Kilka lat temu rozmawiałam z kolegą, który denerwował się, że nie może niczego zrobić przy dziecku, bo żona z teściową non stop go poprawiają. Kiedy córka miała 2 latka powiedział żonie, że on nie chce konkurować z nią o to, kto ma być dla dziecka lepszą matką. Bo ojciec ma być ojcem, nie drugą mamą. To był przełom w ich relacjach. Jakiś czas później rozmawiałam z Roksaną, która opowiadała mi, że cały czas miała w głowie słowa mamy: „To jest facet. On tak nie potrafi. Kobieta zrobi to lepiej. Może z nią w piłkę pograć, ale nie karmić, nie zrobi tego tak dobrze jak Ty. No i ubrudzi całą kuchnie. Po co Ci to.”
Winić mamę?
Nie, bo tak została wychowana.
Myślała, że tak jest dobrze i chciała pomóc córce. Pomóc jej odmawiać mężowi sobie pomóc. Paradoks, prawda? Dzisiaj, kiedy spotykamy się na kawie, Roksana śmieje się i mówi: „Jaka ja byłam głupia! No przecież facet ma radochę z karmienia dziecka, lata tym samolocikiem z łyżeczki po całej kuchni, gdzie ja nie odrywam tyłka od krzesła, przygotuje jedzenie, nabrudzi, a potem posprząta. A ja mam wtedy czas dla siebie. Wszyscy są zadowoleni. On zrobi to po prostu inaczej, niż ja. Ale przecież nie oznacza to, że gorzej”.
Zrobi inaczej, ale to nie znaczy, że gorzej. Jakie to proste, a jakie prawdziwe. Kojarzysz z pewnością tego mema, który krąży po sieci. Umięśniony facet z tatuażami, popija z córeczką herbatkę w różowym kubeczku. Może jeszcze kilkadziesiąt, a nawet kilkanaście lat temu taki obraz wywołałby śmiech, a nawet wyśmiewanie. Koledzy nie daliby facetowi żyć, że robi takie niemęskie rzeczy. Bo rola faceta, to zarobić na rodzinę – wychowaniem zajmuje się matka, zwłaszcza jeśli mówimy o małym dziecku.
Dzisiaj sytuacja diametralnie się zmieniła. Wizerunek taty jest zupełnie inny – bo obraz męskiego faceta dawno się zmienił. Dziś to nie jest już mężczyzna, którego jedynym zadaniem jest utrzymywanie rodziny, a po powrocie do domu meczyk z piwkiem przed telewizorem. Dzieci chodzą na paluszkach, bo tata wrócił zmęczony z pracy. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że te czasy poszły w zapomnienie. Dziś męski facet to taki, który nie wstydzi się uczestniczyć w życiu rodzinnym. On nie pomaga żonie, on po prostu jest przy niej, przy dziecku, przy rodzinie. Dziecko tak samo, jak potrzebuje kontaktu z mamą, potrzebuje go z tatą. Potrzebuje kolorowania z mamusią i rozbitych wazonów podczas szalonej gry w piłkę nożną w przedpokoju z tatusiem. Potrzebuje kurczaka z brokułami na parze przygotowane przez mamę oraz jajecznicy na boczku przygotowanej z tatą. I tak myślę – czy my, kobiety czasem same nie okaleczamy tych ojców wmawiając im, że wszystko zrobią źle, że nie tak?
A przecież, to że zrobią to inaczej, niż my nie oznacza, że będzie niepoprawnie. Będzie po prostu inaczej. Potrzeba tu jednak wsparcia – nas kobiet i najbliższego otoczenia. Bo z jednej strony walczymy o to, żeby tata uczestniczył w życiu rodzinnym, a z drugiej strony – kiedy kolega-ojciec bierze urlop wychowawczy, po cichu się z niego śmiejemy. Coś tu nie gra, to nie tak powinno być. Wspierajmy naszych partnerów, ojców naszych dzieci – i pomóżmy im uwierzyć w to, że nie są rodzicami gorszej kategorii, ale tak samo ważnymi, jak mamy. I tak samo dobrze potrafią zająć się swoimi dziećmi.
Lubię obserwować, jak mój mąż zajmuje się dziećmi – wiele rzeczy robi zupełnie inaczej, niż ja. A dzieci są zachwycone! Tata z reguły pozwala na większe szaleństwa, kiedy ja ciągle mówię: “uważaj”, on mówi: “niech się wyszaleje”. I wiem, że ma rację. I wiem też, że niepotrzebnie często strofuję męża – bo spędzam z dziećmi więcej czasu i wydaje mi się, że wiem lepiej. Daje sobie jakby większe prawo do podejmowania decyzji. A raczej dawałam. Zdarzyła się nam bowiem pewna sytuacja, która mnie z tego wyleczyła. A Radek chyba bardziej uwierzył w to, że ja wcale nie jestem alfą i omegą rodzicielstwa. Mówił, że to był dla niego kubeł zimnej wody.
Był z Kacprem na treningu i chciał mnie o coś zapytać.
Kiedy odłożył telefon, Kacper zapytał go:
“Tato, a dlaczego Ty pytasz o wszystko mamę?
Przecież możesz sam podjąć decyzje, jesteś dorosły!”.
