Zawsze byłam za bardzo „za”. Od najmłodszych lat słyszałam, że jestem za chuda. „Ojej, ale ty jesteś chudzielec”, „Same żebra! Ty coś jesz?”, „Głupia moda, wszyscy się odchudzają”, „A wiesz, że jak się wygląda tak chudo, to wcale nie wygląda to dobrze?”, „Pomieszkaj u mnie miesiąc, to Cię podtuczę trochę”, „O, jak ty jesz jak wróbelek to nie ma co się dziwić, że taka chuda jesteś”, „Ja to wolę mieć trochę brzucha, przynajmniej jest się do czego przytulić”. Miałam nawet moment, kiedy chciałam trochę przytyć, bo przecież za chuda byłam. Ale się nie dało. Taką mam budowę, taką mam przemianę materii, że przytyć nie potrafię. A z drugiej strony – przecież moje BMI jest w normie, więc czym ja mam się przejmować? Tym, że ludziom coś nie pasuje?
Kasia była zawsze za cicha. Nawet dziś, trzyma się z dała od rozhisteryzowanych tłumów. Woli zacisze domowe, spotkanie przy kawie, a nie w klubie. Woli poczytać książkę, pooglądać z mężem film niż iść na dyskotekę. „Hej, w domu to nigdy męża nie znajdziesz”, „Taka cicha to pewnie każdy na głowę Ci wchodzi”, „Wyjdź z domu, bo zgnijesz tam”, „Zdziczejesz, jak nie zaczniesz do ludzi wychodzić”, „Ej, nie poradzisz sobie kiedyś w życiu”, „Więcej luzu, więcej szaleństwa by Ci się przydało”, „Kurcze, to Ty strasznie nudne życie masz… Pomóc Ci jakoś?”. I Kasia próbowała być bardziej szalona. Zaczęła ubierać się bardziej odważnie, poszła z koleżankami na dyskotekę i… wcale nie czuła, że jej życie zrobiła się naraz lepsze. A z drugiej strony – po co miała cokolwiek zmieniać, skoro ma fajne życie, fajnego męża, fajną pracę, tylko jest trochę nieśmiała? Po to, że ludziom coś nie pasuje?
Małgosia zawsze była za gruba. Nie miała figury modelki, ale do otyłości też jej brakowało. Cały czas była porównywana do szczuplejszych koleżanek. „Ja w Twoim wieku to ważyłam 10 kg mniej”, „Dobrze się czujesz z takim wyglądem?”, „Widziałaś jak Ola zeszczuplała? Zapytaj ją o dietę, może Ci podpowie jak schudnąć!”, „Masz świetne proporcje, tylko jakbyś schudła trochę”, „Do lata jeszcze pół roku, zdążysz zrzucić co nieco”, „Fajnie mają te chude, mu to musimy wziąć się za siebie, co nie?”. I Małgosia miała moment, kiedy zaczęła się drastycznie odchudzać, bo przecież w katalogach dziewczyny są szczuplejsze, i te ze studiów także. A z drugiej strony – po co miała to robić, skoro jest zdrowa, nie jest otyła, dobrze wygląda i świetnie się czuje w swojej skórze? Bo ludziom coś nie pasuje?
Grzesiu był niski. Od zawsze był najniższy w klasie. Nawet na studiach był kilka a czasem kilkanaście centymetrów niższy od kolegów. I o ile tym kolegom to nie przeszkadzało, o tyle rodzina zawsze była zatroskana. Pewnie gdyby się dało, wysłali by go na rozciąganie ciała, bo przecież 165 cm wzrostu to mało dla chłopaka. „Ojej, taki niski jesteś, mama Cię nie karmiła”, „Zośka, co tak słabo go karmiłaś, że taki mały urósł”, „Gdzie Ty żonę znajdziesz…”, „Dobrze, że taki mądry jesteś”, „Niby wzrost nie jest ważny, ale wiesz, może być Ci ciężko”, „Musisz znaleźć niską żonę, bo ani szpilek przy Tobie nie założy”. Grzesiu miał jakiś czas kompleksy związane ze wzrostem. Zamknął się w domu, rzadko wychodził z przyjaciółmi, czuł się gorzej, a rodzina go nie oszczędzała. Aż do dnia, w którym poznał przyszłą żonę i mamę trójki swoich dzieci. Dzisiaj się z tego śmieje, ale był moment, w którym wzrost był jego największym kompleksem. Bo ludziom coś nie pasowało.
Jowita ma szerokie biodra. Choć jest szczupła, biodra są wyraźnie uwydatnione. Zaczęło to być widoczne, kiedy poszła do liceum. I nie byłoby w tym nic dziwnego, Jowita nawet nie pomyślałaby, że może być to problem, gdyby nie ciotki i kuzynki, które na każdym spotkaniu rodzinnym ubolewały nad jej wyglądem. „Po kim Ty masz takie biodra?”, „To pewnie po babci Heni, ona była taka okrągła, dobrze że moje dziewczyny wzięły po niej biust, ha ha”, „No szerokie te biodra, ale przynajmniej łatwiej będzie Ci się rodziło. Nie martw się, zawsze to jakiś plus”, „Popatrz, kupiłam Ci taką sukienkę, doskonale zamaskuje Twoje biodra”. I Jowita zaczęła biodra maskować. Bo przecież każdy patrzy na nie, jakie są okrągłe, nikt tak dużych nie ma! Diety nie pomagały, ćwiczenia nie pomagały, zostawały tylko szerokie ubrania. Pewnego dnia Jowita za namową koleżanki poszła na lekcje tańca, gdzie… jej zaokrąglone biodra okazały się ogromnym atutem! Od tej pory, zaakceptowała siebie taką, jaka jest. A jej narzeczony zawsze powtarza, że jej biodra są bardzo apetyczne! Gdyby nie zbieg okoliczności, Jowita wciąż uważałaby swoje biodra za coś okropnego. Tylko dlatego, że ludziom coś się nie podobało.
Zawsze, ale to zawsze będziesz dla ludzi trochę „ZA”. Trochę za chuda, trochę za grupa, trochę za niska, trochę z za małym biustem, trochę z krzywymi nogami, trochę za nieśmiała, trochę za głośna, trochę za… inna.
A oni zawsze będą trochę ZA…
…. ZA bardzo wtrącać nos w nie swoje sprawy. Bo łatwiej skupić się na kimś, niż zobaczyć co u siebie na podwórku jest nie tak. Nie próbuj dostosować się do innych, bo i tak zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo będziesz za bardzo „ZA”. Zawsze. I NIGDY nie pozwól, żeby to, co innym się w Tobie nie podoba, zachwiało Twoim poczuciem własnej wartości i pewności siebie.
Dlatego bądź sobą. Bo taka jesteś najlepsza!