5 sprytnych sposobów na organizację życia rodzinnego. Punkt 3 Cię zaskoczy, a 4? Pomoże uniknąć rodzinnych kłótni

„Wszystko w życiu zależy od organizacji” – pewnie nie raz słyszałaś ten slogan. Tak, ja też w niego wierzyłam. Do czasu. Wszystko się zmieniło, kiedy zostaliśmy rodzicami. Wtedy okazało się, że dobra organizacja to nie wpisane sztywno w tabele zajęcia i zadania, a elastyczne planowanie i dostosowywanie się do sytuacji. To bardzo ważne, zwłaszcza kiedy dzieci są w wieku szkolnym i przedszkolnym. Wiadomości w e-dzienniku, zmiany planu lekcji, choroby – tutaj potrzeba ogromu cierpliwości i zrozumienia, że nie wszystko można w życiu zaplanować 🙂 Dziś chciałabym się z Wami podzielić naszymi pomysłami na organizację życia rodzinnego – planujemy to, co planować się da, aby wygospodarować więcej czasu dla siebie nawzajem. Bo coś, co nigdy się nie zmieniło, to priorytety: rodzina i relacje zawsze w naszym domu zajmują pierwsze miejsce.

1. Harmonogram rodzinny, czyli każdy wie co, gdzie i kiedy się dzieje.

Poza tym, że mamy z mężem swoje kalendarze podręczne, mamy w domu duży terminarz. To w nim zapisujemy kiedy kto jest w pracy, o której kończymy, kto odbiera dzieci ze szkoły, zaznaczamy zajęcia dodatkowe, treningi, lekcje angielskiego, konferencje i wyjazdy. Terminarz jest podzielony na cztery części, czyli każdy ma tutaj swoją rubrykę – to znacznie ułatwia synchronizację codziennych zajęć.

Co jeszcze planujemy? Posiłki. Zapisuję co będę gotowała w tygodniu, jakie obiady planuję, co warto przygotować na kolację i owoce, które będą potrzebne do soków (choć ostatnimi czasy udaje mi się przemycić domownikom nawet seler naciowy:)). Dzięki temu nie tracę czasu na wymyślanie posiłków po skończonej pracy, możemy co nieco przygotować wieczorem, wiemy co kupić. Poza śniadaniem, bo wychodzimy o różnych godzinach z domu, pozostałe posiłki jemy razem, przy stole. Bo taka rutyna nie tylko wprowadza spokój, ale i zacieśnia relacje.

Wspomniałam wyżej o elastycznym planowaniu, a póki co powiadam o tabelkach. Często zaznaczamy sobie rzeczy dodatkowe, jakie mamy w danym miesiącu, czyli np. Organizacja urodzin, spotkanie z przyjaciółmi, wypad do kina czy badania krwi. To rzeczy, których nie jesteśmy w stanie zaplanować na zapas, bo jest tu zbyt dużo „to zależy”. Wpisujemy je jako „do zrobienia”, a w trakcie miesiąca wszystko się klaruje. Dzięki takiemu elastycznemu planowaniu unikamy wielu stresów, bo dostosowujemy wszystko do aktualnej sytuacji.

2. Im więcej czasu razem, tym więcej radości. Im więcej radości, tym więcej pięknych wspomnień.

Życie rodzinne to… rodzina. A najcenniejszą rzeczą, jaką można dać osobom, które się kocha, jest czas. Nie kolejny prezent, nie kolejna zabawka dla dzieci, nie następne zajęcia dodatkowe, które maksymalnie zapełniają grafiki. Czas. Jesteśmy rodziną, która bardzo lubi spędzać ze sobą czas. Mamy też z mężem zasadę, że będąc z dziećmi nie korzystamy z telefonów komórkowych – i nie mówię tu o przypadkach, kiedy ktoś zadzwoni. Chodzi mi o scrollowanie mediów społecznościowych podczas składania klocków, odpisywanie na maile z pracy w czasie układania puzzli, czy czytanie wiadomości podczas wspólnych posiłków. Ważna jest osoba, z którą spędzamy czas i tego pilnujemy. Oczywiście, są dni, kiedy praca się piętrzy, a czas ucieka przez palce – wtedy tego czasu rodzinnego jest mniej, ale myślę, że dzieci to rozumieją i aż tak im go nie brakuje, bo w pozostałe dni, mają go aż nadto.

Czas spędzony razem to ogrom śmiechu, rozmów, zabawy – wtedy najlepiej się siebie uczymy, zauważamy swoje problemy, możemy „między wierszami” dowiedzieć się czegoś ważnego.

Od kiedy mamy dwoje dzieci, staramy się dzielić ten czas na taki spędzony w czwórkę, ale i np. Jeden rodzic z dwójką. Dodatkowo staramy się, aby każde z dzieci miało też przez chwilę jednego rodzica „na wyłączność”. Takie chwile bardzo zacieśniają relacje.

3. Nikt w domu nie pomaga mamie. Nikt. I tego bardzo pilnujemy. Czyli?

Wiecie dlaczego? Bo staramy się angażować dzieci we wspólne dbanie o dom. Nie zawsze jest taka możliwość, ale kiedy jest na to czas, dzieci razem z nami gotują, nakrywają do stołu, później razem sprzątamy – dzięki temu wszystko szybciej jest zrobione i szybciej możemy zagrać w planszówkę lub obejrzeć jakiś film rodzinny. 

