Mówi o sobie: anonimowy żarłok w fazie reemisji. Prywatnie jest rolnikiem i naukowcem, żoną i niezwykle energetyczną kobietą o zaraźliwym poczuciu humoru. W Internecie znana jest jako Gruba Przesada – osoba, która ważąc 130 kg powiedziała dość, zawalczyła o siebie i dziś jest zdrową, znającą swoją wartość i zadowoloną ze swojego wyglądu piękną kobietą! Jednak nie poprzestała na tym! Swoją walką, przemianą, samozaparciem i ogromną konsekwencją wspiera i motywuje innych – pokazuje, że ciężką pracą można spełniać marzenia. Poznajcie Agnieszkę Jeske-Kaczanowską.
Agnieszko, kiedy nastąpił ten przełomowy moment, w którym powiedziałaś sobie DOŚĆ! Kiedy zrozumiałaś, że czas zawalczyć o siebie?
Momentu przełomowego nie było. To każdego dziwi. Nie stało się nic specjalnego, co zmotywowałoby mnie do walki. Po prostu wstałam rano, popatrzyłam na nagie ciało w lustrze i pomyślałam: już dosyć. I zaczęłam działać. Ale ani bóle kręgosłupa, ani wysiadające kolana, ani rozsądek, nie miały wpływu na moją motywacje czy decyzję. Po prostu to poczułam. I często, jak pytają mnie moi Czytelnicy, co mnie zmotywowało, to nie wiem co odpowiedzieć, a nie chcę dorabiać do tego ideologii. Po prostu tak poczułam, że już czas być tym, kim jestem ale do tej pory bałam się być.
Do podjęcia tak trudnej walki potrzeba mnóstwo siły i energii, samozaparcia i konsekwencji. Co dawało Ci i nadal daje kopa motywacyjnego?
Jak już się zdecydowałam na dietę i ćwiczenia oraz życie dla życia, a nie życie dla jedzenia, najbardziej motywował mnie mąż. On jest moim guru w tej kwestii, to mój stróż. Jak było mi źle, zawsze podnosił mnie na duchu, ale co najważniejsze – zawsze był i jest gotowy do działania. Co mam na myśli? Jak pytałam nieśmiało: A może wybierzemy się dzisiaj na rower i zrobimy 100 km? to zawsze mówił Tak. Nigdy nie mówił, jestem zmęczony, nie mam siły, nie mam nastroju – zawsze mi towarzyszył. On i moje koleżanki wspierali mnie w moich pierwszych nieśmiałych działaniach biegowych. Pamiętam jak dwa lata temu wzięłam udział w biegu Świętych Mikołajów. Wszyscy ludzie już poszli do domu, a ja robiłam jeszcze ostatnie okrążenie, wtedy mąż, jego siostra z chłopakiem, moje przyjaciółki czekali do końca z mikrofonem na mecie. Przybiegłam po 2 godzinach, a oni mimo zimna i zmęczenia czekali na mnie na mecie. Takie momenty były i są dla mnie najbardziej motywujące.
Zdecydowałaś się na operację zmniejszenia żołądka. Jak wygląda przygotowanie do niej, kto może się na nią zdecydować i jak wygląda życie po niej? Z tego co widzę, ludzie Ci jej zazdroszczą i uważają, że ona załatwia wszystkie problemy, a to nie jest prawda.
