Bez języka obcego jest jak bez ręki. Boleśnie się o tym przekonałam kilka razy. Bo choć
angielskiego uczyłam się długo, od kilkunastu lat używałam go wyjątkowo sporadycznie lub wcale.
Mój błąd – umiejętności nieużywane zanikają. A wystarczyło raz na jakiś czas poczytać blogi
anglojęzyczne czy obejrzeć serial. Dlatego wiosną tego roku postanowiłam powtórzyć wszystko co
umiem, usystematyzować wiedzę i… w końcu używać języka. Plan był ambitny. I choć zmienił się
kilka razy, udało się – jak to zrobiłam?
1. MIAŁAM DOBRY PLAN
mój plan opierał się i wciąż opiera na podstawowej rzeczy – chcę się nauczyć angielskiego.
Nie potrzebuję dodatkowej motywacji, nie potrzebuję nad sobą bacika. Wiem, że jest mi to
potrzebne. I mam dla Was smutną wiadomość – jeśli chcecie nauczyć się języka obcego lub
innej umiejętności, ale czekacie na motywację i nie chcecie poświęcać temu czasu – to się
nie uda. Narzędzia są bardzo ważne, ale trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie – czy ja tego
chcę? czy ja tego potrzebuję? Zobaczcie, czasem pewnych umiejętności uczymy się latami, a
niewiele z tego potrafimy. Czasem, uczymy się czegoś krótko, a… przychodzi nam to
szybko. Magia? Nie, świadomość, że musimy i chcemy.
2. KORZYSTAŁAM Z DOBRYCH NARZĘDZI
jak wiecie, od kilku miesięcy wspomagam się podczas nauki kursem ESKK – mam książki,
audiobooki i wersję kursu online. Mam tam zeszyty ćwiczeń, wsparcie lektora, słownik,
bibliotekę i wersję na telefon czy tablet. Choć wersja online jest super… ja tradycyjnie
szybciej uczę się z książek. Jest mi też tak, o dziwo, wygodniej. Wybierając podstawowe
narzędzie do nauki języka warto poszukać wcześniej opinii, popytać znajomych, którzy
korzystali z nich. Jeśli już podjęliście decyzję o nauce języka, chcecie wydać pieniądze na
kurs – warto zrobić to rozsądnie, żeby później nie żałować. To jest jednak pewna inwestycja
i warto zrobić rozeznanie. Dobre narzędzia to podstawa.
3. WIEM, ŻE KURS TO ZA MAŁO
Tak, sam kurs to za mało. Nawet jeśli byłby najlepszy. Bez dodatkowego ćwiczenia języka,
trudno się go nauczyć. Kurs pomoże przyswoić słówka, powtórzyć i usystematyzować
wiedzę. Pomoże podszkolić gramatykę i nauczyć się wymowy. Nie nauczy jednak jednej
rzeczy: swobodnej rozmowy. Dlatego kurs online, jak najbardziej. Ten, który robię ja, czyli
ESKK, polecam z pełną odpowiedzialnością i pewnie skuszę się też na niemiecki. Ale chcę
żebyście wiedzieli, że sam kurs nie wystarczy. Potrzeba tutaj więcej działań. I wcale nie
trudnych, wręcz przyjemnych! Znacie mnie i wiecie, że zawsze wybieram opcje należące
bardziej do przyjemnych, niż trudnych i męczących.
Dlatego poza kursem praktykuje od kilku miesięcy takie metody nauki jak:
– FISZKI
mogą być takie ze sklepu lub takie, jakie robię ja. Wzięłam tekturkę, pocięłam na małe
kartoniki. Podczas nauki, wypisuję sobie wszystkie zwroty i pojedyncze słówka na fiszki. Z
jednej strony po angielsku, z drugiej po polsku. Później siadam, losuje karteczki i
powtarzam.
– FILMY PO ANGIELSKU
praktykuję to podczas ćwiczeń na orbitreku. Jadę 20 minut i w tym czasie oglądam coś po
angielsku. Zachęcam od startu z bajkami np. Peppa Pig. Proste zwroty, wyraźnie mówią.
Później można przejść na “Friends” lub inne seriale po angielsku. Możecie mi jakiś fajny
polecić 🙂
– BLOGI ANGLOJĘZYCZNE
tutaj można nauczyć się skrótów myślowych, potocznego języka, ale i trochę kultury innego
kraju. Blogów jest mnóstwo i wierzę, że znajdziecie coś dla siebie.
– KSIĄŻKA LUB GAZETA PO ANGIELSKU
jedna z moich Czytelniczek powiedziała mi ostatnio, że koleżanka z Londynu wysyła jej
prasę do Polski, a ona w zamian śle do niej “Vivę”, “Galę” i “Przyjaciółkę”. Książki w wersji
online są dla Was też dostępne w bibliotece kursu ESKK.
– AUDIOBOOK W SAMOCHODZIE
idealne do słuchania w aucie lub na rowerze. Włączasz płytę i słuchasz powtórki z lekcji,
czytanej książki lub powtarzasz słówka. U mnie ten system się sprawdza. Są dostępne w
sklepach internetowych i dołączone do kursu ESKK.
4. BYŁAM SYSTEMATYCZNA
Byłam, a raczej jestem. W ciągu roku szkolnego raz w tygodniu jeździłam na kurs
angielskiego stacjonarny. I to mi bardzo dopowiadało, bo mogłam wykorzystać umiejętności
w praktyce. I żeby było jasne – nie siadałam do kursu dzień w dzień, podobnie
jak nie praktykuje codziennie tych metod, o których napisałam wyżej. Robię to zamiennie.
Jednego dnia książka, innego blog, potem kurs. A czasem nic. Pilnuję jednak, żeby przerwy
były krótkie i codziennie coś zrobić. Systematyczność jest ważna podczas nauki każdej
umiejętności. I o tym trzeba pamiętać.
5. PRZESTAŁAM SIĘ WSTYDZIĆ
To było najtrudniejsze. Zawsze, ale to ZAWSZE, byłam przekonana – BA! JA
WIEDZIAŁAM – że mówię niedoskonale.I nie mówiłam. Obiecałam sobie, że zacznę
mówić, jak się nauczę już tak superdobrze. Jakie to było głupie założenie. Trzeba mówić
cały czas – nie ważne jak, ważne, żeby przełamać barierę językową. Często jest tak, że
mówimy dużo lepiej, niż nam się wydaje. Problem jest w tym, że nie mamy praktyki.
Dlatego ja usilnie namawiam męża na kilkanaście minut kilka razy w tygodniu po angielsku
– żeby pogadać, opowiedzieć jak minął dzień. Cokolwiek. Muszę popracować nad jakąś
nagrodą, wtedy pewnie się skusi 🙂
Języki obce są bardzo ważne. Bez względu na to, jaki język wybierzecie, bądźcie systematyczni,
wybierzcie dobre narzędzia i… mówcie. Bez tego ani rusz. Ja moją przygodę kontynuuję, a nawet
zaczynam kolejną… ale o tym niebawem 🙂
Nauki angielskiego w takiej wersji spróbowałam dzięki ESKK. Dzięki!