Pierwszy raz w życiu zrobiłam pierogi, jak zaszłam w ciążę. Nie tak od razu, że z radości. Raczej z niemocy i złości. Kiedyś ktoś mi powiedział, że w złości wiele nowych rzeczy powstaje, więc u mnie padło na pierogi. Nie, nie, nie – złościłam się nie dlatego, że byłam w ciąży. Ale dlatego… że nie mogłam jeść.
Nigdy nie robiłam pierogów. Dorastałam w przekonaniu, że są bardzo trudne do zrobienia no i pochłaniają mnóstwo czasu – a przynajmniej z 2-3 godziny! O matko, komu by się chciało tyle lepić! Druga sprawa jest taka, że ja za ruskimi to nigdy nie przepadałam. Potem poznałam mojego obecnego męża, który pierogi uwielbia. I tak mieszkając razem na studiach, pierogi przygotowywały nam nasze mamy – raz Radka, raz moja. A później zaszłam w ciążę 🙂
Przez pierwsze trzy miesiące nie jadłam nic, a przynajmniej nic się mnie na dłużej nie trzymało. Schudłam z 3 kg. Między 3 a 5 miesiącem było zdecydowanie lepiej, bo mogłam jeść ziemniaki. Tak, tylko one po zjedzeniu zostawały na swoim miejscu. I tak oto przez kolejne 2 bite miesiące jedliśmy głównie ziemniaki. Mąż dokarmiał się na mieście w czasie pracy, a w domu menu ziemniaczane. I żeby nie było nudno: były kluski śląskie, kopytka, placki ziemniaczane, kluski z mięsem, ziemniaczki gotowane, pieczone, frytki, gołąbki z ziemniakami i wszystko, co tylko przyszło mi do głowy. No i pierogi. Wtedy pierwszy raz doszłam do wniosku, że lepienie pierogów nie jest takie straszne. No i że jak doprawię po swojemu, to nawet mi smakują! Być może dlatego mój synek tak bardzo lubi teraz pierogi 🙂
A ja lepię je przynajmniej 3 razy w miesiącu, w piątek. I nie chcę się chwalić, ale moi chłopacy mówią, że moje pierogi są lepsze niż od babci. A to zobowiązuje 🙂
Ciasto:
- 600 g mąki pszennej,
- jajko,
- 250 ml wrzątku,
- sól.
Wszystko wyrabiam robotem kuchennym, przykrywam ściereczką, żeby chwilę odpoczęło. W razie potrzeby dolewam wody, wszystko zależy od mąki.
Farsz:
- 750 g ugotowanych, posolonych ziemniaków,
- 250 g twarogu,
- 2 średnie cebule przysmażone na oleju rzepakowym, z rozgniecionym ząbkiem czosnku, solą, pieprzem i szczyptą majeranku.
Ziemniaki z serem i cebulą przekładamy do miski i dokładnie tłuczemy. Doprawiamy.
Ot, wszystko. Ja wałkuje ciasto na stolnicy i wykrawam sobie kółka szklanką, potem nadziewam. Moja mama robi z ciasta kulki, rozpłaszcza je w dłoniach i tak nadziewa. W każdym razie – sekret udanych pierogów jest jeden. Dużo miłości tutaj potrzeba 🙂