Może opowiem o tym po kolei jako pacjent. Jest to operacja ratująca życie, dla osób chorych na otyłość i borykających się z tzw. Otyłością olbrzymią. O kwalifikacji do niej decyduje chirurg ale także dietetyk i psycholog . Przed operacją należy spełnić szereg kryteriów i zrobić komplet badań, aby mieć pewność, że nie umrze się na stole i aby zmniejszyć do minimum możliwość wystąpienia komplikacji. Ludzie niestety nie rozumieją często, że to nie jest taki tam zabieg i że można podczas tej operacji umrzeć. Operacja jest jedynie narzędziem pomocy, bez niej bym na pewno nie utrzymała obecnej wagi, tego jestem pewna. Już 3 razy w swoim życiu chudłam po 30 i 40 kg, ale nigdy nie miałam tyle motywacji żeby wytrwać w diecie i dobrych nawykach. Teraz to co innego, na diecie jestem od ponad dwóch lat i może to głupio zabrzmi, ale jest cudownie. Odzyskałam swój umysł i już nie myślę jedynie co by tu pożreć . Przestałam być więźniem własnego nałogu. Ale jeśli ktoś zazdrości to wątpię, żeby miał uzwojone zwoje mózgowe. Nie ma czego zazdrościć. Wystarczy wejść na pierwsze lepsze forum dotyczące pacjentów bariatrycznych, gro z nich tyje z powrotem! Rzucają dietę, na fali entuzjazmu pozwalają sobie na małe co nieco, a kończy się na słodyczach i fast food’ach itd. Bo trzeba wiedzieć i zdawać sobie sprawę, że nikt nam buzi nie sznuruje, po operacji można jeść totalnie wszystko, może nie od razu, ale po 2 latach od operacji już tak. Na dzień dzisiejszy gdybym tylko chciała, mogłabym jeść totalnie wszystko. Ale nie chcę i nie robię tego. Bo porównuję otyłość z alkoholizmem i mówię, że jestem anonimowym żarłokiem w fazie reemisji.
Z pewnością, jak każdy, miałaś momenty zwątpienia. Co je powodowało? Jak z nimi walczyłaś?
Miałam i mam nadal momenty zwątpienia głównie wynikające z niskiego poczucia własnej wartości, ale to już wyniosłam z domu, potem szkoła i praca to pogłębiły. Jestem osobą, która nie była chwalona. Kiedyś pragnęłam np. żeby moi rodzice byli ze mnie dumni. Wiesz co mnie uwolniło z tej pętli? Moment kiedy zrozumiałam, że to nigdy nie nastąpi. Że nie jestem ich wyobrażeniem i nigdy nie będę, nigdy nie stanę się osobą którą chcieliby żebym była. Jestem sobą. I teraz biorę oddech i żyję dla siebie, nie dla innych. W tym momencie mogę powiedzieć Ci, że chwile zwątpienia zredukowałam do minimum, właśnie dlatego, że nie chcę nikomu niczego udowadniać i nie chcę już być osobą, którą inni by chcieli żebym była. Żyję dla siebie z mężem i kotem i jestem szczęśliwa. Dla siebie oraz dla nich – teraz też dla moich Czytelników, nie mogę się poddać. To, co mogę powiedzieć innym, to nie starajcie się nikogo zadowolić, nigdy to się nie uda. Żyjmy dla siebie.
Diety nie układałaś sama, zdecydowałaś się skorzystać z pomocy dietetyka. Jak wygląda Twój jadłospis? Co powiesz osobom, które decydują się same układać sobie diety nie mając o tym pojęcia lub posiłkując się tylko wiedzą z Internetu?
Diety nie układałam sama, ale też nie trafiłam na dobrego dietetyka (a byłam u kilku). Spotkałam się na przykład z tym, że pani dietetyk kserowała tę samą dietę kilku osobom nie robiąc nawet wywiadu lekarskiego, ale 250 zł inkasowała…. Bardzo słabe moim zdaniem. To co myślę, że było kluczem do tego, że schudłam, to regularne jedzenie. Naprawdę, wcześniej 3 razy już chudłam 30 – 40 kg ale zawsze tyłam z powrotem. I ta operacja jest takim moim mieczem, którym mogę wojować ze swoją chorobą. Bo otyłość, to potężna choroba, nigdy się z niej człowiek nie wyleczy, mimo, że schudnie, mimo, że je normalnie. Ta choroba czyha tylko na mały błąd, żeby znowu zaatakować lawiną. Ja się non stop pilnuję, ćwiczę minimum kilka razy w tygodniu, nie ma zmiłuj, jak to się mówi. Teraz jestem na diecie lekkostrawnej i bezglutenowej. Samemu jeśli ma się podstawową wiedzę o żywieniu, fizjologii człowieka, też można ułożyć sobie piękny i dobry zestaw posiłków, jednak ja jestem zwolennikiem konsultowania wyników, chociażby krwi z dietetykiem lub lekarzem. Żeby nie zaszkodzić sobie. Mam przemyślenia jeśli chodzi o dietetykę. Zdradzę Ci, że chcę ją zacząć studiować i marzy mi się własny gabinet.
