Prosty sposób na niedobory żelaza. Moje absolutne odkrycie, które uratowało mnie w ciąży i po jodoterapii

Moja mama opowiadała mi, że kiedy była ze mną w ciąży, panowało przekonanie, że czerwone wino korzystnie działa na poprawę morfologii i zbawiennie na czerwone krwinki. I jest niezastąpione w walce z anemią. Nawet nie wiesz, jak odetchnęłam z ulgą, kiedy mama przyznała, że mimo zapewnień innych, że to działa, ona na taką kurację się nie zdecydowała. Uff! Piła za to soczki z czarnej porzeczki przywożone z NRD. Bo anemia w ciąży to problem bardzo powszechny, znany kobietom od lat. Ja też miałam problem z niską hemoglobiną w ciąży. Ale udało mi się skutecznie z nią wygrać – i to naturalnie!

W pierwszej ciąży moje żelazo było strasznie niskie. Od połowy lekarz przepisał mi tabletki – trzy razy dziennie, a i tak żelazo było na poziomie zaledwie 10, czyli poniżej normy dla kobiet w ciąży. Wiem, że składało się na to wiele czynników. Przez pierwsze tygodnie przez ciągłe mdłości i nudności chudłam. Później, niemal do końca ciąży nie ruszałam mięsa, nie dawałam rady. Z zielonymi warzywami też był kłopot. Przez ostatnie 4 miesiące piłam codziennie sok z buraka. Każdego dnia wyciskałam sok w wyciskarce i zmuszałam się do wypicia go. Jak się później okazało, robiłam to źle, bo piłam od razu po wyciśnięciu, a powinno się odczekać minimum 30 minut. Pamiętaj o tym! Jest wtedy zdecydowanie lepiej strawny dla wątroby i żołądka. Czy to mi pomagało? Średnio, bo mimo suplementowania żelaza, ledwo mieściłam się w normach.

Tym razem było inaczej. Od początku postawiłam na dietę i naturalne suplementy – wiedziałam, że muszę ograniczać ilość tabletek, choć finalnie, w ostatnim miesiącu, przyjęłam ich prawie 450. Od ok 30 tygodnia miałam podejrzenie cholestazy ciążowej, tak jak w poprzedniej ciąży. Od początku dbałam o lekkostrawną dietę, dania bogate w witaminy, żeby jak najmniej przyjmować ich w formie tabletek. Tym razem brałam tylko jeden zestaw witamin składający się z 5 składników, rekomendowanych przez Polskie Towarzystwo Ginekologiczne: jod, żelazo, witamina D, kwas foliowy i DHA. Stawiałam na zbilansowaną dietę, piłam soki owocowo-warzywne, koktajle, jadłam sałatki wielowarzywne, dbałam o to, żeby menu było bardzo różnorodne, a z drugiej strony lekkie. Pokochaliśmy nawet dania z parowaru 🙂 Całą rodziną! Wiadomo jednak, że żelazo w ciąży mimo to lubi spadać. Wtedy postawiłam na… jedyne dozwolone czerwone wino w ciąży, które zdziałało absolutne cuda!

Zakwas z buraka!

Produktom alkoholowym mówimy w ciąży głośne i zdecydowane NIE. Przecież najmniejsza ilość alkoholu, nawet wina, może być tragiczna w skutkach dla maluszków. Niestety, wciąż panuje przekonanie, że czerwone wino nie tylko nie szkodzi, ale i pomaga leczyć anemię. Nie, nie i jeszcze raz nie! Podnosi poziom żelaza, ale i poprawia całą morfologię oraz odporność organizmu – zakwas z buraka. Pamiętam, kiedy pierwszy raz zapytałam na blogu, co polecacie na żelazo – niemal jednogłośnie usłyszałam, że zakwas z buraka. Nie powiem – podchodziłam nieco sceptycznie do tego, ponieważ nie mogłam sobie wyobrazić jego smaku. Zadzwoniłam do mojej teściowej – ona zawsze robi barszcz na zakwasie. Oczywiście, z przyjemnością powiedziała, że mi zrobi – ale chwilę to potrwa. Nie czekając długo, weszłam w internet i zaczęłam szukać. Znalazłam, zamówiłam i drugiego dnia był u mnie. Miałam lekkie obawy, bo jednak to był środek lata, a zakwas powinien być po przygotowaniu przetrzymywany w lodówce – przyszedł szczelnie zapakowany w termicznym, styropianowym opakowaniu. Co więcej, na stronie wyczytałam, że Olini wysyła zamówienia od poniedziałku do czwartku, żeby zakwas niepotrzebnie nie spędzał weekendu w podróży – jest wysyłany od razu i kolejnego dnia bezpiecznie siedział już w mojej lodówce 🙂 W ciąży człowiek dużo bardziej chucha na zimne i dla mnie te informacje były na wagę złota – bezpieczeństwo ponad wszystko! Uff! Pamiętam do dziś, jak się stresowałam, zanim wypiłam pierwszą porcje – zatkałam nos i przechyliłam szklankę.

