“Pani też już z gotową diagnozą? Co mam przepisać?” – zapytał mnie kiedyś lekarz, gdy weszłam do gabinetu i chciałam opowiedzieć, co mi dolega. Jego słowa trochę zbiły mnie z tropu, nie do końca wiedziałam, co zwiastują jego słowa. Popatrzyłam na niego podejrzliwie, zawahałam się i nic nie powiedziałam. Choć tak, wiedziałam co mi jest i co mi pomoże na mój problem. A przynajmniej tak mi się wydawało. Przecież jeszcze siedząc w poczekalni studiowałam strony internetowe w poszukiwaniu diagnozy i ewentualnych rozwiązań.
Tak.
Przyznaję się.
Ja też odruchowo, kiedy pojawiają się jakieś niepokojące objawy chorobowe, szukam odpowiedzi u najpopularniejszego lekarza wszech czasów, czyli doktora Google. Wiem, każdy go zna, każdy miał z nim styczność i pewnie każdy najadł się przez niego mnóstwo strachu! Bo po chwili szperania w sieci okazuje się, że zwykłe przeziębienie może być zapaleniem płuc i inne takie historie, które generują mnóstwo stresu. I absolutnie nie chcę Cię tutaj krytykować, bo jak widzisz, sama kiedy mam problem, a lekarz może mnie przyjąć dopiero kolejnego dnia lub jeszcze później, zachodzę w głowę, co mi jest. A te czarne scenariusze to piszą się same w głowie, człowiek nawet nad tym nie panuje.
Wtedy też miałam gotową odpowiedź.
Co prawda u mnie było tylko przeziębienie, mogłam spokojnie przeleżeć kilka dni w domu, ale… to, co powiedział mi lekarz, trochę mnie zaskoczyło. A nawet bardzo. Ogrom pacjentów przychodzi na wizytę z diagnozą i spisanymi na kartce lekami, jakie należy im przepisać. I nawet wykłócają się z lekarzem, że on źle wykonał badanie, bo TO NIE TO. Trochę zrobiło mi się wtedy wstyd, że sama robiłam tak samo (tzn. bez wykłócania się). Mój lekarz szybko się zorientował, uśmiechnął i powiedział, że pal licho te diagnozy – on przecież i tak przepisuje to, co uważa za adekwatne, ale najgorsze jest, że człowiek się nakręca i uzależnia. I bardziej ufa temu, co znalazł na jakimś forum, niż temu, co mówi mu w gabinecie lekarz. A im więcej szuka rozwiązań, tym więcej znajduje problemów. Im więcej znajduje problemów, tym bardziej się stresuje. A stres jak działa, każdy wie.
I kiedy już chciałam skrytykować leczenie się przez internet, mój lekarz zaskoczył mnie kolejny raz. Tak, 2:0 dla niego. Powiedział, że jest mnóstwo drobnych dolegliwości, z którymi możemy sobie poradzić sami, sprawdzonymi, naturalnymi metodami. Lub przeczekać. Ale są też takie, jakie bagatelizujemy, a powinniśmy się skontaktować z lekarzem. I niestety, przyszły takie czasy, że pacjent szybciej zacznie szukać pomocy w Internecie, niż umówi się do lekarza. Bo szybciej – i ciężko nie przyznać tu racji. Co często źle się kończy. Koniec końców stwierdził, że najlepiej, jakby pacjent zanim zacznie szukać diagnozy w internecie, wypełnił rzetelną ankietę i na tej podstawie otrzymałby komunikat, że warto skontaktować się z lekarzem. Wtedy by pewnie przyszedł do lekarza 🙂
Ale co zrobić, taka natura człowieka.
O tej rozmowie przypomniałam sobie niedawno, kiedy szukałam rozwiązania na bolące zatoki. Z pomocą przyszły moje cudowne Czytelniczki, które podały mi mnóstwo sposobów, jak sobie poradzić z problemem. Bo czasem jest tak, że coś nam dolega, ale nie bardzo człowiek wie, czy to groźne, czy może przejdzie samo. Męczyłam się kilka dni. Z jednej strony, to tylko zatoki – z drugiej nie wiedziałam do końca, czy faktycznie to nie coś gorszego. Bo np. z ostrym zapaleniem zatok lepiej nie ryzykować na własną rękę. Na wizytę u laryngologa musiałabym jeszcze kilka dni poczekać. I wtedy skorzystałam z narzędzia, które kiedyś poleciła mi jedna z moich Czytelniczek. Absolutnie genialne!
