Nie znam się na modzie. A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim bym chciała. Nie eksperymentuje, nie kupuje rzeczy, które są modne, ale kompletnie nie wpisują się w mój gust. Jednym słowem – nie podążam ślepo za modą, ubraniami z pierwszych stron gazet i modnymi gadżetami, które bardziej mniej intrygują i ciekawią, niż wyzwalają chęć posiadania. No tak już mam. Od jakiegoś czasu, bo wcześniej było różnie.
Pamiętacie modę na białe kozaczki? Tak jest, miałam je i ja! Takie z ekoskórki, z długim noskiem i na wysokiej szpilce. Metalowej. Wyglądały szałowo, dziś pewnie nawet nie zwróciłabym na nie uwagi w sklepie (czy jeszcze je produkują?), ale wtedy były hitem – wszystkie najmodniejsze dziewczyny w liceum je miały. W tym ja i moja przyjaciółka, Aga. Były frędzle, były dzwony, były świecidełka i te kolczyki i naszyjniki z tysiącem kryształków, one nawet chyba nadal funkcjonują. I ubrania choćby żywcem zdjęte ze Spice Girls. Przerabiałam i to. Serio.
Były, i nadal są mody jednosezonowe. I jeśli ktoś je czuje, ma na tyle wyczucia stylu, estetyki i przede wszystkim czasu na eksperymentowanie – super, ta moda jest właśnie dla niego. Ja zazwyczaj wybieram ubrania, które założę chwilę przed wyjściem i gdybym miała eksperymentować z modnymi i niebezpiecznymi połączeniami, to skończyłoby się katastrofą. Nie muszę zgadywać. Wiem o tym.
Długo szukałam swojego stylu. Zawsze miałam szafę pękającą w szwach od nadmiaru ubrań i nigdy nie miałam się w co ubrać. Po pierwsze wszystkiego było za dużo i nigdy nie potrafiłam niczego znaleźć, po drugie nic tam do siebie nie pasowało, a po trzecie – myślałam, że modnie, to ubrania z aktualnych wybiegów. Moje problemy skończyły się w chwili, kiedy zaczęłam czytać książkę Kasi Tusk “Elementarz stylu”. Tak, jak dla mnie, to pozycja obowiązkowa dla każdej dziewczyny, która ma problemy z doborem ubrań, nie ma za dużo czasu na stanie przed lustrem, a chce zawsze wyglądać dobrze i modnie. U mnie ta książka zrobiła najpierw rewolucje w głowie, a potem w szafie. Opłacało się. Trzymam się pewnych założeń konsekwentnie i jak do tej pory, wychodzi mi to tylko na dobre 🙂
Książka jest świetnie napisana. Naprawdę. Kasia ma bardzo lekkie pióro i potrafi wyjątkowo przekazać wiedzę – bez narzucania się, bez odgrywania roli eksperta. Czytając miałam wrażenie, że rozmawiam z koleżanką i wymieniamy się doświadczeniami. O tym, że klucz tkwi w prostocie wiedziałam, ale o tym, że moda to może być fajna zabawa i dobrze wyglądać nie znaczy stroić się godzinami przed lustrem – tego musiałam się nauczyć. Bo moda jest dla każdej z nas – trzeba tylko wiedzieć, jak z niej korzystać. Kasia w książce opisuje swoją drogę do obecnego stylu, pisze o budowaniu bazy ubraniowej, podpowiada jak ubrać się na konkretne okazje, omawia style jakie panują w światowych stolicach mody i czego możemy się uczyć od tamtych kobiet. Przekonuje też, że o stylu wcale nie decyduje moda… Książka bardzo ciekawa i polecam każdemu!
