Powiem Wam tylko tyle – to był fantastyczny rok! Dziękuję, że jesteście ze mną i.. zapraszam Was do krótkiej lektury dziesięciu tekstów, które najbardziej polubiliście w zeszłym roku!
Prawdziwy powód, dlaczego mam
tylko jedno dziecko
Ten temat wraca jak bumerang. Zawsze znajdzie się ktoś, kto czuje się w obowiązku przypomnieć mi, że mam już skończone 30 lat, tylko jedno dziecko, a zamiast rodzeniem kolejnego, zajmuję się pracą. Zawsze znajdzie się ktoś, kto czuje się w obowiązku powiedzieć innym, myśląc że do mnie to nie dojdzie, że czas najwyższy zajść w ciążę, bo z każdym kolejnym rokiem będzie trudniej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pomiędzy wierszami wytknie, że z jednym dzieckiem to mam high life i nie wiem co to trudy macierzyństwa, bo co ja tam z jednym dzieckiem mogę wiedzieć. Zawsze znajdzie się ktoś, kto usilnie zechce mi wytłumaczyć, dlaczego warto mieć kolejne dziecko. Tylko dlaczego ten ktoś nie może zrozumieć, że ja to wszystko wiem. A nie da się namówić na dziecko kogoś, kto nie może go mieć.
Jak zacząć żyć PO chorobie?
„Nas to już nic w życiu dobrego nie spotka, nigdy nie będziemy całkiem zdrowe” – pamiętam, kiedy koleżanka powiedziała mi to zdanie. Zmroziło mnie. Dosłownie. Wiem, jak wielkim obciążeniem psychicznym może być choroba. Wiem też, że często to, co wydaje się końcem jest początkiem. Ale to samo nie przyjdzie. Trzeba dać coś od siebie. Znowu.
Tajemnica udanego związku, czyli
o zasadzie 4 „S”
Pamiętam, że kiedy odprowadzał mnie do domu w ten ciepły, lipcowy wieczór… a może poranek, bo to była 4 nad ranem, wiedziałam, że to ten. Choć mieliśmy tylko po 18 lat. Podobno takie rzeczy się czuje. I choć przegiął na pierwszym spotkaniu, dałam mu szansę. Pamiętam, jak czekałam na pierwszego sms’a, później na pierwszą randkę. Pamiętam, jak poszliśmy pierwszy raz do kina. Pamiętam, jak chodziliśmy po lekcjach do parku, na herbatę w zimowe popołudnia i jak potrafiłam godzinami szykować się na randkę. I że zarzekałam się, że motyle nigdy nie odfruną. Bo jesteśmy zakochani. Odfrunęły.
Mamo, opanuj się! Litości…
Kolejny raz trafiłam tam, gdzie internet się kończy. W miejsce strasznej licytacji. Kolejny raz się we mnie zagotowało. Kolejny raz stwierdziłam, że część mam wraz z urodzeniem dziecka urodziło też kawałek rozumu… Kolejny raz nie mogę zrozumieć, jaką krzywdę kobiety potrafią wyrządzić kobietom. Kolejny raz nie mieści mi się w głowie, jakim prawem ktoś może nazywać się lepszą mamą od drugiej. Kolejny raz w tej dyskusji brakuje bardzo ważnej strony, często pomijanej. Strony która w tej durnej licytacji wygrywa. Nie chciałam użyć tego słowa, ale trudno. A wiecie czym wygrywa? Bezwarunkową miłością.
Rola życia
Anioły istnieją, wiedziałaś? Ja nawet je poznałam, rozmawiałam, podtrzymywałam się na ich ramieniu, wypłakiwałam się im i czułam ich obecność. A mówią, że na ziemi ich nie ma. A one są, mówię Ci. Są ciche, bardzo serdeczne i ciepłe, trzymają za rękę, łapią kiedy się potykasz i ocierają łzy, kiedy płaczesz. Są.
