Nie ważne, jacy są starsi ludzie – z racji wieku, życiowego doświadczenia i z urzędu należy im się szacunek. I koniec. Pewnie nie raz słyszeliście takie frazy – ja też. I mimo całej życzliwości, jaką darzę ludzi starszych uważam, że starszym należy się tak samo szacunek, jak innym. A jeśli już wszystkich traktujemy równo, to starsi, podobnie jak i młodsi, na szacunek powinni zapracować.
Moja znajoma ma babcię i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ta babcia jest rodem z filmu „Starsza Pani musi zniknąć”. Spotkałyśmy się z M. w niezbyt sprzyjających okolicznościach, ale przynajmniej miałyśmy sporo czasu na długą rozmowę. Jej spora część dotyczyła właśnie babci. Babcia ma 80 lat, choć wygląda na dużo mniej – jest w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. Ma tylko jeden feler – nie da się z nią żyć. Od rana narzeka i rozkazuje kto co ma robić, czuje się królową ogniska domowego. Kiedy M. lub jej rodzice wracają z pracy do domu, babcia stoi nad nimi i pyta, dlaczego znowu siedzą i nic nie robią. Bonusowo rozpowiada sąsiadkom, że tylko ona sprząta i ogarnia dom z podwórkiem, bo reszcie się nie chce… Dogryza współlokatorom, obraża ich i całymi dniami opowiada, jak to wszyscy wokół mają wspaniale, a u nich taki „syf”. Czasem babcia tak się czepia , że doprowadza M. do łez. Babcia ciągle powtarza, że jak umrze, to rodzina sobie bez niej nie poradzi, na co M. odpowiada „Ty szybko nie umrzesz. Musisz najpierw odpokutować na ziemi za swoje grzechy”. I tylko tym zamyka starszej pani usta. Zapytałam, dlaczego mama M. nie poprosi brata lub siostry, żeby oni teraz zajęli się babcią. Okazało się, że babcia ubóstwia pozostałe dzieci i ich dzieci, jednak z uwagi na ten sam charakter nie wytrzymaliby ze sobą nawet jednego dnia.
Długo analizowałam sytuację M. Babcia jest straszna – i nie ma tu znaczenia fakt, że jest starsza, a na starość ludzie się zmieniają. Babcia M. zawsze taka była – 10 lat temu, 20, 30, 60. Ot, taki złoty charakter.
Zapytacie dlaczego rodzice M. nic z tym nie zrobią. Tata puszcza docinki babci mimo uszu, a mama bierze tabletki na uspokojenie, kiedy już nie wytrzymuje nerwowo. I tak żyją, przyzwyczaili się. Zostali wychowani tak, a nie inaczej, dlatego znoszą humorki babci. Bo pokolenie moich dziadków i moich rodziców zostało wychowane tak, że starszym należy się szacunek. Bez względu na wszystko. Są starsi, dużo w życiu przeszli i trzeba ich szanować i być wobec nich grzecznym.
Nie zmienia to jednak faktu, że na szacunek należy sobie zapracować – w każdym wieku. Nikomu nie należy się z urzędu. Nie może być tak, że wymagamy od kogoś szacunku jednocześnie nie szanując jego. Bo szacunek to coś, na co się pracuje latami. Bo szacunek to życzliwość wobec drugiego człowieka, taka niewymuszona, taka z serca.
Mieszkałam kilka lat we Wrocławiu. To, co dzieje się w autobusach miejskich lub tramwajach czasem w głowie się nie mieści – starsze babcie chwytają kule pod pachę i biegną na czerwonym świetle na tramwaj. A w środku od progu krzywią się i głośno komentują, że są zmęczone i muszą usiąść, a ta niedobra młodzież nawet nie wstanie z miejsca. Ostatnio byłam świadkiem, jak to na badaniu krwi córka przywiozła mamę na wózku inwalidzkim – oczywiście weszły bez kolejki. Po wyjściu zapakowały wózek do auta i poszły na zakupy. To już cwaniactwo i także wynika z kwestii charakteru.
Nie neguję szacunku wobec ludzi starszych, absolutnie! Uważam, że są skarbnicą wiedzy i doświadczenia, że mają mądrość życiową i w przeważającej większości są zwyczajnie wspaniali. Tak jak mój 87-letni dziadek – to po prostu dobry człowiek, do rany przyłóż. Cóż się jednak dziwić, skoro całe życie był przyzwoitym człowiekiem, to i takim został na starość. Ale zdarzają się takie egzemplarze jak babcia M. – powtarzam dla jasności, że jej trudny charakter nie wynika ze starości, a zwyczajnie z tego, że zawsze taka była. I jak się tutaj odnaleźć?