Hej, to było dobre! Lekko kwaskowe, czosnkowe, trochę jak barszcz na zimno, naprawdę smaczne! Koleżanki rozcieńczały go sokiem jabłkowym lub wodą – też fajna opcja, jeśli smak jest zbyt intensywny. W końcu każdy sposób jest dobry, żeby żelazo poszło w górę. I tak do końca ciąży piłam albo zakwas przygotowany przez teściową, albo ten z Olini.

Oczywiście, zakwas możesz przygotować sama – to podobno wcale nie jest trudne! W internecie jest mnóstwo przepisów. Ja niestety się nie zdecydowałam, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam. Bałam się też, że nie poznam, czy jest dobry, czy zepsuty. Nie chciałam ryzykować, dlatego piłam zamiennie zakwas, który przygotowywała mi mama Radka i kupny. Za ten z Olini, rodzinnej olejarni, ręczę – bo naprawdę wypiłam ich dużo. Wyniki do końca były rewelacyjne – a badałam krew co 3 tygodnie. Oczywiście, poziom żelaza i stan morfologii zawsze konsultuj z lekarzem – bo to on wie najlepiej, czy wystarczą działania naturalne, czy trzeba jednak wprowadzić farmakologię!

Wpadnij na mój instagram, gdzie dużo opowiadam o zdrowiu 🙂

Co więcej, zakwas piję nadal – kilka łyżek dziennie, dla odporności. Ale jak pewnie się domyślasz, zakwas to nie tylko odporność, to szereg innych niezwykle ważnych właściwości m.in.:
– ma niższy indeks glikemiczny niż surowe warzywa, co jest istotne dla osób z insulinoopornością oraz cukrzycą,
– stanowi naturalne źródło probiotyków i prebiotyków, a jak wiemy, odporność zaczyna się właśnie w jelitach,
– jest naturalną osłoną dla jelit w czasie i po antybiotykoterapii,
– zakwas z kapusty wzmacnia włosy i skórę, bo jest naturalnym źródłem siarki,
– uzupełnia niedobory witaminowe, ponieważ zawiera kwas foliowy, wspomniane żelazo oraz witaminy C, A i z grupy B.

Pewnie interesuje Cię jeszcze jedna kwestia – cena. Zaskoczę Cię, bo jest bardzo sympatyczna – litr zakwasu, który wystarcza na 2-3 tygodnie, to 40 zł.

Wyczytałam też, że zakwas z buraka może stanowić jedną z 5 porcji warzyw i owoców, jakie powinny zjadać dzieci. Spróbuję z Kacperkiem i dam znać, jak efekty. Pola jeszcze musi poczekać – zakwasy mają w sobie dużo soli, a dzieci nie powinny jej jeść do ukończenia pierwszego roku życia. Polcia 12 miesięcy skończy w październiku, czyli na początku okresu chorobowego, jesiennego. I to będzie dobry czas, żeby wprowadzić zakwas dla wspierania odporności. Zdradzę Ci tutaj ciekawostkę: na anemię spowodowaną niedoborami żelaza cierpi ponad 40 procent dzieci do drugiego roku życia. Dużo, naprawdę dużo. Dlatego warto pomyśleć o włączeniu do diety zakwasu, zwłaszcza, jeśli maluchowi brakuje naturalnych źródeł żelaza.

Nie tylko zakwas z buraka 🙂

Ostatnimi czasy dużo mówi się o kiszonkach i ich rewelacyjnych właściwościach. Kiszona kapusta i ogórki kiszone – nasze polskie super foods. Coraz częściej wspomina się także o piciu soku z kiszonej kapusty – można wyciskać w wyciskarce, a także o zakwasie z kapusty. Choć dla mnie hitem jest zakwas z marchewki i buraka – i tutaj moja propozycja dla Ciebie. Jeśli chcesz zacząć pić zakwas z buraka, może warto zacząć od takiego łączonego z marchewką? Smak jest bardzo delikatny, słodkawy. Pamiętaj – jeśli kupujesz zakwasy, sprawdź, czy są dobrze przetrzymywane, czy wysyłane są szczelnie zapakowane w opakowania termiczne, czy nie leżą kilka dni na magazynie. To są produkty niepasteryzowane, trzeba przechowywać je w lodówce, łatwo się psują – zadbaj o to, dla swojego bezpieczeństwa.

To co?

Zdrówko!

Wpis powstał we współpracy z cudowną rodzinną olejarnią Olini.

 

Dołącz do mnie na instagramie – codziennie mnóstwo dobrej energii
i pysznej, gorącej kawy. Ja stawiam 🙂
@kinka_karolina_wilk