Nie miałam o tym miejscu wcześniej pojęcia, ale już powiedziałam o nim mojemu lekarzowi 🙂
Czy wiesz, że jest w Internecie miejsce, gdzie możesz wykonać wstępną analizę stanu zdrowia?
I to zupełnie bezpłatnie?
Narzędzie HeyCzeker na platformie HeyDoc, bo o nim mowa (CUDO!), zostało stworzone w oparciu o wiedzę lekarzy i możliwości sztucznej inteligencji. Wygląda to trochę tak, jakby się poszło na wizytę do przychodni i lekarz przeprowadził wstępny wywiad chorobowy. Oczywiście, ta analiza nie zastąpi wizyty lekarskiej, ale wstępnie pozwoli określić problem, zasugerować dalszą diagnostykę i pomoże dobrać odpowiedniego specjalistę do problemu.
Cały wywiad lekarski trwa kilka minut, mój dokładnie 01:57. Zanim jednak przystąpiłam do badania, musiałam zaakceptować wiadomość, że wynik nie jest diagnozą, a sugestią. A w sytuacjach awaryjnych – od razy skontaktować się z lekarzem lub zadzwonić po pogotowie. Dla mnie plus – bo widziałam, że portal naprawdę podchodzi rzetelnie do tematu i dba o bezpieczeństwo pacjentów.
Później miałam do przejścia trzy etapy.
OBJAWY
Podałam podstawowe dane, czyli płeć i wiek. A następnie podałam wszystkie objawy, jakie mi dolegają. Wpisałam: ból zatok.
CZYNNIKI RYZYKA I WYWIAD
Pod kątem moich objawów, program dostosował odpowiednie pytania. Wcześniej jednak musiałam wypełnić ankietę dotyczącą czynników ryzyka tj. czy jestem w ciąży, palę papierosy, nadciśnienie itp. I odpowiedziałam na pytania, które pomogły doprecyzować moje objawy. Oceniłam intensywność bólu. I tu ciekawostka: kiedy sprawdzałam inne dolegliwości, miałam np. za zadanie coś wykonać np. skłon i zaznaczyć, co wówczas odczuwałam.
WYNIKI
Na końcu dostałam wynik oraz sugestie, co powinnam dalej zrobić i do jakiego zgłosić się lekarza. Miałam także od razu możliwość umówienia e-wizyty u specjalisty.
Jak dla mnie – świetne narzędzie do wstępnej diagnozy. Zwłaszcza, że jest darmowe. Pytania bardzo przypominają wywiad lekarski, bo są adekwatne do problemów, jakie wskazujemy zaraz na początku. I jeśli jest taka potrzeba, można od razu skonsultować się z lekarzem, który postawi konkretną diagnozę lub zleci dodatkowe badania, wystawi receptę, zwolnienie lekarskie lub skierowanie na badania.
Pamiętaj tylko proszę, że wstępna analiza NIE ZASTĄPI wizyty lekarskiej, a w razie nagłych i pilnych przypadków, od razu skontaktuj się z lekarzem. Tak samo, jeśli sprawa dotyczy dzieci – w takich przypadkach nie czekamy, ale działamy od razu. U mnie skończyło się tak, że dostałam pilny nakaz kontaktu z lekarzem. I konieczne były antybiotyki. Dobrze, że nie zbagatelizowałam problemu, choć nie powiem, nie sądziłam, że może być tak źle.
Internet jest fantastycznym narzędziem do szukania informacji – pamiętaj tylko, że w kwestii zdrowia nie ma żartów i warto zaglądać jedynie na sprawdzone strony, gdzie informacje są przekazywane przez lekarzy, a nie przypadkowe osoby.
Partnerem wpisu jest portal HeyDoc.pl