Oprócz diety stawiasz też na aktywność fizyczną. To jest często coś, co zniechęca wiele osób do zmian – wysiłek. Czy ćwiczenia muszą być traktowane jako kara?
Moim zdaniem w procesie odchudzania dieta to 90%, a ćwiczenia 10%. A już w ogóle nadrzędnie miliard procent to psychika. Jeśli chodzi o sport, ciężko mi coś doradzać, bo ja uwielbiałam zawsze ruch, nawet jak ważyłam 130 kg lubiłam szwendać się po mieście, spacerować. Po prostu trzeba znaleźć taką aktywność, którą się lubi, przy której się uśmiechasz. Ja lubię jeździć na rowerze i nawet jak już boli mnie cały zadek, dalej jadę z uśmiechem. Ale nie ma co się zmuszać do nie wiadomo czego, czy wykonywania salt, bo po tygodniu skończymy na kanapie z paczką chipsów… Jednak metodą prób i błędów, testujmy ruch jaki się da.
Podczas realizacji celu, nie tylko odchudzania, niesamowicie ważna jest postawa bliskich osób. Jak było w Twoim przypadku – bliscy dopingowali, wierzyli, że się uda? Znam osobę, której tata zawsze powtarzał, że nie ma sensu się odchudzać, bo ma dziedzicznie grube kości i tendencję do tycia.
Wiem o co chodzi, też jestem z rodziny gdzie jedzenia się nie marnuje i należy wszystko zjeść z talerza. Schudnąć udało mi się dopiero w momencie, kiedy wyprowadziłam się z domu rodzinnego, więc coś w tym jest. W Internecie moją motywacją są moi fani i inne odchudzające się laski. W życiu moim motywatorem jest mój Paweł – on mnie wspiera ze wszystkich sił. Przez pierwszy miesiąc mojej diety jadł to samo co ja, żeby było mi łatwiej. Przeszedł ze mną na sałatę i kurczaka i razem byliśmy w tym. Mam też świetne koleżanki, na przykład dwie Ule, które znają się na żywieniu, na biochemii i metabolizmie i razem się wspieramy oraz dopingujemy w procesie przemian. Nikt nikomu nie przyniesie do domu kupnych słodyczy, zawsze zrobią dziewczyny coś bezglutenowego, coś bez cukru, coś pieczonego. To jest wspaniałe – takie zrozumienie.
Wiele osób stara się tłumaczyć swoją otyłość. Zdaję sobie sprawę, że są poważne choroby, które utrudniają utrzymanie prawidłowej wagi. Jak sama wspomniałaś, cierpisz na insulinoodporność i inne choroby, ale mimo to podjęłaś walkę i wygrałaś. Czy nie jest tak, że łatwiej usprawiedliwić się chorobą niż zacząć walczyć?
Oczywiście, że jest jak mówisz. Teraz, jak nie ważę 130 kg nie mogę już zrzucać wszystkich swoich niepowodzeń na karby otyłości. Nie mogę powiedzieć jest źle, bo jestem gruba! I to jest trudne, ta świadomość, że już nie ma wyjścia i trzeba zacząć żyć.
Prowadzisz profil na facebook’u Gruba Przesada, gdzie opisujesz swoją walkę. Mnóstwo ludzi Cię dopinguje, ale ja mam wrażenie, że robisz to, aby pokazać innym, że można, że da się. To jest niesamowite, że dajesz im nadzieję, pokazujesz że masz swoje słabości, ale jesteś na tyle silna, żeby je pokonać. Bo masz cel i konsekwentnie go realizujesz. Jak ludzie reagują na Twoje teksty, na zdjęcia, metamorfozę?
