Krótki poradnik z cyklu: “Jak w prosty sposób zepsuć święta sobie i domownikom”

Od początku Wielkiego Tygodnia, gęsta atmosfera unosi się w powietrzu. Wszyscy jakby bardziej zabiegani, jakby bardziej zapracowani, jakby bardziej urobieni po łokcie. Gdzie nie pójdziesz, kogo nie zapytasz z uśmiechem na ustach: “Hej, jak tam przed świętami?”. To niemal zawsze słyszysz tę samą odpowiedź, wypowiadaną z miną, jakby rozmówca zjadł coś wyjątkowo niedobrego, co by mu zaszkodziło: “A daj spokój! Jeszcze święta się nie zaczęły, a ja już mam dość! Tyle roboty, że nie wiem, gdzie ręce mam włożyć. Okna niepomyte, dywany niepoprane, a już nawet o porządkach przed domem nie wspomnę”. Smutne, bo święta powinniśmy obchodzić z radości, a nie za karę.

Jeszcze kilka lat temu taka odpowiedź wywołałaby we mnie wyrzuty sumienia. Pewnie po przyjściu do domu zastanawiałabym się ile to rzeczy trzeba jeszcze zrobić, a ja wcale nie wzięłam ich pod uwagę. Bo niby okna pomyte, ale o praniu dywanów to nie pomyślałam. Bo niby trawnik skoszony, ale już altana nie uprzątnięta i garaż zagracony. Bo niby dom wysprzątany, ale w szafkach lekki nieład, w pokoju syna artystyczny nieład, no i tak dłużej się zastanawiając, znalazłoby się sporo rzeczy jeszcze do zrobienia. I jeszcze kilka lat temu wywoływałoby to we mnie wyrzuty sumienia. Dzisiaj nie.

Święta to absolutnie nie jest czas na sprzątanie. Generalne porządki po zimie można zrobić wraz z nadejściem wiosny. Umówmy się – ani ja, ani Wy nie mieszkamy w chlewiku, żeby przed przyjęciem gości latać ze szmatą przez 3 dni, czyścić żyrandole i usuwać pająki między lodówką a parapetem. Zwykłe sprzątanie wystarczy.

Za mało, za mało, za mało
Mamy już taką naturę, że lubimy się porównywać z innymi. Zwłaszcza, jeśli chodzi o duże uroczystości, patrz: Święta. Zawsze wydaje nam się, że ktoś ma lepiej wysprzątane, bo ja tylko te nieszczęsne okna umyłam, a sąsiad jeszcze dywany poprał i wersalki odświeżył. Nawet nowy Karcher w tym celu kupił. Upiekłam sernik i mazurek i byłam z siebie dumna do chwili, kiedy nie zadzwoniła koleżanka i powiedziała, że upiekła dodatkowo kruche ciasto, ciasteczka i drożdżówkę. Ugotowałam żurek z białą kiełbasą i smakował tyko do chwili, kiedy kuzyn powiedział, że nie kupował kiełbasy, ale sam ją w tym roku zrobił. Myślałam, że bardzo się starałam. Teraz widzę, że ze mało. Znasz to?

Ale za mało dla kogo? Dla siebie, czy dla sąsiada? Nie ma co się tutaj porównywać. Każdy tak urządza święta, tak się do nich przygotowuje, jak mu pasuje. A że komuś lepiej patrzy się na przystrzyżony trawnik sąsiada przez krystalicznie czyste szyby? Proszę bardzo! Ja myję okna wtedy, kiedy są brudne.

Czy w te Święta chodzi o porządek i o to, żeby stół uginał się od nadmiaru jedzenia, żeby wszyscy chodzili w kapciach rodem z muzeum, aby nie pobrudzić wypucowanych podłóg i w końcu żeby paść jak mucha, kiedy rodzina zasiądzie do stołu, nie mieć siły na rozmowy i zabawę, ale marzyć o tym, żeby towarzystwo się rozeszło i żeby w końcu odpocząć? Nie. Przynajmniej w mojej rodzinie nie o to chodzi.

