Poradnik dla kobiet, niezbędnik dla mężczyzn
Złośliwi twierdzą, że tylko dwa słowa są w stanie poprawić samopoczucie kobiecie – wyprzedaż i totalna wyprzedaż. Wiadomo, nowa torebka czy apaszka są świetnym lekarstwem, ale to dość kosztowna terapia uzależniona od skali rozżalenia. A przecież jest na to inny sposób. Wystarczy go poczuć. Dosłownie!
Jak wszyscy, tak i ja, mam lepsze i gorsze dni. Od kiedy łączę macierzyństwo z pracą i prowadzeniem domu nie zawsze mam możliwość wyglądać i czuć się tak, jak bym chciała. Jesienna aura, mało słońca i coraz krótsze dni dodatkowo potęgują złe samopoczucie. Dlatego staram się fundować sobie małe przyjemności i doceniać wyjątkowe chwile. Oczywiście, codzienne zakupy na poprawę humoru nie wchodzą w grę ze względów oczywistych. Ale jest na to inny sposób. Sposób, który pamiętam jeszcze z kursu kosmetycznego. Tam instruktorki tłumaczyły nam, że tak samo ważne jak wykonywanie zabiegu i dobór odpowiednich kosmetyków, jest ich zapach. To on działa na zmysły, pomaga się odprężyć i poczuć wyjątkowo – oto odpowiedź na pytanie, dlaczego aromaterapia cieszy się tak dużym zainteresowaniem. I to jest moja recepta na dobre samopoczucie – zapachy.
Jedyne, czego trzeba się tutaj nauczyć, to sposób, w jaki poszczególne aromaty działają na psychikę – niektóre pobudzają, kolejne powodują senność, a jeszcze inne męczą i potęgują rozdrażnienie. Często wybieramy je podświadomie np. kupujemy cytrusowe perfumy, które dodają energii lub lawendowe kule do kąpieli, które gwarantują odprężenie i spokój. Uważacie, że aromaterapia to mit? A zapach porannej kawy pobudza Was? No właśnie. Mnie także. Kiedy mój mąż wyjeżdża w delegację, śpię w jego koszulce. Jej zapach mnie uspokaja i daje poczucie bezpieczeństwa. Kiedy byłam w szpitalu, do kąpieli używałam malinowego żelu, który przywoływał wspomnienia domu. Czytaliście „Pachnidło” Patricka Suskinda lub oglądaliście „Zapach Kobiety” Martina Bresta? W zapachu kryje się magia, która pozwala mi przywołać wspomnienia, wydobyć emocje i wpłynąć na zmianę samopoczucia.
Szukając odpowiednich kosmetyków na jesień brałam pod uwagę ich zapach, ale i skład. Odpowiedni żel pod prysznic czy balsam do ciała musi doskonale działać na zmysły oraz pielęgnować skórę, która jesienią i zimą potrzebuje odżywienia, nawilżenia oraz regeneracji. I tak w moim domowym SPA po raz kolejny zagościły kosmetyki francuskiej marki Le Petit Marseillais. Pochodzące z Prowansji składniki zawierają naturalne ekstrakty, które są wyjątkowo przyjazne skórze. Znajdziemy w nich m.in. mleko migdałowe, które odżywia skórę i pozostawia ją miękką, białą brzoskwinię oraz masło Shea, które działają regenerująco, orzechy laskowe zapobiegające wysuszeniu skóry, oliwki mające właściwości zmiękczające, odżywczy olejek arganowy tworzący na skórze barierę ochronną czy popularny rumianek, znany z właściwości nawilżających i łagodzących.
Pierwszy raz użyłam kosmetyku marki Le Petit Marseillais u teściowej. Był to cytrusowy żel pod prysznic, o ile mnie pamięć nie myli – werbena i cytryna. Kolejnego dnia pobiegłam do drogerii kupić taki sam… i jeszcze inne. Zapach, o którym napisałam zarezerwowałam sobie na poranny prysznic, bo doskonale pobudza, dodaje energii a jednocześnie odpręża, co jest mi niezbędne o siódmej rano. Podobnie działa żel z nutą pomarańczy oraz limonki i mandarynki. Zapach cytrusów pozostaje na skórze naprawdę długo. Kiedyś, aby uzyskać taki zapach pocierałam nadgarstki skórką z mandarynki. Teraz, pozostaję tylko przy żelu – efekt jest niemal identyczny, a dodatkowo skóra doskonale nawilżona. Tak właśnie działa aromaterapia – olejki eteryczne zawarte w kosmetykach korzystnie działają na psychikę oraz na zdrowie.
Gdy mam naprawdę zły dzień, lubię wieczorem położyć się w wannie i otulić przyjemnym zapachem białej brzoskwini i nektaryny. To naprawdę odpręża, jak podkreśla Marta Siembab, jedyny w Polsce senselier* – „Zapach białej brzoskwini niemal stapia się ze skórą. Jest bardzo sensualny i apetyczny, a jednocześnie jedwabisty i delikatny, dlatego tak doskonale rozpieszcza nasze zmysły”. Nie oszukujmy się jednak – na długą kąpiel rzadko kiedy mogę sobie pozwolić. Kiedy czas nagli, dziecko się niecierpliwi, a kolacja dochodzi w piekarniku – wybieram pielęgnujący krem pod prysznic o zapachu miodu lawendowego, który sprawia, że się wyciszam, uspokajam i odprężam. Skutek uboczny? Skóra jest miękka oraz nawilżona i nie ma potrzeby nakładania balsamu!
Moim zdecydowanym faworytem jest jednak malina i piwonia – tego żelu mogę używać codziennie. Przywołuje wspomnienie wakacji, pierwszej randki, wszystkiego, co bardzo pozytywnie mi się kojarzy i sprawia, że zwyczajnie dobrze się czuję, tak dziewczęco i radośnie.
W torebce i w samochodzie zawsze mam krem do rąk, który przydaje się wtedy, gdy jestem poza domem. O tej porze roku wybieram taki, którego formuła oparta jest na maśle Shea (zawiera witaminę F, która m.in. wzmacnia naskórek, a królowa Nefretete podobno zawdzięcza mu swoją urodę!), wosku pszczelim i aloesie, czyli produkt regeneracyjny. Zapewnia on skórze ochronę przed wiatrem i zimnem oraz nawilża ją. A gdy krem do rąk właśnie się skończył, wrzucam do torebki balsam lub mleczko o tym samym składzie. Tak samo delikatnie pachnie i działa kojąco.
Kiedyś, gdy ktoś mi mówił „Ty to w domu leżysz i pachniesz”, ironicznie dodawałam „chyba płynem do podłogi”. Teraz, kiedy w końcu zrozumiałam, że można być świetną mamą i spełnioną kobietą, a na samopoczucie ogromny wpływ mają zapachy, jakimi się otaczam, jest dla mnie pochlebstwem, gdy ktoś mówi, że wyglądam i pachnę tak, jakbym nic nie robiła.
Wiecie, nie chodzi o to, żeby od rana spryskiwać się litrami perfum, żeby zawsze idealnie pachnieć. Tajemnica tkwi w tym, żeby otaczać się na co dzień zapachami, które sprawiają, że dobrze się czujemy, że jesteśmy odprężone i uśmiechnięte. A skoro tak się czuję, to nie muszę szukać sposobu na zmianę samopoczucia 🙂
Dostrzegacie magię zapachów? Jak działają na Wasze samopoczucie?
*senselier – niezależny ekspert przekazujący wszechstronną wiedzę związaną ze zmysłem węchu.