Wydaje mi się, że biorą się za siebie. Że widzą, że jak jej się udało to i mi się uda i to jest mój cel. Szczególne miejsce w moim sercu mają osoby chorobliwie otyłe. Im najbardziej chciałabym pomóc i pokazać, że nie muszą zażreć się na śmierć. Życie dla życia, a nie życie dla jedzenia – to jest możliwe. To chcę im pokazać.
W jaki sposób zmotywowałabyś innych do podjęcia walki? Jak pokonać swoje słabości i zrobić ten pierwszy krok? Bo przecież warto. A Ty jesteś tego idealnym przykładem!
Hmm… podejść teraz do lodówki, wywalić wszystko, co nie powinno się znajdować w domu i zacząć żyć. Żyć dla siebie, a nie żyć dla żarcia. Jeśli rodzina nie pomaga, co to za rodzina? Jeśli partnerka czy partner nie wspiera tylko poniża, wywala że: nie uda ci się, ale znowu przytyłaś – pozbyć się takich robali ze swojego życia, nie dawać się zdołować. Pozbyć się pseudo znajomych – zazdrosnych i zawistnych ludzi. Zrobić czystkę w życiu, czystkę w lodówce, a wszystko się uda.
I najważniejsze dla mnie pytanie – jak zmieniło się Twoje życie, od kiedy rozpoczęłaś swoją prywatną walkę z kilogramami? Bije od Ciebie optymizm i niesamowite chęci do działania. Domyślam się, że zmieniła się nie tylko Twoja figura, ale i nabrałaś większej pewności siebie i motywacji do działania. Zgadłam?
Jestem szczęśliwa. Jestem w stanie podbiec do autobusu! Zawiązuję buty w przykucu! Mam kondycję do biegania w pracy po schodach. Nie muszę już kupować ubrań wg. kryterium: bo na mnie wchodzi, tylko: bo mi się podoba. Jestem uśmiechnięta, nie zamulam. Paweł mówi, że jestem radosna i stałam się piękną osobą mentalnie, nie narzekam tyle ile kiedyś. Nie zwalam swoich wszystkich niepowodzeń na moją wagę. Znowu mam marzenia… a przy 130 kg przestałam marzyć. Także, jest o co walczyć.
Dziękuję za rozmowę Agnieszko i trzymam za Ciebie mocno kciuki! Twój gabinet dietetyczny to będzie strzał w dziesiątkę – bo będziesz dawała pacjentom to, co najważniejsze, czyli autentyczne zrozumienie i wsparcie! Powodzenia!
Agnieszka Jeske-Kaczanowska
O sobie mówi tak: Z wykształcenia jestem rolnikiem i naukowcem zajmującym się glebami i ochroną środowiska, co ważne moja praca jest także moim hobby. Jestem pasjonatką tematów związanych z dietetyką i bariatrą , rysem psychologicznym osób chorobliwie otyłych. Mam wspaniałego męża, który jest moim najlepszym przyjacielem, mentorem i trenerem w jednym. Mamy kota, którego rozpieszczamy jak tylko możemy, mimo, że budzi nas o 3 w nocy i domaga się głasków.
Agnieszkę znajdziecie na facebooku, gdzie prowadzi profil Gruba Przesada (KLIK). Jeśli macie do niej pytania, potrzebujecie motywacji i wsparcia – koniecznie zapoznajcie się z jej działalnością. Ta dziewczyna to wulkan energii, który daje mnóstwo siły. Czy widzicie tę radość w jej oczach? Coś czuję, że Aga ma jeszcze wiele to pokazania temu światu 🙂 Ja ją uwielbiam!
fot. Własność Agnieszki.
*Jeśli podążasz za marzeniami, konsekwentnie realizujesz swój plan na życie, motywujesz innych lub robisz coś absolutnie wyjątkowego – napisz do mnie! Razem zainspirujemy innych do działania! Mój e-mail: kontakt@kinka.com.pl. Możesz także zostawić wiadomość na facebooku.