Jeśli nie sprzątanie, TO CO?
Święta to czas rodzinny. Wiecie co, generalnie ja mam w domu cały czas czysto. I oczywiście przed świętami sprzątam tak, jak co tydzień, tak jak przed każdym przyjęciem gości, bo Jezus w te święta też jest moim gościem i wątpię, żeby zwracał uwagę na to, że mam ubrania niepoukładane w kostkę w szafie, czy na niepoprasowane pranie. W Święta odpoczywamy i cieszymy się sobą, swoją obecnością, celebrujemy czas, którego często brakuje w ciągu tygodnia. I pozwalam mojemu dziecku gotować ze mną w kuchni, piec ciastka i babeczki choć wiem, że mąka będzie wszędzie. Malujemy razem pisanki, choć wiem, że nie dość, że będę wycierała stół i szafki, to jeszcze dodatkowe pranie się szykuje.

I nic się nie stanie, jeśli nie zdążysz wyprać dziesiątej porcji prania, jeśli upieczesz o jedno ciasto za mało, jeśli nie zdążysz trawnika wykosić i pościerać kurzu na szafie. Ale stanie się DUŻO, jeśli będziesz zabraniała dziecku pracować ze sobą w kuchni mówiąc mu, że nabrudzi, a Ty się nasprzątałaś. Stanie się DUŻO, jeśli na każdą jego prośbę o chwilę uwagi będziesz powtarzała ZARAZ, POTEM, NIE PRZESZKADZAJ, NIE MAM CZASU. A co z sezonem na “Nie ruszaj, to na Święta?”. U nas nie istnieje. Wszystko, co jest zrobione, można jeść. Oczywiście pamiętając o piątkowym i sobotnim poście! Wszystkie przepisy, które przygotowałam na bloga, wypróbowaliśmy i już po tych daniach zostało wspomnienie. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i wsuwaliśmy pyszności. Czy nie o to chodzi?

Magię Świąt zabijamy SAMI
To nie jest tak, że kiedyś święta były bardziej rodzinne, a dziś nie, bo czasy się zmieniły. Zmienili się ludzi – Ty i ja. Trudno skupić się na świętach, na ich religijnym wymiarze, jeśli w głowie ciągle dzwoni przypomnienie o nieumytych oknach i nieupieczonym serniku. Trudno dać dziecku fajne wspomnienia ze świąt, skoro ciągle słyszy, że przeszkadza, że brudzi. Jasne, pokazujcie dziecku, że w te święta czysta podłoga jest najważniejsza. A nie lepiej razem usiąść, pośmiać się, nadrobić stracony czas? Jeśli jesteście wierzący, tak jak ja, to czy naprawdę wierzycie w to, że Bogu chodzi o te czyste okna i wyprasowane ściereczki? Bo ja myślę, że jemu chodzi o rodzinną atmosferę, o uśmiech, o radość, o zabawę z dziećmi, przytulanie, sympatyczne spotkania i miłość. Jeśli sami nie zadbamy o magię świąt, ona sama nie przyjdzie. A na sprzątanie przyjdzie czas po świętach.

Mam czysto w domu, upiekłam dwa ciasta,jutro mama zrobi żurek i po powrocie z kościoła przygotujemy mięsa i sałatki. To będą fajne święta. Wiecie dlaczego? Bo ich jedynym wyznacznikiem będzie atmosfera rodzinna, a nie lśniące blaty i tona jedzenia. Bo chyba o to chodzi w tych świętach – żeby spędzić je z najbliższymi, a nie obok nich. Pamiętaj, że w święta NIC NIE MUSISZ, poza stworzeniem w domu rodzinnej, ciepłej atmosfery.

Dziś jest piątek. Jeszcze uratujesz te święta.

fot. Paulina Młynarska