Nie było Cię, Mamo…
Nie było Cię Mamo… kiedy dziecko wydało pierwszy krzyk, wtedy kiedy był czas na kongurowanie i przytulanie z całych sił, żeby pocałować i zapewnić, że ten maleńki człowiek jest teraz całym Twoim światem. Nie było wzruszenia i łez niezdarnie wycieranych z buzi dziecka, jakie zazwyczaj zalewają jego małe, delikatne czółko, bo mama nie może się uspokoić ze wzruszenia…
Życie nie jest sprawiedliwe…
Życie nie jest sprawiedliwe. Zawsze są tacy, którzy stanęli do dwóch kolejek i zabrali wszystko dla siebie, przez co ten drugi dostał mniej. Ktoś dostał lepszy dom, inny fajnego męża, ktoś lepiej przyswaja wiedzę, inny ma świetną pracę, ktoś miał pecha i zachorował. Ktoś ma możliwości, a ktoś drugi nie… Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Ja nigdy nie pytałam: „Dlaczego ja?„. Pytałam: „Co dalej?”. Do tamtego dnia. Dnia, w którym usiadłam i się zastanowiłam, dlaczego to wszystko mi się przydarzyło. Dlaczego życie jest niesprawiedliwe. Wtedy dostałam maila od jednej z Czytelniczek: „Już wiem, czemu to się akurat Tobie przydarzyło”. O cholera jasna.
Ta jedna rzecz sprawiła, że uniknęliśmy kryzysu w związku, kiedy urodziło się dziecko
„Po urodzeniu dziecka nic się nie zmieni, będzie jak dotychczas. Po prostu będziecie teraz w trójkę” – słyszałam wiele razy, a Ty? I gdyby tak na to spojrzeć – faktycznie, nic się nie zmienia. Dzień ma wciąż 24 godziny, po wiośnie przychodzi lato, woda na kawę zagotowuje się w takim samym tempie, a dom sam się nie posprząta. Wszystko jest takie, jak było. Świat się na chwilę zatrzymał, urodził się mały, upragniony człowiek i znów ruszył tym samym tempem. Małe dzieci dużo śpią, będziecie z nim podróżować, chodzić po mieście. Nie będziecie zmieniać swoich przyzwyczajeń. Wszystko będzie takie, jakie było. Tylko teraz we troje. A przecież dziecko tylko umacnia związek!Tylko… dlaczego chodzę wciąż niewyspana, pięć razy odgrzewam kawę w mikrofalówce, nie mam czasu ugotować porządnego obiadu, a czasem nawet zjeść kanapki. Czasu brakuje, doba się nie wydłuża, dziecko jest pępkiem Twojego wszechświata. Kochasz całym sercem Ty, i on. A jednak. Jest ciężko. Dla świata nie zmieniło się nic, a dla Was – wszystko. Narodziny dziecko są… poważnym sprawdzianem dla związku.
Życie nie ma z Tobą problemu. To Ty masz problem z życiem
Byłam tam wczoraj kolejny raz. W miejscu, gdzie czas biegnie całkiem inaczej. Tutaj, jak nigdzie indziej liczy się być. Mieć zdaje się nie mieć żadnego znaczenia. Chyba, że mieć oznacza kolejne godziny z rodziną, dodatkowe minuty w ramionach męża, sekundy przeznaczone na wymianę uśmiechów i chwile beztroski. Beztroski, która tutaj jest na wagę złota. Masz przeczucie, że jak przekraczasz te mury, to zostajesz obdarta ze wszystkiego co masz. Nawet z powietrza. Bo czujesz jak nigdzie indziej, że każdy oddech jest łapany z ogromną chciwością. Czujesz, że słowo „żyj” nabiera tutaj pełnego, zupełnie innego znaczenia. Tutaj to durne powiedzenie: „Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni” przestaje mieć znaczenie. Tutaj, na onkologii.
O ludziach, którzy mówili że mają raka, a nawet włosy po chemii im nie wypadły
Choć jestem wyjątkowo empatyczna, wzrostu od Bozi nie dostałam, za to podwójną dawkę empatii – nie wymagam jej w takich ilościach od społeczeństwa. Wydaje mi się, że nie trzeba być wyjątkowo wylewnym, rzucać wszystko i nieść wsparcie, odsuwać swoje problemy i biec na ratunek. Z moich obserwacji wynika, że często wystarczy być przyzwoitym człowiekiem. Tylko tyle. Mało prawda? Cóż, dla wielu to zbyt wiele.