O szpitalnym jedzeniu krążą mity. Parówki z ostatniego gatunku szarego papieru toaletowego, kosteczka masła na 5 kromek białego chleba, kakao rozcieńczane wodą, herbata sączona z jednej torebki na 3 sale i zupy. O tak, o zupach to mówi się najwięcej. Każda wygląda jak rozwodniony krupnik – bez smaku, zapachu, kaszy i warzyw. Ot, nieco ciemniejsza woda.
Odpukać, w swoim życiu byłam zaledwie kilka razy w szpitalu. Widziałam na talerzach różne dziwne rzeczy, a najgorzej wspominam jedzenie na porodówce. Choć wciąż z sentymentem wspominam ryż polany sosem ἁ la pomidorowym z jednym, zaznaczam JEDNYM, plasterkiem parówki. To danie obiadowe! Mówią, że urodzić dziecko to jak przebiec maraton – po wszystkim trzeba się dobrze zregenerować, aby organizm odzyskał siły. Nie wiem jak maratończyk czułby się po zjedzeniu mojego obiadu, za to ja po wypiciu red bulla miałabym zdecydowanie więcej siły i energii!
Do zeszłego czwartku byłam przekonana, że szpitalne jedzenie jest wręcz NIEJADALNE. Miło się jednak zaskoczyłam.
Śniadanie – zupa mleczna z kaszą jaglaną, kawa zbożowa, jajecznica z dwóch jajek, pomidor, duża bułka i masło.
Obiad – botwinka, kompot owocowy, gulasz wieprzowy, kasza pęczak i marchewka z groszkiem.
Kolacja – 3 kromki ciemnego pieczywa, masło, sałatka warzywna i frankfurterka.
Wszystko jadalne. Ba! SMACZNE i ładnie podane. Już nie mówię nawet o tym, że w niedzielę na obiad dostaliśmy rosół z mięsem, marchewką i pietruszką. Do tego 6 klusek śląskich, pieczeń wieprzowa i młoda kapusta. Tak dają jeść w szpitalu w Gliwicach. Da się? Da się!
Sprawdza się opinia, że w szpitalach, w których są czynne kuchnie i pracują dobre kucharki, jedzenie jest dobre. Dlaczego więc większość placówek świadomie rezygnuje z kuchni i decyduje się na catering? Niektóre szpitale tłumaczą to zwyczajną oszczędnością – wolą wydać pieniądze na sprzęt i opiekę medyczną niż na jedzenie. Może i jest w tym część prawdy, ale przecież nie od dziś wiadomo, że dieta jest bardzo ważna w procesie leczenia! A co wartościowego może być w jedzeniu przygotowanym przez firmę zewnętrzną, które to kosztuje 14 zł – w tej cenie jest śniadanie, obiad, kolacja no i zarobek firmy cateringowej.
Chcecie wiedzieć, w jakich szpitalach dają dobrze zjeść? Zrobiłam małe rozeznanie i oto co znalazłam:
- Instytut Onkologii w Gliwicach – własna kuchnia,
- Szpital Praski w Warszawie – własna kuchnia + zestawy obiadowe do wyboru,
- Szpital Specjalistyczny w Brzezinach – catering z trzygwiazdkowej restauracji,
- Centrum Medyczne „Żelazna” w Warszawie – trafia się tu także deser,
- Szpital Uniwersytecki w Krakowie.
Dorzucicie coś do tej listy?