Uratowałaś mi związek i życie. Dziękuję.
Szczerze? Ścięło mnie z nóg, bo jednak nie tego się spodziewałam. Kiedy zobaczyłam jej numer na dzwoniącym telefonie, spodziewałam się usłyszeć pretensję, złość i prośbę o niewtrącanie się w jej życie. Ostatnim razem, kiedy rozmawiałyśmy, było mnóstwo złych emocji, żalu i pretensji. I pewnie dlatego nie chciałam odebrać telefonu. Chwilę później napisała mi sms: “Odbierz. Mam Ci do powiedzenia jedno słowo”. Zestresowana oddzwoniłam. I zanim powiedziałam “Aga posłuchaj, ja tylko chciałam…” – ona mnie ubiegła. I z wyraźną ulgą w głosie usłyszałam: “Dziękuję”.
Jestem naprawdę daleka od pouczania innych i mówienia im, jak mają żyć. Tym razem też nie mówiłam za dużo, zwyczajnie się zdziwiłam, kiedy Aga powiedziała mi, że w pracy spędza codziennie minimum 12 godzin, że bierze dodatkowe projekty, bo przecież ktoś zrobić to musi, że woli wieczorem zostać w biurze i na spokojnie popracować, bo w domu, to nie da się skupić, a w każdy weekend wyjeżdżają gdzieś z Tomkiem i znajomymi, żeby pobyć razem. Tak słuchałam, słuchałam i jakoś nie chciało mi się to wszystko zlepić w całość. Kiedy stałyśmy na parkingu i już miałyśmy się rozchodzić, w końcu zadałam to pytanie, pewnie nieświadomie, potem żałowałam, że nie ugryzłam się w język, ale to samo cisnęło się na język: “Aga, przed czym Ty uciekasz? Czemu tak naprawdę nie chcesz wracać do domu?”.
Minęło kilka miesięcy, bo tyle czasu się do mnie nie odzywała. Jej telefon z jednej strony mnie ucieszył, a z drugiej przeraził. Kiedy usłyszałam: “Dziękuję” i mocno odetchnęłam, Aga powiedziała, że początkowo była na mnie wściekła. A potem zdała sobie sprawę, że poruszyłam czuły punkt. Zmierzyła się z czymś, do czego nie miała odwagi się wcześniej przyznać. Mieli z Tomkiem mnóstwo nierozwiązanych spraw, mieli rozmowy o dziecku, od których ona uciekała, przez co w weekendy spotykali się ze znajomymi, żeby się po prostu nie kłócić. Borykała się też z niską samooceną, którą wyniosła z domu, a pochwały w pracy pozornie budowały jej poczucie własnej wartości – czego paradoksalnie Tomek nie rozumiał, bo on wyniósł z domu wysokie poczucie własnej wartości. Problemy piętrzyły się, bo się nie rozumieli, a nie rozumieli się, bo nie rozmawiali, a nie rozmawiali, bo ona ciągle była w pracy. Ta historia skończyła się dobrze, bo zaczęli na nowo pracę nad sobą.
Dlaczego nie chcesz wracać do domu?
Praca potrafi pochłonąć człowieka, wiem o tym doskonale. Wspaniale, kiedy daje satysfakcję i spełnienie, kiedy jest realizacją marzeń. Kiedy dzięki niej możemy sobie pozwolić na spełnianie tych marzeń. Ale praca, to tylko praca. Kiedy pracoholizm zaczyna sprawiać, że ranimy najbliższych, zaniedbujemy ich, jesteśmy obok naszych bliskich, a nie z nimi. Kiedy więcej przyjemności dają Ci kolejne godziny w biurze, wieczór przed komputerem, niż ktoś, kto czeka w domu, wtedy powinna zapalić się taka czerwona lampka w głowie, która powie: “Hej, stop. Co sprawia, że wolisz chodzić do pracy, spędzać tutaj niepotrzebnie dodatkowe godziny, zamiast być w tym czasie z żoną, mężem, dziećmi, zamiast odpoczywać. Co sprawia, że rezygnujesz z życia po pracy, a żyjesz tylko pracą?”
Po rozmowie z Agą zaczęłam dużo czytać na ten temat, rozmawiać z ludźmi i jednym z wniosków było to, że pracoholizm to często tylko wymówka. Dlatego jeśli problem dotyczy też Ciebie lub Twojej drugiej połówki, jeśli jedno z Was spędza w pracy bardzo dużo czasu, jeśli jedynym tematem w domu jest tylko praca, zastanów się, czy ten pracoholizm nie jest tylko wymówką i ucieczką od problemów. Bo praca jest ważna, ale to tylko praca, jest też życie poza nią. Dawno temu rozmawiałam na ten temat z psychologiem – pracoholizm to często problem, problem z którego trzeba się leczyć. Ale nie każdy, kto poświęca pracy poza domem długie godziny, jest pracoholikiem lub zmusza go do tego sytuacja zawodowa czy prywatna – bardzo często praca okazuje się ucieczką od problemów, a wymówki, dlaczego musiałem zostać w pracy, znajdują się przecież zawsze. A niestety, ja się ciągle spotykam z gloryfikowaniem długich godzin pracy – bo skoro długo pracujesz, to dobrze pracujesz i jesteś pracowity. A jeśli poświęcasz pracy mało czasu, jesteś leniwy i co Ty o prawdziwej pracy możesz wiedzieć. Na szczęście coraz więcej mówi się o wydajności pracy, która jest tutaj najważniejsza.
Dlaczego więc nie chcesz wracać do domu, wolisz brać nadliczbowe godziny, choć wcale nie musisz, spędzać wieczór w biurze, zamiast z ukochaną osobą w domu? Powodów może być mnóstwo, warto więc pogadać szczerze… samemu ze sobą. Czy ja w ogóle chce wracać do tej osoby, która jest w domu? Jeśli nie, to dlaczego? Czy są jakieś nierozwiązane sprawy, które mnie męczą? Czy są problemy, od których uciekasz? A może w pracy czujesz się bardziej doceniana? Może tyle godzin w pracy, wysokie stanowisko, pomagają Ci walczyć z niską samooceną i podnoszą Twoje poczucie własnej wartości? Może uciekasz od zwykłych prac domowych, które zrobi ktoś za Ciebie, kiedy Cię nie będzie. Co sprawia, że nie chcesz tam wracać? Ostatnio wpadł mi w ręce wywiad, w którym psycholog mówił, że uciekamy w pracę wtedy, kiedy mamy zaniedbane inne sfery życia.
Rozmowa. Tylko ona pozwoli to wszystko poukładać i zacząć naprawiać. Nie da się ciągle zamiatać problemów pod dywan i udawać, że ich tam nie ma. Bo z tych kilku nierozwiązanych spraw, zrobi się kupka – najpierw mała, potem większa, a potem na tyle duża, że się o nią potkniesz i upadniesz. Czasem taki upadek otwiera oczy, a czasem… orientujesz się, że nie ma kto Ci już podać ręki wstać. O relacje trzeba dbać. Bo trzeba być razem, a nie… bywać. Zarówno z kimś, jak i… ze sobą.
Stylizacja: ORSAY