Nie ma u nas „sprzątania za karę”. Sprzątanie, jaki i gotowanie, czy składanie prania, to elementy życia rodzinnego, a dom jest wspólny. Wiadomo, że starszak ma więcej zajęć w szkole oraz po szkole, jest też więcej nauki. Tu też nie chodzi o to, żeby nie wiadomo ile rzeczy robił w domu, ale o to, że kiedy widzi pełny kosz na śmieci – wyrzucił go. Aby czuł się odpowiedzialny. Lubię powtarzać coś, co zawsze mówiła moja mama: „Nie musisz robić tego teraz. Ty musisz wiedzieć, jak to się robi, żeby sobie poradzić, jak trzeba będzie to zrobić”.

4. Czas razem i czas dla siebie, czyli koniec kłótni o pilota.

Tak. O tym często się zapomina, a dobra organizacja w domu, to przede wszystkim – spokojna głowa. Czas razem jest fantastyczny! Ale potrzebny jest też czas dla siebie – chwila oddechu, własna przestrzeń i taki czas „tylko dla mnie”. Np. Tata chce pooglądać mecz, mama ulubiony program, a dziecko serial młodzieżowy. Oczywiście w tym samym czasie. I tu mogą się zacząć problemy. I bitwa o pilota. Kto choć jednej nie stoczył z rodzeństwem w dzieciństwie? 

I choć idealna organizacja życia rodzinnego zakładałaby, kto kiedy i co ogląda, w praktyce nie ma to prawa bytu. Bo każdy z programów jest tak samo ważny dla każdej z osób. Czy jest na to sposób, poza oczywistym, czyli dokupieniem drugiego dekodera? Jest. O wiele prostszy i tańszy. Słyszałaś kiedyś o usłudze Multiroom? Jeśli zdecydujesz się na taką opcję, będzie możliwość oglądania ulubionych programów na 3 telewizorach jednocześnie. W praktyce wygląda to tak, że kupuje się telewizję od T-Mobile, zamawia usługę Magenta Dom i Multiroom dostaje się jeden główny dekoder i dodatkowe. Jednym słowem – 3 telewizory w domu odbierają sygnał z głównego dekodera.

To też świetne rozwiązanie w domach wielopokoleniowych, gdzie są dziadkowe, rodzice, czasem młode małżeństwa i wnuki. Każdy musi mieć własny telewizor, ale dekoder główny z programami wystarczy już tylko jeden.

Rozwiązanie o tyle fajne, że pozwala zaoszczędzić nie tylko pieniądze, ale i nerwy. Mam młodszego brata – wiem, jak to jest rzucać monetą, czy grać w „papier, nożyczki, kamień” o to, kto teraz ogląda telewizję, która jest dostępna tylko na jednym, konkretnym telewizorze.

5. Szczęśliwi rodzice, szczęśliwe dzieci – czyli o tym, dlaczego tak ważne jest, by rodzice stanowili zgrany team.

Zanim urodziły nam się dzieci, obiecaliśmy sobie, że będziemy najlepszymi rodzicami na świecie, ale też nie zapomnimy, że poza rodzicami, jesteśmy parą kochających się ludzi, mężem i żoną. I choć początkowo było ciężko wyjść z ról „mama i tata”, z czasem zaczęło się to jakoś udawać. Staramy się raz na jakiś czas wyjść gdzieś tylko we dwoje, zjeść razem kolację, raz do roku wybrać się na weekend we dwoje. To trudne, bo nie zawsze się udaje. Ale wtedy wystarczy 30 minut wspólnej kawy, czasem spacer, lub wieczór przy ulubionym filmie. Taki czas na reset, na rozmowę, na bycie tylko we dwoje. Na nabranie sił i pielęgnowanie relacji.

Wiem, że codzienność wygląda różnie. Wiem, że czasem jeden z rodziców ma więcej pracy, a drugi w tym czasie ogarnia dom, dzieci i wszystko co wokół. A póżniej się wymieniają – bo wzajemne wsparcie i zrozumienie jest kluczowe. Wymienianie się np. Opieką nad dziećmi, kiedy te chorują jest ważne nie tylko dla dzieci, aby były z obojgiem rodziców, ale i dla rodziców – bo mogą w tym chaosie z powodzeniem próbować łączyć życie rodzinne z zawodowym. Wsparcie, zrozumienie, pomaganie sobie wzajemnie. Dzięki temu mniej się stresujemy, frustrujemy i korzysta na tym cała rodzina.

Bo kiedy rodzice są pełni sił, energii, kiedy rozmawiają ze sobą z szacunkiem, wspierają się, śmieją się i zwyczajnie się lubią, dzieci są dużo spokojniejsze, a problemy jakoś łatwiej się rozwiązuje. 

I choć pomysł na podsumowanie był inny, w trakcie zrodził się… nowy. Cóż, przywykłam juz do tego, że jedyną stałą w naszej rodzinnej organizacji jest elastyczna zmiana. Pewnie zauważyłaś, że słowem, jakie najczęściej się pojawiało był „staramy się”. I tak chyba można podsumować rodzinną organizację – staramy się. Staramy się, żeby wypełniać obowiązki, żeby realizować zadania, spinać wszystko razem. Ale staramy się też nie denerwować, nie tracić gruntu pod nogami, ale reagować i szybko znajdywać nowe rozwiązania, kiedy wszystkie plany wywracają się do góry nogami – a to bardzo częsty scenariusz. 

A żeby życie rodzinne cały czas miało się dobrze, organizacja hulała, a osoby tworzące tę rodzinę były szczęśliwe, trzeba nieustanie… starać się. My razem, ale i każdy z nas z osobna.

 

 

Zdjęcia: Piotr Duda


Materiał powstał we współpracy z marką T-Mobile, dostawcą usługi Multiroom