A jeśli coś mi w życiu nie wyjdzie?

Pamiętam taką scenę jeszcze z dzieciństwa. Tata wrócił z pracy, długo rozmawiali z mamą. Chyba nie byłam na tyle świadoma tego, o czym rozmawiają. Rano dowiedziałam się, że tata nie będzie pracował już tam, gdzie pracował. Że czeka nas kilka zmian. To też były czasy, kiedy jednak człowiek trzymał się jednej pracy, jaką ma. Wiecie co zrobił mój tata? Nic. Zakasał rękawy i znalazł inną pracą. Takie sytuacje zdarzały się jeszcze kilka razy. Sytuacje, z których moi rodzice nigdy nie robili problemów. Bo jeśli jedna praca im nie odpowiadała, zmieniali ją na inną. Jeśli chwilowo byli bez pracy, to też tragedii nie było, bo wiedzieli, że zaraz wymyślą coś innego. Kiedy plany i marzenia leciały na łeb, na szyję – oni szukali innych rozwiązań. Nie załamywali się, nie zakładali rąk na głowę i nie biadolili w kółko, jak jest im źle. Kiedy w życiu coś im nie wychodziło, próbowali czegoś innego. Bo jeśli plan A nie wypali, masz jeszcze nie tylko B, ale i cały alfabet.

Często jest tak, że wynosimy z domu wiele rzeczy. Nawet kiedy zarzekamy się, że absolutnie nic nie będziemy powielać. Że wszystko będziemy robili inaczej. Że nic nie będziemy powtarzali po rodzicach. Średnio to wychodzi… Wiem po sobie. Widzę. Pomijając wiele rzeczy, których nie chciałabym robić tak, jak oni, jest mnóstwo takich, za które jestem wdzięczna, że mogłam je obserwować i teraz robić tak samo. Widzicie, ja jestem nauczona tego, że jeśli w życiu coś mi nie wyjdzie, to… trudno. Zacznę robić coś nowego. Ważne, że będę z rodziną, że będę miała wsparcie. Nad resztą popracuję. Praca to… praca, poza nią też jest życie!

Lubię zmiany, lubię jak dużo się dzieje, lubię próbować nowych rzeczy. Lubię zakochiwać się w nowych rzeczach. Lubię, bo sprawia mi to ogromną przyjemność! Tak, jak ktoś lubi stabilną pracę na etacie, ja lubię co chwilę wymyślać coś nowego!

Takiego kopniaka dodatkowo dała mi choroba i wszystko to, co wydarzyło się w 2016 roku. Najgorszym roku, jaki przeżyłam. Pokazało mi to, że w życiu nie ma nic pewnego. Nie da się niczego zaplanować, nic nie jest na pewno. Nic. Dlaczego więc robić całe życie coś, co nie sprawia Ci radości, coś co Cię męczy, coś co sprawia, że źle się czujesz. Dlaczego przebywać z ludźmi, którzy podcinają Ci skrzydła, nie wspierają, wywołują poczucie winy. Wiem, wiem że każdy ma inną historię i jednym łatwiej podjąć pewne decyzje, innym trudniej. Wiem też, że można szukać nowej pracy, wciąż będąc w starej. Wiem, że czasem wystarczy zmiana stanowiska, otoczenia, żeby polubić to, co się robi. I lubić to. Nie kochać, ale lubić. Tyle wystarczy… Wiem też, że mnóstwo osób nie lubi tego co robi, ale chwilowo nie ma możliwości tego zmienić. Wiem też, że mnóstwo osób nie lubi tego co robi, męczy się w pracy, ale zwyczajnie nie chce im się zacząć czegoś nowego. Po prostu…

Zmiany, zmiany, zmiany… Zakochiwanie się od nowa w tym samym, poznawanie nowego i chwytanie tego, co przynosi życie. Czy to jest sposób na to, żeby w życiu wyszło? Gwarancja tego, że będą mówić o Tobie: “Hej, to ten któremu w życiu naprawę wyszło?” Nie wiem. Nie powiem Wam też, jak macie żyć. Nie zmienię Waszego życia, bo nie potrafię. Nie pomogę Wam się zmienić, jeśli Wy tych zmian nie chcecie. Jedyne co mogę, to opowiedzieć Wam swoją historię, pokazać swoją drogę i zainspirować. I pokazać, że jak w życiu nie wychodzi, to wcale nie jest to koniec świata…

