Marzysz o czymś, ale odsuwasz to w planach. „Głupota” – myślisz, uśmiechasz się pod nosem i dalej wracasz do swoich zajęć. Masz jeszcze drugie wyjście. Możesz pomyśleć: „Spróbuję! Najwyżej się nie uda. Nic nie stracę” – i iść do przodu. Blogowanie to mój pierwszy projekt, w który uwierzyłam. I w ten weekend spełniłam swoje pierwsze marzenie z nim związane. Udało się!
Prawie 10 miesięcy temu, 1 sierpnia 2016 roku, dostałam w pełni dokończonego technicznie bloga od Kasi i odważyłam się poinformować o nim moich znajomych. Doskonale pamiętam pierwsze 3, a nawet 10 pierwszych osób, które pojawiły się na blogu. To, że pierwsza polubiła fanpage moja M. było bardzo miłe, za to fakt, że drugą osobą, była dziewczyna, której nie znam sprawił, że dosłownie oszalałam z radości! Rodzina i znajomi czasem przez grzeczność klikają, ale OBCY ludzi, sami, dobrowolnie wchodzą na bloga – szał! Możecie mi wierzyć lub nie, ale ja naprawdę wielu z Was kojarzę z komentarzy, jakie zostawiacie.
Pisząc pierwsze teksty marzyłam o tym, żeby pojechać na dużą konferencję, gdzie będę mogła poznać swoich idoli, których do tej pory znałam tylko wirtualnie. To było dla mnie coś tak odległego i nierealnego, że wręcz się z tego śmiałam. Zaczynając przygodę z blogiem myślałam, że wystarczy dobrze pisać. I tyle. Przeczytałam kilka mądrych książek i myślałam, że wiem dużo. Po kilku miesiąc praktyki okazało się, że w prowadzenie bloga trzeba włożyć mnóstwo serca, pasji oraz pracy. I pierwszy raz w życiu poszłam za głosem serca, no może drugi raz, bo pierwszy to poszłam za mężem moim 🙂 Kiedy otrzymałam bilet na konferencję do Poznania, przestałam się śmiać ze swoich marzeń i uwierzyłam, że ciężką pracą można wywalczyć wiele. Nawet sobie nie wyobrażacie mojej radości! To był moment, w którym niesamowicie się nakręciłam i uwierzyłam, że mogę więcej! Że to co robię ma sens! Teraz, po 3 dniach konferencji wiem, że blogowanie to coś, co chcę robić w życiu. Jechałam tam trochę niepewna, wystraszona, bo nikogo nie znałam, pełna emocji. I wiecie co jest fajnego w takiej imprezie? Fajne jest to, że czasem myślicie, że to co robicie to istne wariactwo, szaleństwo kompletne, które nie ma szans powodzenia. I w pewnym momencie spotykacie 1500 takich samych wariatów i okazuje się, że to wszystko ma sens. I w tym szaleństwie jest metoda.
Spotkałam koleżanki, które znałam do tej pory tylko wirtualnie. Poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi, którzy mają te same problemy co ja, te same sprawy ich nurtują i są szalenie zakochani w blogowaniu. Miałam okazję porozmawiać z tymi, których lubię i podziwiam. To dodaje energii! Uwierzcie mi na słowo! Ponad 10 prelekcji, ponad 20 praktycznych warsztatów – dla mnie ogrom informacji, kop motywacyjny i wielki mętlik w głowie! Pozytywny! Pierwszego dnia po powrocie do hotelu przez kolejne godziny zamiast spać, zdawałam mężowi bardzo dokładną relację. Drugiego dnia – opowiadałam mu o konferencji całą drogę powrotną, a jechaliśmy ponad 4 godziny! 🙂
Nie odpuszczajcie. Jeśli czujecie, że to co robicie ma sens, róbcie to. Choćby wszyscy wokół się śmiali i nie traktowali tego poważnie, choćby uważali że marnujecie swój czas – idźcie za głosem serca. Za pasją, za marzeniami. Nic nie przychodzi samo, ale ciężką pracą, wiarą w to, że się uda i nieoglądaniem się za siebie, można zdziałać wiele. Uwierzcie w swój sukces! Bo jeśli sami w niego nie uwierzycie, nic się nie uda. Dacie radę! Ja też dam! Bo mam cel, bo pierwszy raz w życiu czuję, że idę naprawdę dobrą drogą i już wiem co będę robiła, kiedy będę dorosła 🙂