesz obiad i czytasz książkę. Jesteś doskonała. I prawdziwa.

Dlatego szanujmy siebie. I innych. Dla siebie i swoich dzieci.

fotografia: Paulina Młynarska

POZDRAWIAM!

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, UDOSTĘPNIJ go proszę
– skoro podoba się Tobie, może spodoba się też Twoim znajomym?

Jeśli chcesz być na bieżąco z tym, co się u nas dzieje – na FACEBOOKU codziennie rozdaje mnóstwo dobrej energii i humoru! Dołącz do nas – pijemy kawę, śmiejemy się,
dyskutujemy, rozwiązujemy problemy, wzruszamy się!

Jeśli chcesz się pośmiać, zmotywować i przekonać, że pyszne jedzenie pachnie nawet przez ekran – dołącz do mnie na INSTAGRAMIE! Czekają tutaj na Ciebie nie tylko piękne zdjęcia, ale i życiowe historie na Instastories!
Czekam na Ciebie!