Kilka dni temu kuzyn powiedział mi, że bardzo się cieszy, że ja w końcu zaczęłam robić to, co kocham. Że dawno nie widział mnie tak zadowolonej z życia, z pracy jaką wykonuję. I że on już dawno doszedł do tego, że pieniądze w życiu to nie wszystko. Że praca powinna dawać nie tylko pieniądze, ale i satysfakcję. Pieniądze są ważne. Co ja mówię, są bardzo ważne! Ale… można je zarabiać w sposób, w jaki się lubi. Przynajmniej spróbować. A nie w sposób, który męczy. Dużo też daje podejście do pracy. Coś co dla innych może być nudne, dla Ciebie może być niezwykle fascynujące. I oto chodzi! Żeby zakochiwać się w tym, co się robi. Żeby czerpać radość z tego, co się robi. Ze spotkań z ludźmi, których się lubi. Żeby samodzielnie kreować swoją rzeczywistość. A przynajmniej próbować. Żeby każdego dnia cieszyć się na nowe wyzwania. Oczywiście, zdarzają się gorsze dni, gorsze chwile, gorsze tygodnie. Wiem i Wy też wiecie, że doskonale o tym wiem. Ale właśnie te gorsze chwile pokazują, że jest w życiu o co walczyć.

I ja będę robiła to, co sprawia mi radość… bo sprawia mi to właśnie radość. I będę doszukiwała się w życiu dobrych momentów, nawet jeśli dla kogoś jest to infantylne. Bo jeśli mi coś nie wyjdzie, tego nikt mi nie zabierze. Wystarczy mi wieczorem dobra książka, wystarczy mi koc, wystarczy wieczór, nudny wieczór z mężem przed telewizorem. Wystarczy mi spotkanie z przyjaciółką i ciepła kawa, kiedy jestem zmarznięta. Wystarczy mi jak się przytulę do męża, kiedy jest mi źle. Wystarczy mi zabawa z dzieckiem klockami lego. Wystarczą mi zakupy w Biedronce i romantyczny wieczór w lokalnej knajpce. I kino w Domu Kultury. Wystarczy mi do życia naprawdę niewiele.

Każdy ma swoją drogę, każdy ma swoje zasady i przekonania. Ale nie każdy ma odwagę, żeby czasem z tej znanej ścieżki zejść… I to jest całkiem normalne, sama trzymam się tego, co dobrze znam. Bo czuje się bezpiecznie. ALE kiedy pojawia się okazja, żeby spróbować czegoś nowego, poznać coś nowego, wyjść ze strefy komfortu, przekroczyć pewne granice i zrobić krok do przodu, do marzeń – najpierw analizuję, a potem próbuję. Małymi krokami idę. Po prostu. I już nie mam z tyłu głowy “A co powiedzą na to inni”. 

I jeśli coś mi w życiu nie wyjdzie… To trudno. Chwilę popłaczę, popsioczę pod nosem, przytulę się do męża, wygadam przyjaciółce, przegadam z mamą przez telefon i… zamknę ten rozdział. Rozpocznę kolejny.

Lepiej żałować, że się spróbowało, niż całe życie wypominać sobie, że zmarnowało się szansę.

Wiecie co wczoraj o tej porze robiłam?

Byłam w Krakowie. Właśnie charakteryzatorka kończyła mój makijaż. Nagrywałam materiał video razem z marką Orsay. Modowy program.. ze stylistką Goshą Kusper! W życiu bym nie pomyślała, że będę miała taką fantastyczną przygodę z modą, a moją mentorką będzie właśnie Gosha. Kiedy o 2 w nocy zeszłam z planu, byłam zmęczona… ale tak cholernie zadowolona i dumna z siebie. Przekroczyłam kolejne bariery, przełamałam strachy, spróbowałam. I pomyśleć, że mogłam nie wziąć udziału w konkursie Orsay, bo przecież inni mają większe szanse niż ja. Bardziej się znają, lepiej wyglądają i takie inne nieistotne rzeczy. Bo może i mają to wszystko, ale nie wykorzystali szansy. Ja miałam mniejszą, ale ją wykorzystałam. I tego też Wam życzę :*

Wykorzystywać szanse. A jeśli się nie uda. Trudno. Będą kolejne.

———

Dlaczego to wszystko piszę? Bo często pytacie, skąd mam siłę żeby próbować. Czy się boję? Boję się, oczywiście! Ale chcę, żebyście tak jak ja uwierzyli, że kiedy w życiu nie wychodzi, to nie koniec świata… Że kiedy wszystko się wali, może to być początkiem czegoś nowego i wymusić w nas decyzje, których wcześniej byśmy nie podjęli…