Kury domowe i inne leniwe baby

Żyjemy w tak dziwnych czasach, że przyznanie się w towarzystwie, że jest się na urlopie wychowawczym lub że dobrowolnie zrezygnowało się na jakiś czas z kariery i zdecydowało się zająć przez kilka lat prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci powoduje niesmak w oczach innych. I automatyczne doklejenie łatki: Ty leniwa babo, pracować Ci się nie chce.

Kiedy młody miał kilka miesięcy, kiedy w końcu przekonałam się, że wychowywanie dziecka i prowadzenie domu to praca na trzy etaty z nieprzespanymi nocami, kiedy w końcu nauczyłam się pić kawę, bo bez niej było krucho, kiedy w końcu cieszyłam się, że zaczęłam wszystko ogarniać, trafiłam na facebook’u na zdjęcie mojej koleżanki. Zdjęcie przedstawiało mikołajki zrobione z truskawek i bitej śmietany, były urocze. Miały też podpis, nieco mniej uroczy: Gdybym była leniwą babą i siedziałabym cały dzień z dziećmi w domu, to też miałabym czas na takie rzeczy. Pamiętam to do dziś. Napisałam jej nawet krótką wiadomość, ale po wymianie kilku zdań stwierdziłam, że mamy kompletnie różne podejścia do mam prowadzących dom i dość szybko zakończyłyśmy rozmowę.

Mam wrażenie, że każdy wie, że młodej mamie nie przystoi zrezygnować z ambicji, najlepiej żeby urodziła, a za chwilę wróciła od razu do pracy, żeby czasem z obiegu nie wyleciała, żeby była cały czas na bieżąco. A kiedy młoda mama mówi: STOP! Teraz mam czas na dziecko, na zajęcie się sobą, na odpoczynek i ładowanie baterii. I tak przez kolejne kilka lat robić będę! Może już do pracy nie wrócę, a w między czasie wymyślę sobie jakieś zajęcie? Bo tak! Patrzymy na nią z politowaniem, jakby razem z dzieckiem urodziła resztki rozumu. Bo przecież społeczeństwo lepiej wie, że bycie kurą domową, Matką Polką, która gotuje, sprząta i z dzieciakami lekcje odrabia to zajęcie poniżej ambicji dorosłej kobiety i wstyd. Po prostu wstyd. Szkoda, że osądzamy, a nie zapytamy wprost tych matek, czy one sądzą tak samo. Czy „jedyny” słuszny styl życia dla młodych matek, jest naprawdę jedynym słusznym stylem życia? Chyba nie.

Będąc mamą, kiedy mówiłam że chwilowo nie pracuję, że teraz zajmuję się dzieckiem i domem, spotykałam się z różnymi opiniami: niektórzy mówili, że fajnie. Ale tych było mało. Inni raczej spoglądali z politowaniem, że zgłupiałam, a jeszcze inni mówili, że ich nie byłoby stać na takie poświęcenie.

Ale hola! Ja się wcale nie poświęcam! To, że zdecydowałam się na taki, a nie inny krok był moim i męża świadomym wyborem! Absolutnie nie traktuję tego czasu jako straconego, nie wymagam od mojego dziecka podziękowań, za poświęcenie. Tak wybraliśmy. Po prostu. Kiedy moja mam urodziła mnie, zrezygnowała z dobrze rokującej pracy w banku. Zdecydowała się przez kilka lat zostać ze mną i z bratem w domu. Później założyli z tatą firmę, która prowadzą razem. Podobnie zrobiła moja teściowa, nauczycielka. I to był ich wybór. Nigdy nie traktowałam go jak braku ambicji, nigdy nie traktowałam go jako braku pomysłu na siebie, a już w ogóle, jako lenistwa i niechęci do pracy.

I jeszcze mogę zrozumieć, kiedy otaczają Was mamy, które nic nie robią, nie gotują, nie sprzątają, lekcji z dziećmi nie odrabiają, nie dbają o siebie, a cały dzień oglądają seriale i plotkują przy kawie. Ale zaraz – ile takich jest? Jeśli znajdzie się chociaż jedna, to czy powinno się patrzeć przez jej pryzmat na inne? Nie. To są wyjątkowe wyjątki.

To co te matki robią cały dzień w domu? Wszystko. Każdy kto ma dom i dzieci wie, ile jest pracy. Kiedyś mama jednej z moich znajomych, którą spotkałam w sklepie powiedziała mi, że widziała mój przepis na facebook’u i że gratuluje mi, że tak fajnie wszystko ogarniam, a dodatkowo mam czas na pieczenie pyszności. Podziękowałam i poszłam dalej robić zakupy. Wtedy ta znajoma powiedziała do mamy: Siedzi cały dzień  z dzieckiem w domu, to jej się nudzi i ma czas. Zagotowało się we mnie. Na szczęście nie musiałam niczego mówić, bo mama tej znajomej zrobiła to za mnie: Ty masz pojęć! Nudzić się i mieć czas z małym dzieckiem. Zrozumiesz jak będziesz miała dzieci!

Feministki nie po to walczyły, żeby kobiety teraz w domu siedziały! – ktoś mi tak kiedyś powiedział. A właśnie, że o to walczyły! Feministki walczyły o wolny wybór kobiet – żeby mogły iść do pracy, albo wychowywały dzieci. Tak jak chcą, jak czują. Widzieliście, żeby jakaś feministka krytykowała Annę Komorowską, inteligentną kobietę, która zdecydowała się porzucić karierę i wychowywać piątkę swoich dzieci? Ja nie.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ten stereotyp o leniwych mamach siedzących w domu wydają… zazwyczaj inne mamy. Tak jakby nie wiedziały, ile pracy jest w domu, ile pracy jest przy dzieciach i już nie mówię o tym, że te nic nie robiące mamy, jak już to nic zrobią, to wieczorami dorabiają jako freelancerki. Ja nie chcę, żebyście od teraz traktowali mamy siedzące w domu jak bohaterki. Chcę, żebyście je tak samo szanowali jak mamy pracujące na etacie. Bo wykonują ogromną pracę – to co trzeba zrobić w domu, dodatkowo wychowują małego człowieka, co jest najtrudniejszym zajęciem pod słońcem, a jeszcze dbają o siebie i o swój rozwój. Tak samo jak są przypadki, w których kobiety muszą wrócić do pracy szybko, tak samo są przypadki, kiedy kobiety robić tego nie muszą. To nie są leniwe baby. To są ambitne młode kobiety, które świadomie podejmują takie, a nie inne decyzje.

I kiedy kolejny raz powiecie takiej mamie, że jej zazdrościcie tego wolnego, tego czasu, albo że jej współczujecie lub pożałujecie ją, że nie ma żadnych ambicji, ugryźcie się w język i pomyślcie, że może to jest właśnie jej świadomy wybór i jest szczęśliwa.

Bo pracujące w domu mamy też są szczęśliwe.

foto. Paulina Młynarska