Chciałabym bardzo, żebyś zapamiętała jedną rzecz i nigdy nie dała sobie wmówić, że jest inaczej. Choć stereotyp, że facet nie nadaje się do małego dziecka, będzie w Twojej obecności często powtarzany. Pamiętaj, że jest tylko jedna rzecz, której tata nie może zrobić przy dziecku. Banalnie prosta i jakże logiczna – to karmienie piersią. Z wszystkim innym jeśli chce i my, mamy, nie będziemy mu stawać na drodze, doskonale sobie poradzi. Zrobi inaczej, ale da radę. Naprawdę.
Tata jest w stanie zrobić naprawdę wszystko. Ja, tak jak pisałam Ci wyżej – jestem z dziećmi częściej, dlatego wydaje mi się, że wiem lepiej, a w niektórych sytuacjach pewnie i wiem lepiej, bo przerobiłam ich więcej, niż tata. Ale nie sprawdzam męża na każdym kroku, kiedy zostaje sam z dziećmi 🙂 Kiedy któreś z nas trafi na jakiś ciekawy artykuł dotyczący wychowania, czy rozwoju dziecka, opowiadamy sobie o tym, bo oboje gramy do jednej bramki! I nasz “goool” to szczęśliwe i zdrowe dzieciństwo naszych dzieci. Odsuwanie taty od wszystkiego, co związane z dzieckiem, a “pozwalanie” mu jedynie na zabawę z maluchem, też nie prowadzi do niczego dobrego. Wiesz, kiedy dobitnie się o tym przekonałam?
Kiedy w 2016 roku zachorowałam na nowotwór i kolejne dwa lata byłam częstym gościem w szpitalach, raz nie było mnie w domu ciągiem ponad dwa tygodnie. I wtedy rozchorował nam się czteroletni syn. Czy się denerwowałam? Oczywiście, każda choroba dziecka mnie stresuje! Ale wiedziałam, że mąż sobie świetnie poradzi. Nieraz podawał Kacperkowi leki, potrafi obliczyć objętość syropu przeciwgorączkowego, która musi być dostosowana do wagi dziecka. Wie, jak bezpiecznie stosować antybiotyki, jak robić okłady, co podawać do jedzenia, żeby wspierać odporność i pamięta, że po chorobie nie wysyłamy dziecka od razu do szkoły, czy przedszkola, ale dajemy mu kilka dni w domu na regenerację. Wie, bo uczestniczy w życiu rodziny, bo rozmawiamy na ten temat. I oboje, nie tylko ja, doszkalamy się w temacie dziecięcego zdrowia – bo to inwestycja nie tylko w odporność malucha, ale i w mniejszy stres i spokój rodzica.
Oboje z mężem przerobiliśmy kursy dla rodziców od naszego serdecznego znajomego Marcina, czyli Pana Tabletki, który też jest ojcem uczestniczącym aktywnie w życiu swojej rodziny, a jakże! Bezpieczna antybiotykoterapia, opanuj gorączkę, niezbędnik apteczny, o nebulizacji jako skutecznym leczeniu, a teraz słuchamy kursu z psychologiem dziecięcym – absolutne fantastyczny! Piszę “słuchamy” i to nie jest przejęzyczenie 🙂 Kursy Marcina, czyli Pana Tabletki, który też jest rodzicem (przez co doskonale rozumie potrzeby i realia innych rodziców :)), są do słuchania – można ich słuchać w drodze do pracy, na przystanku, w poczekalni do lekarza, w samochodzie, czy przed snem albo podczas sprzątania. Dla mnie to super opcja, bo to jedyny sposób, żeby kurs przerobić – przy rezolutnej dwulatce nie mam kiedy usiąść i przerabiać lekcji za lekcją 🙂
Nie mówiąc już o tym, że książka Pana Tabletki “Odporność. Czy Twoje dziecko może nie chorować”, bardzo otworzyła nam oczy i nie dość, że dała ogrom wiedzy, to jeszcze poklepała po plecach, tak po przyjacielsku, nawet zaryzykowałabym, że z utuleniem 🙂 I… zupełnie zmieniła nasze podejście do chorowania dzieci – co wyszło na zdrowie naszym dzieciom i nam. Książka jest też dostępna w formie audiobooka, o TUTAJ.
Marcina kursy polecam Ci często, bo są naprawdę bardzo wartościowe! A teraz mówię o nich z jeszcze jednego powodu:
DO SPRZEDAŻY WRÓCIŁA KULTOWA KSIĄŻKA “Odporność. Czy Twoje dziecko może nie chorować?”. I wiesz, że ja polecam TYLKO to, co sama stosuje, przetestowałam i jestem pewna, że jest warte Twojej uwagi.
I tak na zakończenie, powiem Ci coś jeszcze. Coś, co mam w głowie od lat.
Lata temu, kiedy pracowałam jeszcze w ogólnopolskim dzienniku, miałam ogromną przyjemność prowadzić strony poświęcone dzieciom i rodzinie. Podczas przygotowywania jednego z metariałów, psycholog powiedział mi bardzo ważne słowa. Wywarły na mnie ogromny wpływ ponad 11 lat temu, kiedy nie myślałam jeszcze o macierzyństwie i doskonale pamiętam je do dziś:
“Pani Karolino, tata nie jest lepszą, ani gorszą mamą. Tata ma być po prostu tatą.”
I ja się na to w pełni godzę. A Ty?
Jestem na INSTAGRAMIE @kinka_karolina.wilk
* Partnerem wpisu jest fantastyczny Pan Tabletka 🙂