Na początku zadałam pytanie: Jak zawsze wyglądać dobrze? I teraz odpowiadam – ja wprowadziłam w swoje życie kilka zasad, które mi to zdecydowanie ułatwiają:
PO PIERWSZE: Zrobiłam czystki w szafie. Okazało się, że ilość ubrań w niczym nie pomaga, a wręcz przeszkadza. Im więcej ubrań, tym większy bałagan w szafie i trudniej wybrać coś odpowiedniego. Zazwyczaj wybiera się przed wyjściem to, co jest na wierzchu. Poza tym, można mieć kilogramy ubrań, które zwyczajnie do siebie nie pasują, są sprzed kilkunastu lat lub… kupione, bo była okazja, a nie wiadomo z czym je zestawić. Ja pierwsze co zrobiłam, to wyrzuciłam wszystkie ubrania z szafy. Odłożyłam te, których nie zakładałam przez ostatni rok. Odłożyłam te, które były w szafie od lat, bo szkoda było mi ich wyrzucić. I te, które dostałam, a mi się nie podobają. I wszystkie inne, których pewnie nie założyłabym przez kolejne 5 lat.
PO DRUGIE: Nic do niczego nie pasuje. Kolejnym krokiem było wstępne ustalenie, co do czego pasuje. Brałam różne rzeczy i zastanawiałam się, z czym będą dobrze wyglądały. Dzisiaj wiem, że jak biorę spodnie X, to świetnie pasują do bluzki Y i marynarki Z. Jeśli myślicie, że ułatwiło mi to zadanie. Jesteście w błędzie. Te dwa kroki pokazały, że brakuje mi podstawowej rzeczy!
PO TRZECIE: Baza. Baza, to ubrania o prostych krojach, ponadczasowe, takie co zawsze są modne i zawsze, ale to zawsze prezentują się elegancko. Ubrania, które można łączyć z jakimś akcentem z najnowszej kolekcji i wygląda się dobrze. Wtedy zrozumiałam, że mogę kupować to co jest na topie, ale muszę mieć w szafie bazę. Tym sposobem kupiłam rozkloszowaną granatową spódnicę, czarną sukienkę z krótkim rękawem i takim 3/4, klasyczne jeansy, biały i szary top, czarne gładkie body, czarnej marynarki wciąż szukam, czarne i cieliste szpilki, czarne baletki, białe trampki, neutralną parkę, czarną ramoneskę, beżowy płaszczyk, dwa grube swetry, czarną torebkę. Jeszcze kilku rzeczy mi brakuje, ale baza jaką mam sprawia, że łączenie ze sobą ubrań jest zdecydowanie łatwiejsze.
PO CZWARTE: Nie eksperymentuje. Tak jest. Stawiam na klasyczne i bezpieczne rozwiązania. Kieruje się zasadą, żeby zawsze przed wyjściem zdjąć jeden gadżet, bo lepiej mniej niż więcej. Jak nie mam pomysłu na stylizację, to wybieram taką, w której już gdzieś byłam i wiem, że jest to bezpieczny wybór. Obcisła góry, luźny dół – kolejna zasada.
PO PIĄTE: Stawiam na sukienki. Jaka to oszczędność czasu! Nie muszę kombinować, co będzie pasowało do spódnicy, czy bluzka się nada. Zakładam sukienkę i po kłopocie. Zawsze wygląda się w sukience dobrze. Jest kobieca, ładnie podkreśla figurę i to naprawdę dla mnie bezpieczny wybór.
PO SZÓSTE: Nie kupuje pod wpływem impulsu. Podczas zakupów zastanawiam się, do czego dana rzecz będzie mi pasowała. W ten sposób komponuje sobie w głowie gotowe zestawy ubraniowe.
PO SIÓDME: Trzymam się swojego stylu i tego, co lubię. A z najnowszej mody wybieram tylko to, co do mnie pasuje. Nie kupuje ubrań tylko dlatego, że są modne.
Moda to tylko zabawa, a ubrania są dodatkiem do życia, mają podkreślić to, co mamy w sobie najlepsze. Bo modna kobieta, to kobieta przede wszystkim zadbana, dbająca o piękno wewnętrzne i zewnętrzne.
PS. Sukienka, ramoneska, buty – podlinkowane. Kwiaty od męża 🙂